poniedziałek, 8 stycznia 2018

Historia jednego łupka

Kilka lat temu, na wielotygodniowym biwaku u podnóża Chryszczatej, zafundowałem sobie kamienny stół.     
      A dokładnie był to kamienny blat z miejscowego łupka. Przyniosłem go z potoku, położyłem na podstawie z pnia i ten fakt niezwykle mnie uradował.
Stół jest bowiem sprzętem niezwykle istotnym w każdym gospodarstwie domowym.

Lubię zbierać ciekawe kamienie.
I muszelki.....
      Łupek przemawiał do mnie odległą historią. Przecież ten kamień pochodzi z dna Oceanu Tetydy, z ediakaru i liczy sobie bagatelka 600 milionów lat!
Kamienny blat dzięki temu zyskał na znaczeniu. Oto moje ówczesne gospodarstwo – Zbyszkowo Chryszczata. W reklamówkach widać zapas szyszek, natenczas to na ich gorącu głównie gotowałem.




Polubiłem ten stół..... 

Na kamienny blat patrzyłem z zadowoleniem, oraz z lubością. Czułem, że i on ma duszę.
Okazuje się, że można polubić wszystko – także kamień.
      Darzyłem ten łupek tak wielkim sentymentem, że w następnym roku załadowałem go do plecaka i przywiozłem na rowerze do Kołyby.
    Od góry 686 do przełęczy to było wchodzenie na piechotę z rowerem przy boku.
Od przełęczy Żebrak, zaczął się niezapomniany zjazd.
Niezapomniany, bo kamień ważył z 10 kg, a to przy mojej wadze dało się odczuć sporą bezwładnością – szusowałem jak ta lala!
Z początku trzeba tu hamować na serpentynach, a potem w dół, ile fabryka rowerowa da!
       Zjeżdżałem na granicy wypadnięcia z drogi - wiatr wyciskał łzy z oczu, szumiał w uszach, do których docierał tylko wizg opon! 
Drzewa migały. Wpadałem w fale na przemian zimniejszego i cieplejszego powietrza. To był wyjątkowy i niezapomniany zjazd.

W Woli Michowej łupek znalazł swoje tymczasowe miejsce w poszerzanych schodach. 


W ubiegłym roku zmieniła się koncepcja schodów – najpierw wyłuskałem łupek z trawy - poprzednie schody zdążyły bowiem zarosnąć - i znowu miałem kamienny stół przy namiocie.




W końcu ten płaski kamień wylądował w nowych schodach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz