Dawno nie pisałem o
sprawach niewyjaśnionych. To są frapujące zagadnienia do
roztrząsania za pomocą własnego rozumu.
I nie jest to coś, w co
można wierzyć lub nie wierzyć.
Należy to po prostu
przyjąć do wiadomości, ponieważ są to tak zwane gołe fakty.
Bardzo starannie
przesiewam wiadomości z ostatnich
lat, a już ze szczególną uważnością podchodzę do informacji z
doby internetu. Dziś otacza nas bowiem taka ilość bzdur
informacyjnych, że można w nich zatonąć.
Czyli
im fakty są starsze, i ostały się po
weryfikacji, tym lepiej.
Fakty
podaje Maurice Chatelain, astrofizyk, który pracował
w NASA w projekcie Apollo i
stworzył między innymi system radarowy dla misji księżycowej,
Dopuszczony
do tajemnic Top Secret Security Clearance, znajomy Wernehra
von Brauna, pracował także w słynnym instytucie RSI. Po ustaniu klauzuli
tajności napisał kilka książek.
Oto
trzy fakty z 1938 roku.
Dnia
7 kwietnia 1938 roku statek „Ulrich” znajdował się na
pełnym morzu, na południe od Irlandii.
Sternik
John Greely stał od pewnego czasu sam przy sterze pilnując
ustawienia dziobem do fali.
W
pewnym momencie załogę zaniepokoiły powiększające się przechyły
statku na lewą i prawą burtę.
Czyżby nikogo nie było przy
sterze?
Pobiegli do sterówki, a tam rzeczywiście nie ma nikogo!
Greeley
zniknął.
W
miejscu, gdzie stał, pozostała tylko mała kupka popiołu.
Wyglądało
na to, że sternik został całkowicie spalony, przy czym nic innego
wokół nie ucierpiało.
Tego samego dnia i o tej
samej godzinie George Turner jechał ciężarówką do
Liverpoolu.
W Upton-by-Chester
nagle i nieoczekiwanie zgasł silnik, a ciężarówka stoczyła się
do rowu.
Policja, która przybyła
na miejsce, stwierdziła, że ciało Turnera uległo
całkowitemu spaleniu.
Na nietkniętym
fotelu ciężarówki leżała mała kupka popiołu.
Poza tym wszystko, również
kierownica i tablica rozdzielcza, było nietknięte.
Tego samego dnia o tej
samej godzinie w Holandii, osiemnastoletni Wilhelm den
Bruick, przejeżdżał samochodem w pobliżu Nimegue.
Nagle zgasł silnik i
samochód stoczył się do rowu.
Dalej było identycznie
jak w przypadku zdarzenia pod Liverpoolem: - przybyła policja i
stwierdziła, że na nienaruszonym siedzeniu kierowcy leży mała
kupka popiołu.
Poza tym w samochodzie
brak było jakichkolwiek śladów nadpaleń.
Jako że jedno z tych
zdarzeń miało miejsce na pełnym morzu, drugie w Anglii, a trzecie
w Holandii, nie od razu spostrzeżono, że wydarzyły się one tego
samego dnia i o tej samej godzinie.
Także znalazł się
ktoś dociekliwy i zadał sobie trud, aby zmierzyć na mapie dokładne
odległości pomiędzy miejscami opisanych zdarzeń.
Zdziwił się,
ponieważ odkrył, że odległość pomiędzy pierwszym i drugim
punktem jest identyczna jak pomiędzy drugim i trzecim i wynosi 547
km 700 metrów.
(Na marginesie: -
zainspirowany tą odległością, jako pasjonat liczb powiedziałem
sobie: - oto coś dla mnie i w tym trójkącie równobocznym odkryłem
jedną ze stałych astronomicznych).
Maurice Chatelain
wyjaśnia natomiast, jak możliwa była karbonizacja ciał bez
naruszania tego co znajdowało się wokół nich.
Otóż podobny efekt można
dziś uzyskać za pomocą kuchenki mikrofalowej, gdzie pieczenie
zaczyna się od środka i można na przykład zwęglić wnętrze
pieczeni nie ogrzewając nawet jej warstwy zewnętrznej.
A Maurice wie,
co mówi, bo jest specem od radaru, a kuchenka w uproszczeniu działa
właśnie na falach radarowych.
Czyli zdrowe to jedzenie z
kuchenki nie jest, ale to już temat do innej bajki.
W każdym razie autor
przytacza inną historię, jaka mu się przydarzyła.
W 1976 roku spędzał
wakacje u przyjaciela w Saint-Tropez Czytelnicy jego dwóch
pierwszych książek zaprosili go na odczyt do Nicei i zaproponowali,
że zaprowadzą go na górę o wysokości prawie dwóch tysięcy
metrów, która wznosi się ponad miastem, aby pokazać mu ślad
pozostawiony przez UFO, które lądowało tam kilka miesięcy
wcześniej.
Miejscem lądowania
pojazdu okazała się polana znajdująca się pośrodku sosnowego
lasu.
Wszystkie sosny były
ścięte na wysokości jednego metra nad ziemią. Resztki pni były
wypalone, ale w dziwny sposób.
Otóż zwęglenie
znajdowało się wewnątrz pnia, natomiast kora była nietknięta. A
więc nie mógł być to zwykły pożar, tylko jakieś intensywne
promieniowanie.
Poza tym spalona w
chwili lądowania trawa tworzyła powierzchnię idealnego koła o
średnicy 20 metrów.
Wewnątrz koła łąka
zaczęła już odrastać i miała około 10 centymetrów, podczas gdy
poza kręgiem ponad jeden metr.
Jednak
najdziwniejsze było to, że ta odrastająca trawa była zupełnie
inna od traw wokół – zupełnie jakby na skutek promieniowania
nastąpiła mutacja i pojawił się nowy, nieznany gatunek.
Ale to nie trawa
interesuje nas tu najbardziej, lecz zwęglone od środka pnie drzew.
To zwęglanie od środka
łączy się w jakiś tajemniczy sposób właściwie z każdym z
wielu odnotowanych przypadków samospalenia, nie tylko z tymi trzema
z 1938 roku.
Maurice Chatelain
ubolewa, że jeszcze długo nie będziemy umieli wytłumaczyć przyczyny setek
udokumentowanych samospaleń, a także komunikatów matematycznych
zawartych w śladach z Marliens, Valensole, Sturno, czy Santa
Monica.
Książka – Wysłannicy
z Kosmosu, Maurice Chatelain.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz