Staram
się tego unikać, lecz zdarza się, że idę bardzo uczęszczanym
bieszczadzkim szlakiem i to w szczycie sezonu.
Tak było, kiedy podchodziłem z Wołosatego, aby powtórzyć spanie na Krzemieniu, oraz przekonać się, jak wyglądają sławne już schody na Tarnicę.
Idę
ja, idą też inni ludzie.
Jedni
idą i milczą, a gdy coś więcej widać – kontemplują widoki i
ja kontempluję widoki.
Inni
– zarówno faceci jak i kobiety gadają, ględzą i paplają.
Wtedy,
żeby nie słuchać – przystaję, albo wyprzedzam.
Bo nie ma zmiłuj – wokół bardzo niezwykle przepiękny świat,
a tacy na nic nie patrzą, nic nie widzą, jeno gadają dla samego gadania.
Jednak
„takim” należy się odrobina wdzięczności, bo to dzięki nim uczymy mówić precyzyjnie i oszczędnie.
Wisława
Szymborska opisała typowe ględzenie w serii
„Podsłuchańce”.
No
więc biorę konewkę idę do kuchni a tam patrzę woda nie leci
no
to ja do łazienki odkręcam kurek i co woda nie leci
no
to ja do męża Stefan woda nie leci
a
on mi na to że jak się golił to leciała
no
to ja mówię ale teraz nie leci rusz się to sam zobaczysz
ruszył
się i zobaczył że woda nie leci
a
byłaś u sąsiadów pytałaś może u nich leci
nie
byłam nie zdążyłam to ty Stefan skocz i popytaj
poszedł
czekam wraca i mówi że u nich też woda nie leci
więc
mówię jak u nich nie leci to znaczy że nigdzie nie leci
i
usiadłam bo co miałam robić siedzę
aż
tu słyszę z łazienki jakieś bulgotanie
biegnę
i dzięki Bogu woda znowu leci
potem
do zlewu w kuchni tam też woda leci
no
to ja za konewkę i prędko podstawiam
i
wreszcie mogłam podlać moje kwiatki kochane
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz