Dobro
i Zło podobny owoc rodzą
Z
tego strapienia wyrwał Trurla dopiero krzyk przechodniów.
(wszędzie mogą być jacyś przechodnie):
– Pali
się!
A to się właśnie jego biblioteka paliła, ponieważ kilka cywilizacji, zawieruszonych przez niedopatrzenie wśród książek, zaatakowała zwyczajna pleśń, one zaś, wziąwszy ją za inwazję kosmiczną, czyli za najazd agresywnych istot, z bronią w ręku poczęły zwalczać intruza, i stąd ogień poszedł.
Spaliło
się wówczas prawie trzy tysiące Trurlowych ksiąg i drugie
tyle cywilizacji potrzaskało w płomieniach. Były wśród nich i
takie, co podług najlepszej rachuby Trurla mogły jeszcze
trafić na drogi ku Szczęściu Powszechnemu.
Po
ugaszeniu pożaru, w pracowni zalanej wodą i zakopconej po sam
sufit, usiadł Trurl na swym twardym stołku i dla pocieszenia
jął przepatrywać te cywilizacje, które ocalały, bo pożar zastał
je w szczelnie zamkniętym inkubatorze.
Jedna
z nich tak już się zaawansowała naukowo, że sporządziła lunety
astronomiczne i obserwowała przez nie Trurla, on zaś
dostrzegał szkiełeczka wycelowane w siebie, niczym najmniejszy
drobiazg kropelek rosy.
Uśmiechnął
się życzliwie na widok takiej gorliwości poznawczej, lecz zaraz
podskoczył, z krzykiem chwycił się za oko i pobiegł do apteki,
doznał bowiem bolesnego olśnienia, porażony przez astrofizyków
owej cywilizacji – promieniem laserowym.
Odtąd
nie przystępował już do mikroskopu bez ciemnych okularów.
Znaczne
luki, jakie uczynił pożar w szeregach kultur, należało wypełnić,
więc Trurl od nowa wziął się do sporządzania Angstremków.
Jednego
dnia zadrżał mu w ręku mikromanipulator i napęd, jaki właśnie
włączył, zamiast pożądania Dobra, okazał się chucią
Zła.
Miast
odrzucić zaraz popsuty preparat, włożył go do inkubatora, nękany
ciekawością, jaki też kształt potworny przybierze cywilizacja
złożona z istot nikczemnych już w powiciu.
Jakież
było jego oszołomienie, kiedy na szkiełku podstawowym ukazała się
wnet kultura całkiem przeciętna, ani lepsza specjalnie, ani gorsza
od wszystkich innych!
Trurl
za głowę się brał!
A
to dopiero! - wykrzykiwał.
Więc
z Dobrodziejaszków, Łagodytów, Zacników i Bliźniolubów
powstaje to samo, co z Wierciflaków, Paskudystów i Draniowców?
Ha!
Nic
nie rozumiem, lecz czuję, żem jakowejś prawdy bliski!
Tak
Dobro, jak i Zło rozumnym istotom zaszczepione,
podobny owoc rodzą – jakże to pojąć? Skąd takie fatalne
uśrednienie?
Pokrzyczał
tak, porozmyślał, lecz ani trochę nie rozjaśniło mu się w
głowie.
Schował
więc wszystkie cywilizacje do szuflady i poszedł spać.
Cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz