środa, 31 stycznia 2018

Podsłuchańce

Staram się tego unikać, lecz zdarza się, że idę bardzo uczęszczanym bieszczadzkim szlakiem i to w szczycie sezonu.

Tak było, kiedy podchodziłem z Wołosatego, aby powtórzyć spanie na Krzemieniu, oraz przekonać się, jak wyglądają sławne już schody na Tarnicę.
         Idę ja, idą też inni ludzie.
Jedni idą i milczą, a gdy coś więcej widać – kontemplują widoki i ja kontempluję widoki.
Inni – zarówno faceci jak i kobiety gadają, ględzą i paplają.
Wtedy, żeby nie słuchać – przystaję, albo wyprzedzam.

Bo nie ma zmiłuj – wokół bardzo niezwykle przepiękny świat, a tacy na nic nie patrzą, nic nie widzą, jeno gadają dla samego gadania.

Jednak „takim” należy się odrobina wdzięczności, bo to dzięki nim uczymy mówić precyzyjnie i oszczędnie.

Wisława Szymborska opisała typowe ględzenie w serii „Podsłuchańce”.

No więc biorę konewkę idę do kuchni a tam patrzę woda nie leci
no to ja do łazienki odkręcam kurek i co woda nie leci
no to ja do męża Stefan woda nie leci
a on mi na to że jak się golił to leciała
no to ja mówię ale teraz nie leci rusz się to sam zobaczysz
ruszył się i zobaczył że woda nie leci
a byłaś u sąsiadów pytałaś może u nich leci
nie byłam nie zdążyłam to ty Stefan skocz i popytaj
poszedł czekam wraca i mówi że u nich też woda nie leci
więc mówię jak u nich nie leci to znaczy że nigdzie nie leci
i usiadłam bo co miałam robić siedzę
aż tu słyszę z łazienki jakieś bulgotanie
biegnę i dzięki Bogu woda znowu leci
potem do zlewu w kuchni tam też woda leci
no to ja za konewkę i prędko podstawiam
i wreszcie mogłam podlać moje kwiatki kochane






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz