Schodzę
z Otrytu, pogoda przepiękna, ptaki śpiewają, szlak pusty.
Dopiero na dole na drodze biegnącej przez las w stronę Smolnika, widzę stojące dwa samochody. Rejestracja
Rzeszów, pewnie drwale? Po kilkuset metrach widzę jednak kilku
młodych przeczesujących las wykrywaczami.
Odezwała
się pasja poszukiwacza skarbów: - zagaduję do młodych.
Swój
ze swoim porozumie się w mig. Wystarczyło, że wyjąłem z chlebaka
fanty znalezione na górze 686 Pod Wierchem.
I zaraz oglądam dzisiejsze trofea młodych: - klamry z wypukłym
carskim orłem z pierwszej wojny, jakiś medal. Kieszenie mają
wypchane amunicją, ale ta już jest z drugiej wojny.
Opowiadam
o militariach z cerkwii baligrodzkiej – wystawie, którą
zwiedzałem pierwszego czerwca.
(Nie
wspominałem jeszcze o tej wystawie na blogu, bo nie wolno było robić zdjęć
militariów, mogę tylko napisać, że eksponaty były jak z fabryki!
Karabiny, amunicja do dział, granaty, wyposażenie. Byłem jedynym zwiedzającym, miałem czas, więc pogadałem z panem kustoszem do woli o tym i owym)
Młodzi
słuchają z zaciekawieniem. Orientuję się, że z wiedzą o
historii to u nich słabiutko. No tak, rośnie pokolenie „pokoloruj
drwala”.
Czytelnicy
bloga znają anegdotę o tym tytule.
Cerkwisko
w Lutowiskach.
Niewielki
pagórek otoczony wieńcem starych lip. Kiedyś wznosiła się tu
perełka bieszczadzkiej architektury drewnianej – cerkiew pod
wezwaniem św. Michała Archanioła. Wzniesiono ją w 1898 roku.
Była
to okazała trójkopułowa świątynia z transeptem. Całość
otaczał wydatny dach okapowy wsparty na ozdobnych rysiach. Blacha
kryjąca główną kopułę została pokryta napisami w języku
starocerkiewnosłowiańskim.
Bryła
nawiązywała do tradycyjnej architektury ukraińskiej.
Zaprojektowana została przez zespół architektów ze Lwowa.
W
należącej do Polski części Bieszczadów podobnych cerkwii
było pięć. Do dziś dotrwała jedna w Bystrem koło Michniowca.
Cerkiew
z Lutowisk przetrwała wojenną zawieruchę. Do 1963 roku była
użytkowana jako łaciński kościół. Po 1963 roku opuszczona i
sukcesywnie niszczona. W końcu resztki cerkwii wykorzystano jako
budulec dla powstającej małej cerkwi w Dwerniku.
Oto
miniatura cerkwii z Lutowisk, stojąca na pagórku cerkwiska.
Na
następnym zdjęciu dwa dzwony z cerkwi: Mychajło (130 kg)
oraz Iwan (500 kg). Odlane przez rodzinę Felczyńskich
w Kałuszu koło Stanisławowa (dzisiejsza Ukraina).
Felczyńscy
to słynny w Europie ród ludwisarski, który odlewa dzwony od dwustu
lat.
Dzwony
zostały zakopane w ostatniej chwili przed deportacją ludności
Lutowisk w rejon Odessy w 1951 roku.
Odkopano
je w 1999 roku, kiedy do Lutowisk przyjechali potomkowie
wysiedlonych i wskazali miejsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz