środa, 24 stycznia 2018

Astrofizyk o samospaleniach

Dawno nie pisałem o sprawach niewyjaśnionych. To są frapujące zagadnienia do roztrząsania za pomocą własnego rozumu.
I nie jest to coś, w co można wierzyć lub nie wierzyć.
Należy to po prostu przyjąć do wiadomości, ponieważ są to tak zwane gołe fakty.
Bardzo starannie przesiewam wiadomości z ostatnich lat, a już ze szczególną uważnością podchodzę do informacji z doby internetu. Dziś otacza nas bowiem taka ilość bzdur informacyjnych, że można w nich zatonąć.
Czyli im fakty są starsze, i ostały się po weryfikacji, tym lepiej.

Fakty podaje Maurice Chatelain, astrofizyk, który pracował w NASA w projekcie Apollo i stworzył między innymi system radarowy dla misji księżycowej,

Dopuszczony do tajemnic Top Secret Security Clearance, znajomy Wernehra von Brauna, pracował także w słynnym instytucie RSI. Po ustaniu klauzuli tajności napisał kilka książek.
Oto trzy fakty z 1938 roku.

Dnia 7 kwietnia 1938 roku statek „Ulrich” znajdował się na pełnym morzu, na południe od Irlandii.
        Sternik John Greely stał od pewnego czasu sam przy sterze pilnując ustawienia dziobem do fali.
W pewnym momencie załogę zaniepokoiły powiększające się przechyły statku na lewą i prawą burtę. 
Czyżby nikogo nie było przy sterze?

Pobiegli do sterówki, a tam rzeczywiście nie ma nikogo!

Greeley zniknął.
W miejscu, gdzie stał, pozostała tylko mała kupka popiołu.
Wyglądało na to, że sternik został całkowicie spalony, przy czym nic innego wokół nie ucierpiało.

Tego samego dnia i o tej samej godzinie George Turner jechał ciężarówką do Liverpoolu.
W Upton-by-Chester nagle i nieoczekiwanie zgasł silnik, a ciężarówka stoczyła się do rowu.
       Policja, która przybyła na miejsce, stwierdziła, że ciało Turnera uległo całkowitemu spaleniu.
Na nietkniętym fotelu ciężarówki leżała mała kupka popiołu.
Poza tym wszystko, również kierownica i tablica rozdzielcza, było nietknięte.

Tego samego dnia o tej samej godzinie w Holandii, osiemnastoletni Wilhelm den Bruick, przejeżdżał samochodem w pobliżu Nimegue.
Nagle zgasł silnik i samochód stoczył się do rowu.
          Dalej było identycznie jak w przypadku zdarzenia pod Liverpoolem: - przybyła policja i stwierdziła, że na nienaruszonym siedzeniu kierowcy leży mała kupka popiołu.
Poza tym w samochodzie brak było jakichkolwiek śladów nadpaleń.

Jako że jedno z tych zdarzeń miało miejsce na pełnym morzu, drugie w Anglii, a trzecie w Holandii, nie od razu spostrzeżono, że wydarzyły się one tego samego dnia i o tej samej godzinie.
      Także znalazł się ktoś dociekliwy i zadał sobie trud, aby zmierzyć na mapie dokładne odległości pomiędzy miejscami opisanych zdarzeń.
Zdziwił się, ponieważ odkrył, że odległość pomiędzy pierwszym i drugim punktem jest identyczna jak pomiędzy drugim i trzecim i wynosi 547 km 700 metrów.
(Na marginesie: - zainspirowany tą odległością, jako pasjonat liczb powiedziałem sobie: - oto coś dla mnie i w tym trójkącie równobocznym odkryłem jedną ze stałych astronomicznych).

Maurice Chatelain wyjaśnia natomiast, jak możliwa była karbonizacja ciał bez naruszania tego co znajdowało się wokół nich.

Otóż podobny efekt można dziś uzyskać za pomocą kuchenki mikrofalowej, gdzie pieczenie zaczyna się od środka i można na przykład zwęglić wnętrze pieczeni nie ogrzewając nawet jej warstwy zewnętrznej.
       A Maurice wie, co mówi, bo jest specem od radaru, a kuchenka w uproszczeniu działa właśnie na falach radarowych.
Czyli zdrowe to jedzenie z kuchenki nie jest, ale to już temat do innej bajki.
W każdym razie autor przytacza inną historię, jaka mu się przydarzyła.

W 1976 roku spędzał wakacje u przyjaciela w Saint-Tropez Czytelnicy jego dwóch pierwszych książek zaprosili go na odczyt do Nicei i zaproponowali, że zaprowadzą go na górę o wysokości prawie dwóch tysięcy metrów, która wznosi się ponad miastem, aby pokazać mu ślad pozostawiony przez UFO, które lądowało tam kilka miesięcy wcześniej.
        Miejscem lądowania pojazdu okazała się polana znajdująca się pośrodku sosnowego lasu.

Wszystkie sosny były ścięte na wysokości jednego metra nad ziemią. Resztki pni były wypalone, ale w dziwny sposób.
Otóż zwęglenie znajdowało się wewnątrz pnia, natomiast kora była nietknięta. A więc nie mógł być to zwykły pożar, tylko jakieś intensywne promieniowanie.
        Poza tym spalona w chwili lądowania trawa tworzyła powierzchnię idealnego koła o średnicy 20 metrów.
Wewnątrz koła łąka zaczęła już odrastać i miała około 10 centymetrów, podczas gdy poza kręgiem ponad jeden metr.
Jednak najdziwniejsze było to, że ta odrastająca trawa była zupełnie inna od traw wokół – zupełnie jakby na skutek promieniowania nastąpiła mutacja i pojawił się nowy, nieznany gatunek.

Ale to nie trawa interesuje nas tu najbardziej, lecz zwęglone od środka pnie drzew.
      To zwęglanie od środka łączy się w jakiś tajemniczy sposób właściwie z każdym z wielu odnotowanych przypadków samospalenia, nie tylko z tymi trzema z 1938 roku.
Maurice Chatelain ubolewa, że jeszcze długo nie będziemy umieli wytłumaczyć przyczyny setek udokumentowanych samospaleń, a także komunikatów matematycznych zawartych w śladach z Marliens, Valensole, Sturno, czy Santa Monica.

Książka – Wysłannicy z Kosmosu, Maurice Chatelain.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz