czwartek, 17 marca 2016

Gwiazdy nad połoninami

Trwam w stanie półsnu, półjawy, myśli płyną ociężale. 
A niech sobie płyną. W tym stanie doczekuję momentu, kiedy niebo nad połoninami pokrywa się srebrnym piaskiem gwiazd.
Było mi tak dobrze, tak bajecznie  dobrze...... że w końcu musiałem usnąć, ponieważ pierwsze nocne zdjęcie ma godzinę 00:01.



Łuna bije najprawdopodobniej z Wetliny, bo to kierunek wprost na połoniny.

Do drugiego zdjęcia aparat przesuwam o 90 stopni w prawo. Poświata z kierunku Ustrzyki Dolne?

Przychodzi czas na głębsze refleksje.

Co jest w życiu ważne?
Suma wrażeń jest ważna, przeżycie czegoś nowego, innego, niecodziennego. Tylko takie rzeczy się pamięta, reszta zwykłej codziennej krzątaniny staje się sieczką i pamięć szybko tej sieczki się pozbywa.        
      Popróbować innego, nie poddawać się presji nocy pod dachem, jest to więc rzecz chwalebna, oczywiście, jeśli kogoś to kręci.
Bo przecież nic na siłę, każdy żyje po swojemu.

Tyle tylko, że kiedy uciekamy na noc pod dach, tracimy kontakt z tym, co wokół, odcinamy się od przyrody, która wcale nie idzie spać, tylko żyje swoim nocnym życiem.
       Cały czas mam na myśli miejsce niecodzienne, takie jak tu.
Jak było pierwszej nocy na Otrycie?
Dobrze było!
Oraz ciekawie i wietrznie.
      A wiało coraz mocniej. Namiot miałem ustawiony na skraju starego bukowego lasu, akurat wejściem do południowego wiatru, na samym szczycie widokowego miejsca. Po sesji zdjęć nocnych, ciepłe podmuchy uderzały silnie i próbowały zamienić namiot w samolot.

Co jest jeszcze ważne? Jest takie hasło: będzie pan (pani) zadowolona!
Bycie zadowolonym jest bardzo ważne. Dlatego na tak wiele sposobów o tym piszę.
        Zadowolenie to stan umysłu, tak jak szczęście.
Żeby doznać tego stanu, wcale nie trzeba dotrzeć w tak magiczne miejsca jak Otryt.
Takie miejsca pomagają, ale konieczne nie są.
Konieczna jest natomiast wycieczka w głąb siebie, ten skok kwantowy jak nazywał to Osho. Tam wewnątrz siebie znajdziemy zadowolenie i szczęście.

Franz Kafka ujął to w ten sposób:
Można nigdzie nie wyjeżdżać. Można siedzieć w zamkniętym pokoju, a szczęście samo potoczy się do naszych stóp.

Dziś ujmę to w sutrach. Sutry czyta się łatwo, bo są one krótkie.



Smutna to prawda, ale spora część społeczeństwa coraz mniej czyta. Pewnie dlatego, że nie ma czasu.

Bywa, że starzy ludzie twierdzą, że w książkach są wypisywane głupoty, a od czytania tylko wzrok się traci.
I udają się albo na piwo, albo do kościoła.
      Młodzi natomiast..... No ci to dopiero nie mają czasu, gonią, prześlizgują się tylko po tytułach.
Lub są wyluzowani jak mój dorosły wnuk. I tłuką „w ludziki”, czy inne gry. Trzymają oburącz swoje gadżety i pracują wzrokiem i kciukami.

Wnuku, przyjedź w Bieszczady – zapodaję.
- Pytanie: - ile godzin trzeba jechać z Warszawy?
- Wyjaśniam: - 9.
- Odpowiedź wnuka: - dziadku chyba cię pogięło?
Ja się nie obrażam, bo wnuka kocham.
W każdym razie dziadek trzyma się prosto, natomiast wnuk po godzinnej jeździe na rowerze dwa dni odpoczywa.

Czyli: - Obrazki? Tak.
Nieco więcej treści? - Nie.

Dawno minęła północ, wszystko wokół porusza się w tańcu cieni i huczy, a ja wybiłem się ze snu.
     Siedziałem na ławeczce, a wiatr wył w gałęziach i przyginał je razem z całymi drzewami, a także szarpał niedalekim namiotem. Minęło może pół godziny i wiatr zamienił się w wichurę, nastąpił prawdziwy koncert wichury.
Las jęczał opętańczo i trzaskał, a kolejne uderzenia wichury nadchodziły falami.
       Pomyślałem, że lepiej będzie, jak obciążę namiot swoją osobą, bo jeszcze mi odfrunie.
W nocy kilka razy budziłem się i rejestrowałem słabnące już powiewy.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz