Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dow Jones. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dow Jones. Pokaż wszystkie posty

piątek, 16 grudnia 2022

Piątkowe spotkanie z Wtorkiem

 


 Dopisek do wczorajszego posta o Domu na Górze.

Obłuda jest wtedy, kiedy co innego mówisz, a co innego robisz. Podobno trzeba w coś wierzyć. A gdyby tak wierzyć tylko w dobro i przyzwoitość? Każdy w miarę normalny człowiek prawidłowo rozumie te pojęcia i nie próbuje wyskakiwać z niezbędnością jakiejkolwiek religii.

Przypominam trzy kroki Zaratustry:

- Pomyśl dobrze

- Powiedz co pomyślałeś

- Wykonaj co powiedziałeś

 

Kiedy tak żyję, mój umysł, ciało i dusza są w zgodzie, w harmonii, nie ma obłudy, a pojawia się zadowolenie.

Jan Gabriel nie był obłudny. Czuł się otoczony energią chrystusową, ale powiedzmy delikatnie – czarnych urzędników i kk estymą nie darzył. Nie życzył sobie księdza na pogrzebie, a nawet postanowił zerwać z niemądrą fobią z podkarpacia, polegającą na budowaniu na cmentarzach coraz wyższych grobowców-bunkrów.

Tak Jan myślał wspólnie ze swoją partnerką, z którą mieli odwagę trwać do końca w wieloletnim konkubinacie, a mieszkali przecież na terenie z mentalnością średniowieczną.

Oboje mieli także odwagę mówić o swoich przekonaniach. Na koniec przyszło wykonanie: - nie tylko nie było księdza na ich pogrzebach, ale i nie było samych pogrzebów, ponieważ zarówno Jan jak i Bożenka zapisali swoje ciała Akademii Medycznej w Krakowie.

Można być konsekwentnym?

 

Azaliż wróćmy do tego, co tu i teraz.

Dziś mamy dzień trzech wiedźm na giełdach światowych – trzeci piątek kwartału. Wygasają kontrakty terminowe, a z racji bliskiego końca roku pojawiają się podsumowania przeszłości, oraz przewidywania na rok przyszły.

Na światowych stronach ekonomicznych widać artykuły o tym jak zaczynamy pięknie wychodzić z inflacji i kryzysu, a dla przeciwwagi mamy głosy wieszczące nadejście Matki Wszystkich Nowożytnych Kryzysów.

Co chciałbym dodać do powyższego? Otóż czytając to i owo, dowiedziałem się, że naukowcy doliczyli się dwóch ciekawych cykli, powodujących wymieranie gatunków: - jeden cykl wynosi 26 milionów lat, a drugi 260 milionów lat.

Czytelników bloga to nie powinno dziwić, ponieważ znamy dwa kalendarze: Majów i starożytnych Egipcjan, oba liczące 260 dni.

Astronomia z kolei podsuwa pojęcie precesji Ziemi liczone na 25.920 lat. Co sprowadzone do trzech cyfr daje 260.

Przeciętna długość życia 72 lata to około 26.000 dni.

Liczby nie kłamią, tak samo jak uczucia.

    Opracowania biznesowe podają: - jawne globalne długi publiczne liczone do PKB wynosiły w 1999 roku 200%.

W roku 2021 było to już 350%.

Dziś ten dług w USA szacuje się na 420%. W Chinach podają 330%. No tak, ale czy dziś komukolwiek można wierzyć?

Oto nadszedł czas, kiedy całe narody, pod światłym przewodnictwem różnego rodzaju demagogów weszły w fazę zombie – kto ma większy dług, nawet jeśli on jest ukryty, ten doświadcza większych kosztów obsługi. I tu pojawia się słowo stagflacja.

To co dalej? Wiem jedno: - w kapitalizmie nie ma bezbolesnej recepty na wyjście z długów. Lukrowanie rzeczywistości, jakieś półśrodki, to tylko zaczyn wielopiętrowego kryzysu.

Prawda zawsze znajduje to „kiedyś” gdy się objawia.

 

            Daty zwrotu na Wig 20.

Ostatnią prognozowaną datę podałem jedynie paru osobom – była to data liczona metodą uproszczoną, która daje 70% trafień i druga data oparta na Liczbach Planetarnych. Tu trafienia skromnie oceniam na procent 90. Konkretnie na pytania do kiedy będziemy rosnąć, wymieniłem przedział z Liczb: 28 listopada – 1 grudnia.

Jak widzimy, prognoza jest trafiona i wskazała „zatrzymanie”. Jak może być dalej? Różnie. Teraz jest taki popularny zwrot: „mieć coś z tyłu głowy”. Więc mam pewien hipotetyczny obrazek „z tyłu głowy” dotyczący Dow Jonesa:


Wiem, wiem, to wygląda na tsunami finansowe, bo według rysunku dopiero zaczyna się C. Fala B może, czy nawet powinna rysować podwójny szczyt. Może narysuje, a może nie.

Sprawy oczywiście mogą się potoczyć zgodnie z teorią Nowoczesnej Teorii Monetarnej Glapińskiego – wyjdziemy z zapaści bezboleśnie, wszystkiego będzie więcej, rozmnożymy się niebywale (oprócz Jarka) i staniemy się znowu młodzi, piękni i bogaci. Po stronie przeciwnej mamy opinię Bogusława Grabowskiego pod tytułem „Pożar w burdelu”.



Nikt nie wie jak na DJ ułożą się fale Elliotta, to tylko przypuszczenia, natomiast na polskim ryneczku kolejne daty zwrotu wyznaczą kierunek tego co ma być, atoli obrazek dla DJ tkwił mi do tej pory „w tyle głowy”, zupełnie jak cierń. Po publikacji mam reset – pozbywam się ciernia za pomocą „zrzutu ekranu” i czuję ulgę.

                     Piątkowe spotkanie z Wtorkiem.

Wtorek jest sympatycznym młodym pieskiem, którego wraz z niemniej sympatyczną właścicielką spotykam ostatnio „W Saskim Ogrodzie koło fontanny” w czasie porannych kijkowych spacerów. Oto dzisiejsza sesja fotograficzna.




A teraz życzenia świąteczno – noworoczne, jako że wpis niniejszy jest ostatnim w tym roku.


 Czytelnikom bloga życzę pogody ducha pomimo irytujących występów pewnego  zespołu muzycznego.


 Nie wierzmy wątpliwym autorytetom



 Do zobaczenia po trzech królach.



piątek, 17 kwietnia 2020

Eliksir młodości

W każdym kraju umiera rocznie jakiś stały w miarę odsetek populacji. Na przykład w Polsce 2018 było to 389 tys. a w 2019 - 414 tys.
Jeśli przyjmiemy że rocznie umiera 400 tys., to dzienna przeciętna wychodzi na 1096 sztuk, czyli w miesiącu 32 800. Jeśli porównamy te liczby z oficjalną liczbą polskich zejść na wirusa, ogarnie nas spokój. Wielki spokój.

Nawet przy koniecznym założeniu, że po pierwsze primo: - polskie statystyki zgonów mijają się z prawdą z powodów wyborczych. 
Po drugie primo: - obecna ekipa rządząca dała się poznać z wyjątkowej kreatywności w żonglerce faktami.
A to bardzo ciekawa sztuka, zobaczymy co będzie dalej.

Jak wyglądają bieżące liczby zmarłych na wirusa w innych państwach? Jest ich jakaś rosnąca liczba, którą na razie możemy porównać w skali miesiąc do miesiąca poprzedniego, lub do tego samego miesiąca sprzed roku.
Nawet jeśli przyjmiemy, że część państw także fałszuje statystyki, ta liczba jest niewielka. Jak na razie niewielka, bo to tylko szacunki.
Do tego umierają przeważnie ci, którym i bez wirusa niedaleko.
Brzmi to dość bezwzględnie, lecz uważam, że sprawy należy nazywać po imieniu. Przecież mnie także niedaleko jako 73 latkowi. 
Jednak bez chorób towarzyszących i do tego o nie spłaszczonym mózgu. 
Dlatego testament spisany i luzik.

Problem wiąże się z zatrzymaniem gospodarki. Problem, albo wybawienie.

Starsi Polacy pamiętają jak propaganda powtarzała ciągle: - i będziemy dalej umacniać przyjaźń ze Związkiem Radzieckim. I ta przyjaźń tak się w końcu umocniła, że się spierdoliła. Bo nic nie trwa wiecznie.
Rozwój tak, lecz nie kosztem przyrody i nie poprzez narzuconą ludziom obłędną konsumpcję.

Właściwie to w aktualnym szumie informacyjnym wiadomo tylko, że rok 2020 miał być kluczowym rokiem w Cyklu Kondratiewa.                     
Ten cykl w gospodarce zalicza się do podstawowych praw natury, takich jak 
wdech i wydech, dzień i noc.                                                                                                     
Co się szykowało widać było na przykład na rocznym wykresie liniowym Dow Jones. On już był w chmurach i wydawało się, że jeszcze chwila, a znajdzie się w Niebie. A przecież to miejsce, zwane także zaświatem, nie jest przeznaczone dla Dow Jonesa, tylko dla wybrańców, którzy wykupili bilety u czarnych pośredników.
      Ileż to razy czytałem: - Przyspieszenie, więcej, dalej, coraz szybciej, gwałtowny rozwój.  I obserwowałem nie tylko młodych, którzy siedząc lub stojąc w metrze, przerzucali pracowicie strony w telefonach.
Wiem, wiem, mam dystans, już dawno wyskoczyłem z tej obłędnej pogoni za własnym ogonem, ale właśnie dzięki temu cóś (ależ polubiłem to słowo) wyczuwam.
Piszę co i raz o odwiecznej prawdzie, że nic nie może trwać wiecznie, a wielu bajało już głośno o zapanowaniu nad prawami przyrody. Jeszcze tylko wygramy wojnę z efektem cieplarnianym i czeka nas Wielkie Zwycięstwo.
A tu kubeł zimnej wody.
To jak teraz będzie? 
Przecież czytamy o tym w internetowej chmurze: - będzie inaczej.
Albo: - bardzo ciekawa sztuka, zobaczymy co będzie dalej.

                           Sprawiedliwość, demokracja, równość.                                                                
Każdy w miarę inteligentny człowiek dobrze wie, że to są mrzonki. Jednak jest taka jedna rzecz bezwzględnie zrównująca ludzi. Jedna, ponieważ podatki duzi potrafią obejść.
Jest nią śmierć.                                                                                                      
Nieśmiertelność natomiast, dzięki religiom, mamy  zagwarantowaną jak napisałem wyżej – w zaświatach.
                                       
                                             Nieśmiertelność.

Od zarania dziejów władcy przemyśliwali nad eliksirem może nie od razu nieśmiertelności, ale na przykład młodości. A iluż to bezczelnych oszustów, którym udało się wkraść w łaski możnych, wyłudziło od nich potężny grosz, bo starzejący się satrapowie nie szczędzili pieniędzy na rzekome prace badawcze.
              Oto czytam wypowiedzi różnych nawiedzonych, nawet uznanych lekarzy twierdzących, że choroby serca, nowotwory, Alzheimer, a nawet sam proces starzenia się – już niedługo odpłyną w siną dal przeszłości. Jakby nie rozumieli, że coraz bardziej palącym problemem jest przeludnienie.
Jednak uporczywe wychwalanie prawdziwych, jak i wyimaginowanych osiągnięć medycyny, zachwiały dotychczasową pewnością świata naukowego, że bez względu na terapię człowiek nie może żyć dłużej niż 120 lat.                                                                                                                            
Bo faktem jest, że nauczyliśmy się produkować repliki narządów, używając materiałów kształtowanych z dokładnością do atomowej tolerancji. Lista owych mikroprotetycznych urządzeń biegnie od sztucznych żył do siatkówek oka, a nawet do sztucznej pamięci przechowywanej w chipach zbudowanych jak neurony.                                                                                             
     No i ta coraz bardziej niezastąpiona AI – proces odkrywczy jest zautomatyzowany, a potem następuje produkcja: - taśmy produkcyjne nadzorują komputery i obsługują roboty, co obraca stare biologiczne laboratorium w coś w rodzaju wytwórni dorożek.

Może się wydawać, że człowiek właśnie wkroczył na drogę do unicestwienia najbardziej podstawowego problemu egzystencji – starzenia się. Jednak zastępowanie zużywających się elementów organizmu – nowymi, spowoduje tylko, że coraz starszy człowiek będzie sprawny aż do samego zejścia.

Atoli starzec z nowym sercem, wątrobą i czym się tylko da, byłby dalej starcem, tyle że odnowionym wielozakresowo. Technologia łataniny tkankowo-narządowej musiałaby zejść na poziom kwantowy. Lecz nawet i w tej dziedzinie nie wszystkie procesy mogą być odwracalne w czasie.
Im głębiej sięgamy, tym pojawia się więcej pytań i problemów. Właściwie jest to zasada uniwersalna. I właśnie tu tkwi prawdziwy kłopot: - każde życie, nie tylko ludzkie, ma za fundament ogrom procesów nieodwracalnych w czasie.

                                                Życie godne kapusty

Już noworodek zawiera w sobie widoczne dla fachowca znamiona przyszłej śmierci. Żeby przedłużyć długość życia, należałoby zmienić dynamikę biologiczną tak, aby stała się odwracalna.
Trzeba sobie wyraźnie uzmysłowić, że śmierć będąc zagładą osobnika każdego gatunku, jednocześnie wpisuje się w ewolucję. Gdyby nie było śmierci, nikt, a raczej nic nie mogłoby zaludniać Ziemi, oprócz bakterii.

Odmłodzenie jako odwracanie czasu, dla mózgu cofającego się musi oznaczać stopniową utratę pamięci. I nie zastąpią tego ubytku wszczepione chipy z pamięcią zewnętrzną, ponieważ wtedy człowiek zniknie jako świadomość, a narodzi się cyborg.
Bez chipów pamięci natomiast, będziemy mieli do czynienia ze starcem odmłodzonym tak doskonale, że gaworząc jak niemowlę, robiąc kupę w pieluchę, ów nie będzie wiedział kim był. 
Ustrój biologiczny ocaleje, azaliż będzie to ocalenie wegetatywne, a tym samym życie godne kapusty.



PS. Mam tyle zdjęć pól uprawnych w Powsinie, także z rzędami kapuścianych głów, teraz by się przydały, a nie mogę ich znaleźć. Jednak nie ma przypadków - Czytelnicy dobrze wiedzą jak wygląda kapusta. Za to znalazłem dynie. Na zdjęciu widoczny mój piesek - Dyzio (W sentymencie do Nikodema Dyzmy), który jest takim samym luzakiem jak jego pan.
Najpierw sprawę obadać a potem olać.

środa, 18 marca 2020

Helicopter money


Ponownie symulator ruchu planet Układu Słonecznego. Rano kręciłem planetami badając sławny rok 1929 pod kątem tego co działo się w kolejnych miesiącach na wykresie Dow Jones. Trzy screeny z tego badania.               Program symulatora można pobrać ze strony Cybermoon – symulator planet
W zalewie wiadomości o pakietach ratunkowych dla gospodarek, zwracam uwagę na ogłoszony wczoraj wieczorem amerykański helicopter money - tysiąc dolarów dla każdego. W 2007 roku było 600 dolarów.


Kwarantanna. Czytam nieliczne wpisy w necie. Oto jeden z sensownych:
„Sto lat temu i jeszcze długo po wojnie warszawiacy spędzali wakacje nad rzeczką Świder. Tam też jest pięknie. A jak ktoś musi mieć basen z leżakami, to dziś jest tam już kilka niezłych hoteli.
Od paru lat narasta moda na mikroturystykę, czyli wyprawy do egzotycznych miejsc, które mamy u siebie, za rogiem. Każdy Polak ma w zasięgu kilku godzin jazdy samochodem, a nawet rowerem, gotyckie zamki i katedry, barokowe pałace i parki, fortyfikacje z wojen światowych i unikalne ekosystemy.
Dotąd była to niszowa rozrywka milenialsów, którym myśl o krzywdzie czynionej środowisku emisją dwutlenku węgla zabija przyjemność z dalekiej wyprawy. W swojej kryształowej kuli widzę jednak upowszechnienie tej mody.
Mikroturystyka będzie hitem nadchodzących wakacji – i obyśmy nie mieli wtedy już innych zmartwień”.
W warszawskim bloku, w którym mieszkam, jest 420 lokali, w tym około stu wykupionych przez inwestorów i zamienionych na hostele z racji atrakcyjnego położenia w centrum miasta. Od kilku dni w budynku i wokół, panuje niespotykana cisza. Skończyły się nocne ryki na ulicy. Goście wyjechali, hostele nieczynne.
O gościach hostelowych (w połowie to cudzoziemcy) przypomina uszkodzony przycisk do windy na moim piętrze – to efekt wzywania windy kopniakiem, który to sposób stosowała nagminnie grupa ciągle podpitych Anglików
Czemu nie tylko Anglikom opłacało się przyjechać do Polski, zaszumieć po pijanemu i wrócić do siebie, a wszystko kosztowało ich mniej niż na miejscu w pubie za rogiem?                                                                                                      Wiadomo: - siła waluty, różnica cen, ale też tanie przeloty. Otóż w cenie benzyny mamy daniny. Jest tych danin ponad 60 %. Litr kosztuje w Polsce 5 zł. a firmy lotnicze mają benzynę praktycznie nie opodatkowaną – płacą 2 zł.
Dlaczego benzyna lotnicza bez podatku? Nie wiem, ale domyślam się, że z tym jest tak samo, jak z tajnymi punktami w polskim konkordacie z Watykanem – nie tylko nie musimy, ale i nie powinniśmy o pewnych sprawach wiedzieć.
Nasi rodacy również latali jak koty z pęcherzem wszędzie tam, gdzie jeszcze nie byli. Ta moda powinna mi wisieć, mam inne priorytety, jednak samolot wytwarza tyle CO2, oraz innych trucizn, ile tysiące samochodów, a to już mi się nie podoba. 
Rozwój tak, lecz nie za pomocą niszczenia Ziemi i siebie. Każda góra ma szczyt. Potem schodzimy. Jest wdech i wydech, dzień i noc. 
Humoru życzę.

Graffiti: - Lepsze jutro było wczoraj.

wtorek, 17 marca 2020

Po jednej stronie Słońca


Kryzys wywołany splotem wirus – gospodarka przychodzi zgodnie z cyklem koniunktury i jak to kryzys, nasila się. Ludzie boją się i martwią o zdrowie, o siebie, o bliskich, o swoją firmę, o pieniądze, aby było za co żyć.
Na razie w Polsce słyszymy: - Zostań w domu. Co poza tym? Będą ułatwienia w braniu nowych kredytów, a dotychczasowe spłacisz potem. Ciekawe kiedy. Tu zakończę przydługi wstęp i powstrzymam się od złośliwości. 
Rządy będą starały się nasypać pieniędzy do powstałego worka potrzeb. Posunięcia te będą bardziej, lub mniej skuteczne, a zwykły człowiek może się tylko temu przyglądać.
Niezależnie od tego, jak sprawa się zakończy, będzie miała ozdrowieńczy wpływ na tak zwaną cywilizację, która zapędziła się w uliczkę bez wylotu w kulcie zysku, wyzysku i pieniądza. A to wszystko kosztem niszczenia Matki Ziemi.
Na pierwszym obrazku z symulatora ruchu planet oglądamy układ z momentu szczytu Dow Jones w 1929 roku. Jedna linia, a na niej cztery planety: - po jednej stronie Słońca Mars i Merkury, po drugiej Ziemia a za nią Jowisz na końcu linii, już poza obrazkiem. Nie używam terminów naukowych, bo po co. Układ ciekawy, jednak może coś powiedzieć jedynie zaawansowanym.

Na obrazku 3 i 4 widzimy o wiele czytelniejszy układ planet, jaki będzie w lecie 2020 – wszystkie planety, wielkie i małe, ułożą się po jednej stronie Słońca – a to mówiąc inaczej i po ludzku jest ciążeniem w jedną stronę.

Liczby Planetarne potwierdzają wskazania symulatora i sygnalizują mocną datę zwrotu dla Wig 20 na przełom czerwca i lipca 2020. A w najbliższym czasie wykres powinien coś pokazać w okolicach 23 marca, potem widać datę okolic 2 kwietnia.

niedziela, 1 marca 2020

Rok 1929


Na dzisiejszym bardzo kameralnym szkoleniu giełdowym omawialiśmy między innymi pierwszą z Liczb Planetarnych, oraz wykres Dow Jonesa po spadku z 1929 roku. Jeden obrazek jest wart więcej niż tysiąc słów. Obok szczytu liczba 375. Nie dopisałem słowa "punkty".
Szczyt był na poziomie około 375 punktów.
No i uprzedzam atak Poprawiaczy, że zamiast 3 powinno być A, a tam gdzie 4 powinno być B. Wpiszcie tak na swoich rysunkach.


Atoli jako że nie ma przypadków, akurat czytam książkę sprzed dwudziestu lat o tytule: - „Edward Cayce wizjoner nowej ery”, a w niej rozdział o roku 1929 w Ameryce. Biorąc pod uwagę to, co pisałem o Cyklu Kondratiewa we wpisie „Rok 2020” mamy korelację 1929 – 2020.

Niemożliwe? 
A przykład Japonii, która parła w górę do stycznia 1990 roku (Nikkei 225 - 39 tys. pkt) a potem weszła w dwunastoletni spadek pomimo silnych interwencji rządowych i osiągnęła podwójne dno 2002 – 2007. Następnie indeks podniósł się, jednak dziś jest na poziomie tylko 50% stanu z 1990 roku?

Wracamy do książki o Edgarze.

„Od początku lat dwudziestych Cayce doradzał pośrednikowi giełdowemu z Wall StreetBlumenthalowi.
Indeks Dow Jones rósł z sesji na sesję, Blumenthal dorobił się fortuny, gdy po raz pierwszy 5 marca 1929 Cayce zaczął zapowiadać krach. Powtarzał ostrzeżenie w kwietniu, czerwcu i lipcu.
Blumenthal zawsze postępował zgodnie z sugestiami Edgara, jednak tym razem je zlekceważył. Być może tak niewiele brakowało mu do kolejnego zera na koncie?
Cayce mówił w sennym transie: - „Zacznie się krach, a panika w ośrodkach finansjery spowoduje nie tylko jeszcze większe załamanie na Wall Street. Zamknięte zostaną agencje w wielu innych ośrodkach, nastąpią zjawiska deflacji, gwałtowne spadki kursów akcji na przemian ze skokami w górę. Ta płynna sytuacja będzie trwała wiele miesięcy, kiedy daremnie podejmować się będzie próby stabilizacji. A potem nastąpi załamanie”.

I nadszedł głośny na całym świecie „czarny piątek” – dzień 29 października 1929 roku, który przekreślił wszelkie nadzieje inwestorów, a przyznał rację Edgarowi. Ten czas paniki na Wall Street stał się tematem wielu filmów, książek, artykułów w gazetach. Zamknięto liczne giełdy, powódź wielkiego krachu zmiotła także fortunę Blumenthala. Doznał on jeszcze jednego ciosu – opuściła go żona. 
(autor bloga: - No nie, tu bym się nie zgodził, że to jest cios – czasami odejście żony bywa wybawieniem, patrz wpis: Rozmowa u lekarza).

Wielki Kryzys nadszedł nagle w katastrofie podobnej do trzęsienia ziemi. Ten czarny piątek na giełdzie w Nowym Jorku okazał się pierwszym ogniwem łańcucha bankructw i klęsk finansowych, jaki opasał wkrótce Stany Zjednoczone, po czym przeniósł się do Europy.
Gospodarka już wtedy stanowiła system naczyń połączonych, a pieniądz wartość międzynarodową. Wszystko jest zależne od siebie nawzajem (Efekt Motyla) a całość spina klamrą kapitał. 
Banalne to prawdy, jednak dla posiadaczy papierów wartościowych zmieniających się z godziny na godzinę w sterty makulatury, oznaczały często życie, albo śmierć.
Gazety krzyczały nagłówkami:
- Były milioner X wyskoczył z okna na siódmym piętrze hotelu Waldorff Astoria w Waszyngtonie.
- Zagadkowe zniknięcie przedsiębiorcy z Tennessee. Czy jego zwłoki zostaną odnalezione?
- Pistolet colt 45 przecina życie króla stali.
- Ucieczka czy trucizna?
Nie tylko bulwarowa prasa zajmowała się takimi sensacjami. I nie tylko w USA. Wkrótce w Europie pojawiły się anonse, których treść wskazywała na dramat, rozpacz, beznadziejność.
- Doktor chemii przyjmie każdą pracę.
- Weteran wojny odznaczony Krzyżem Walecznych prosi o wsparcie.

Zatrzaskiwały się bramy fabryk, firmy ogłaszały upadłość, sklepy, magazyny dusiły się od nadmiaru towarów. Słowo recesja, słowo – upiór oznaczało paraliż społeczeństwa, które nie mogło sobie poradzić z własną cywilizacją, która wpadła w bezruch, najstraszliwszą z gospodarczych klęsk. Jej wspomnienie prześladowało dwa pokolenia Amerykanów, nim się rozwiało w wirze koniunktury nakręconej przez rooseveltowski Nowy Ład.

W marcu 1933 roku urząd prezydenta objął Franklin Delano. Hasło, jakie rzucił społeczeństwu brzmiało: - „Najważniejszą rzeczą jest wzbudzić w sobie lęk przed lękiem”.
Bowiem lęk odbiera siły. Przynosi bezradność i niemoc”.

Fragment z książki: - "Edgar Cayce"Jerzy Piechowski -1997.





piątek, 11 października 2019

Rok 2020


Nassim Haramein: - Jeśli będziesz trzymał nos w perskim dywanie, nie zobaczysz jego wzorów.

Cykl Kondratiewa w amerykańskim rynku akcji Dow Jones.

Notowania Dow Jonesa (początkowo DJ 12) mają ponad stuletnią historię, a więc jest to dostateczny materiał do prowadzenia badań nad cyklami.
Trzeba tu dodać, że polska giełda także ma podobnie długą historię, jednak z przerwą na wojnę i czas powojenny, który urządzali Polakom komuniści.
     
Kolejność fal dla poszczególnych giełd narodowych bywa odmienna, punkty maksimów i minimów mogą być inne, tak jak nieco odmienne są losy poszczególnych państw, lecz zasadnicze punkty czasowe zwrotów są zwykle identyczne.
     Dyskutuję z inwestorami o amerykańskiej giełdzie i słyszę: - ona jest „robiona”, co oznacza, że rządzi się jakimiś innymi prawami, jest więc sztuczna i są w tę giełdę pompowane ogromne (drukowane) pieniądze.

Z pewnością każdym rynkiem finansowym rządzą pieniądze. I psychologia. 
Jednak według mnie inność tego rynku polega na obecności wielkich funduszy inwestycyjnych, a także hedgingowych, na zawieraniu transakcji przez automatyczne systemy transakcyjne sterowane algorytmami.
    Ten rynek jest ogromny, gra na nim praktycznie „cały świat”.
Okresy dystrybucji, a zwłaszcza akumulacji są wielomiesięczne a nawet wieloletnie.
Atoli systemy transakcyjne - algorytmy przecież stworzył człowiek.
Czyli dalej ten rynek jest „ludzki”.

Prognozowanie zaczynałem od harmoniczności, gdyż materiał statystyczny w Polsce był zerowy – pierwsza fala wzrostowa z 23 czerwca 1992 roku do 8 marca 1994 roku miała 623 dni. Fala spadkowa (dołek 28 marca 1995) liczyła 385 dni.
623 x 0,618 (Fibbonaci) = 385
      Co do dnia!
I tak połknąłem bakcyla poszukiwań, który doprowadził mnie po wielu latach do odkrycia Liczb Planetarnych.
Z ich pomocą znalazłem kilka bardzo ładnie pracujących odległości czasowych dla polskiej giełdy, w zakresie od kilkuset do trzech tysięcy dni, a przy ich pomocy uzyskuję jedną lub dwie daty zwrotu w każdym miesiącu, natomiast co kilka miesięcy datę potencjalnie silniejszą od innych.
       Powstał blog Astronomia Finansowa.
Początkowo pisałem dużo o giełdzie, potem coraz mniej.
Życie jest bowiem dynamiczne, zmienia się hierarchia wartości.

Dotarło do mnie przesłanie Czerwonej Królowej: - Kto stoi w miejscu ten przegrywa, zatrzymuje się w rozwoju.
      Stwierdziłem, że nic nie muszę, a przymus uczestniczenia w rynkach finansowych zdiagnozowałem jako uzależnienie.
Postanowiłem zadziałać radykalnie.
W ten właśnie sposób zaczęła się moja przygoda z Bieszczadami, a profil bloga uległ zmianie.
       Teraz tytuł Astronomia Finansowa, biorąc pod uwagę treść bloga, wydaje mi się bardzo frapujący. Więcej – skłania do myślenia o tym, co jest w życiu ważne. Otóż pieniądze są ważne, ale nie najważniejsze.
W tytule jest na pierwszym miejscu astronomia - ona kojarzy się nie tylko z kosmosem, także z marzeniami o dalekich podróżach, sprawami niepojętymi i tajemniczymi. O tym piszę nieustannie.

Poza tym, jeśli mówimy o pisaniu o rynkach finansowych, na przykład można zajrzeć do bloga mego kolegi Marka Marcinowskiego i jego techniki Ichimoku.

Każdą cenę ustala podaż i popyt.
Jestem akurat na etapie upłynniania dwóch ton książek, które znajdowały się w piwnicy „przynależnej” do mieszkania ciotki.
Książki sprzedaję za grosze do warszawskich antykwariatów.
Bo one oferują dziesiątki, setki tysięcy książek, a te czekają na klienta.
                                                                                                          52. letni Cykl Kondratiewa - ten termin zna każdy inwestor. Kondratiew opierał się na notowaniach Dow Jonesa, oraz znacznie obfitszym materiale statystycznym: - historii światowej koniunktury gospodarczej, między innymi na cenowym szaleństwie z XVII wieku, pod nazwą tulipomania.                                                                            

                         Skala makro.

Precesja Ziemi wynosi 26 000 lat.
Z liczby 26 000 usuwamy dwa zera i miano. Zostaje 260.
W Tzolkinie – świętym kalendarzu Majów, rok ma 260 dni.
Tyle samo dni liczy rok w świętym kalendarzu starożytnego Egiptu.
A przecież przypadków nie ma.

Z liczby 260 usuwamy zero. Zostaje 26. 
26 lat to połowa Cyklu Kondratiewa i jedna tysięczna Precesji Ziemi
Szukając prawidłowości czasowych dla DJ z pomocą stałej Kondratiewa w perspektywie makro, przyjąłem jeszcze trzeci cykl – połowa połowy, czyli 13 lat.
 A więc mamy 52, 26, 13 lat.

Ciekawostka: - Księga Zohar podaje znaczenie liczby 13. 
13 to miłość, albo dłoń. 
Liczba 26 – to dwie dłonie, albo modlitwa, albo dwie miłości. 
Itd.
Wszystko co dobre powinno być proste.

Początek liczenia cykli opieram na znaczącym szczycie lub dołku w przeszłości.
Cykl kończy się punktem ekstremalnym – minimum lub maximum.
Zaczynamy z cyklem 52 lata, liczonym od górki z końca 1916 roku - szczytu koniunktury po rozpoczęciu pierwszej wojny światowej.


Proszę się nie sugerować liniami i liczbami umieszczonymi na rysunkach – one pochodzą z Etapu Poszukiwań.
Poniżej cykl 26 lat od szczytu 1929 do podwójnego szczytu w 1956 roku.



Niżej odległość 52 lata szczyt 1929 – dołek 1982 rok.

Odległość 78 lat (3 x 26) szczyt 1929 szczyt 2007.


26 lat od przełomu 1993/1994 do 2020.

13 lat od szczytu z końca 2007 do 2020.
104 lata (2 x 52) od pierwszego szczytu koniunktury w końcu 1915 roku do 2020.
I w ten oto sposób zabawiliśmy się w prognozowanie za pomocą Cyklu Kondratiewa i uzyskaliśmy w wyniku rok 2020.

Jak podaje literatura dotycząca fal Elliotta, żył w Ameryce inwestor (kowal), który grał na giełdzie. On dostrzegł prawidłowość: - cykle mają 11 lat, potem 12, 13, a potem zaczynamy liczenie od nowa.

Dla Wigu 20 mam w najbliższym czasie dwie daty: 15 – 25 października, potem 15 -18 listopada.