wtorek, 8 marca 2016

Śniadanie w Lutowiskach

Budzę się i wybieram nastrój na dziś: będzie taki, jak wczoraj, czyli pogodny.

Rano snują się gęste mgły, ale słońce szybko się z nimi rozprawia.

Postanawiam udać się do Lutowisk na śniadanie.
Gospodyni mówi, że w nocy było tylko plus jeden.
W ten oto sposób ominęło mnie brr - brr w namiocie.


Idę a jakbym podfruwał – przecież nie mam plecaka, został w pokoju.




Do Lutowisk tylko parę kilometrów. Od czasu do czasu pstrykam w interesujących miejscach.

Bocian wita - ależ naściągał gałęzi.

Siadam na tarasie przy zamkniętej jeszcze restauracji i zaczynam jeść. Naraz znikąd, z niebytu wyłania się luj – menel.
Nie jest to zwykły luj, to jest luj bieszczadzki. Jak się niebawem okazało, ten luj był lujem niezwykłym z zacięciem filozoficznym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz