Jest bardzo miło oraz niezwykle
przyjemnie.
Ze wszystkich stron
pięknie i chmury cudne. Gorąc już się przełamał, temperatura spadła o kilka
stopni. Wieje taki przefantastyczny pachnący wiatr….
Nozdrza same się rozdymają.
Anioł mnie tu
przyprowadził. Dziękuję.
Tu i Teraz i na dzisiejszą noc
ta góra jest moim domem.
Słońce coraz niżej.
Słychać kroki: - na górę
wpada młoda para. Ona i on mają czerwone z wysiłku i spocone twarze. Najpierw
on jej robi zdjęcie, potem ona jemu. Zadyszani rozglądają się i patrzą na mnie.
- Czy pan może nam zdjęcie?
- Oczywiście, że mogę.
Sugeruję, żeby stanęli nietypowo
- przodem do siebie w odległości i podali sobie wyciągnięte ręce. Za nimi cudo
bieszczadzkiego widoku.
Cykam z lewej strony, potem nieco z prawej.
Ładna para. Super wyszło,
bo nieszablonowo. Młodzi zadowoleni – góra zaliczona i wio w dół.
Cały świat tak biegnie,
spieszy się. Jeszcze kilka lat temu robiłem tak samo.
Potem wpadłem w inny, wolniejszy rytm: - w
tym rytmie wyraźniej widać piękno wokół, kwiat w ogrodzie, pierwszą gwiazdę na
wieczornym niebie, piękną twarz drugiego człowieka. To wszystko pobudza do
tańca i śpiewu. Otacza cię prawdziwa świętość. Lecz dostrzeżesz to tylko wtedy,
gdy potrafisz się bawić.
A gdy świętujesz, masz
wolny czas, potrafisz się bawić, może jesteś arystokratą?.
Anglik odwiedził po raz pierwszy Stany Zjednoczone. W
trakcie podróży po Zachodnim Wybrzeżu podjął rozmowę z Amerykaninem.
- Bardzo podoba
mi się wasz kraj. Są tu piękne kobiety, wspaniałe miasta….. Ale jeżeli miałbym
być całkowicie szczery, faktem jest, że nie macie arystokracji.
- Czego nie
mamy? – spytał Amerykanin.
-
Arystokracji.
- A co to
takiego?
- Są to
ludzie, którzy nic nie robią. Oni po prostu mają ciągle czas wolny.
- Ach tak –
powiedział Amerykanin ze zrozumieniem. Mamy takich ludzi w naszym kraju, ale
nazywamy ich włóczęgami. (Osho)
Arystokrata, czy włóczęga,
jak się okazuje to dla niektórych niemal to samo. Niemal to samo……
Pisałem o filmie „Jak zostać królem”…..
Ciężka niewola
arystokracji. A wolność włóczęgi.
Takie tam refleksje
przychodzą do głowy w oczekiwaniu na spanie pod gwiazdami.
Zbliża się zachód,
temperatura 23 stopnie. Wydoiłem całą wodę, schodzę do źródełka napełnić
butelkę.
Jak to jest urządzone?
Taka góra, a Bozia dostarcza wodę na sam szczyt? I to jaką wodę!
Jestem teraz gospodarzem
na tej boskiej górze. Przychodzi niezwykle silne uczucie, że jestem u siebie. No tak, to babcia z Myczkowic.
Rozkładam spanie w
kierunku na wschód. Prześliczne łóżeczko, a jaka sypialnia!
I dodatkowo ten Hotel jest bezpłatny.
Taki niepowtarzalny lejek
się tworzy.
To jest nabożeństwo, to jest ceremonia zachodu. Przychodzi nagła potrzeba prawdziwej modlitwy. Odmawiam urywek Prefacji:
Zaprawdę
godnym i sprawiedliwym,
słusznym i zbawiennym jest
Być uważnym, pełnym pasji
Dobra wasza, gwiżdżą ptaki
I tego trzymać się trzeba.
Zaprawdę
godnym i sprawiedliwym,
słusznym i zbawiennym jest
żeby człowiek w życiu onym
sprawiedliwym był i godnym
żeby człowiek był człowiekiem
lecą liście, szumi w lesie
wiatr z obłoków warkocz plecie
i tego trzymać się trzeba.
-
Zaszło słońce a
przyleciały duże latające mrówki. Zupełnie obsiadły przygotowane spanie. Setki mrówek
ze skrzydełkami obsiada śpiwór. Strząsam, ale nic to nie pomaga – leci jeszcze
więcej nowych. Odbywa się misterium przelotu mrówek. Nie ma wyjścia, już po ciemku przenoszę spanie ze wschodniej
strony, gdzie jest prawie płasko jak było widać, na stronę zachodnią od
ścieżki. Miał mnie budzić świt na wschodzie. Trudno. Po stronie zachodniej
mrówek prawie nie ma, ale za to jest miejsce na spadku, da się chyba spać,
tylko, że jest tego miejsca na jakieś trzy metry, bo metr dalej może nie
przepaść, ale już można spaść elegancko całkiem.
Zapada noc niebywała. Jejku, jak mam
Uroczyście w środku! Do nieba zaraz ulecę, czy jak? Plecy swędzą, może skrzydła
mi rosną? To energia tak hasa po człowieku.
Sceneria nowego,
pochylonego w dół miejsca w Boskim Hotelu Siedem Gwiazdek powoduje, że sen
przychodzi dopiero koło północy.
Amen,amen, dziękuję Aniele.
Budziłem się kilka razy. A
to były silne podmuchy wiatru na twarzy, a to bujające się trawy, a także kilka razy
sprawdzałem, czy nie spadam. Nie dane mi było i tym razem pospać.
Jest jeszcze ciemna noc, a
słyszę głosy. Wiele głosów.
Boziuniu, spać jeszcze bym chciał, a tu lezą jacyś.
Synchroniczność działa bezbłędnie, godzina 3.33 oczywiście.
Letni poranek 1991roku r czystość wypełnia płuca,nogi niosą ścieżką ku górze aby stanąć na szczycie i napoić oczy przestrzęnią wolności.Jestem ,a tu niespodzianka,on zgrywający fotografa i prześliczna ona pełna nagości,a wokół caryńska ,letni dzień. Te zdjęcia przywołują młodzieńcze wspomnienia,bezcenne. pozdrawiam Mirek
OdpowiedzUsuń