Jeszcze dwa zdjęcia z
pierwszych chwil na Smreku o zachodzie słońca.
Na pierwszym spojrzenie w kierunku
Cisnej – północny zachód.
A na tym jestem już w kotlince,
w której mam spać.
A więc siedzę na materacu. Jest noc.
Naraz na szlaku na górze, obok ławek, w
miejscu, z którego zszedłem pojawia się światełko czołówki (latarka noszona na
czole)
Po chwili dołącza do niej
drugie światełko i trzecie.
Kurcze. Chciałem być sam.
Czekam, aż sobie ci
turyści pójdą. Muszą się tu szwendać po nocy?
A tu po kilkunastu minutach jedno światełko schodzi w dół
wyraźnie do mnie…..
Po chwili słyszę: - „dobry wieczór”. To młoda dziewczyna.
Nie jestem w tym momencie zadowolony
z towarzystwa, dlatego odpowiadam „dobry
wieczór” dopiero po chwili wahania i to niezbyt radosnym głosem. Właściwie
jestem nastawiony wrogo.
Dziewczyna: - „Proszę pana, jest nas kilkoro, chcielibyśmy tu spać, czy nie będzie
pan miał nic przeciwko temu”? I tym pytaniem mnie ujęła.
Młodzi
ludzie są zachwyceni światem, przyrodą, i odważni, a więc tacy jak ja.
Ulotniła się wrogość we
mnie i odpowiadam: - „ Jak mogę mieć coś
przeciwko, jeśli ta dolinka jest tak samo moja jak i wasza”?
- Czy tu są węże? – pada następne pytanie.
- Tu nie widziałem żadnego – informuję zgodnie z prawdą.
Dziewczyna wydaje się
uspokojona i wraca na górę do swoich. Po chwili w dół schodzi kilka par
dwudziestolatków.
Moszczą się cichutko niedaleko. A niebo w
pełnej gwiezdnej krasie, z Wielkim Wozem prawie ponad nami. Taka atmosfera, jakbyśmy byli w świątyni. Bo jesteśmy w Świątyni Natury.
Przyzwyczajam się do sąsiedztwa młodych. Zrobiła
się grupowa spalnia, ci młodzi zachowują się godnie. Rozmawiają
szeptem. Wydaje się nawet, że są wręcz w nabożnym skupieniu. Przecież Świątynia narzuca takie zachowanie. To z powodu tego
fantastycznego miejsca na szczycie i bycia tu w nocy.
Tak, jest tutaj niecodziennie,
miejsce raz, a dwa to grupowe spanie pod gwiazdami, to dla mnie nowość.
Młodzi ułożyli się w
odległości akurat, nie za blisko i nie za daleko. Patrzę na gwiazdy i słucham
dobiegających szeptów. Znam ten wpływ miejsca i czasu na ludzi. Tak Natura
wymusza szacunek. Tak samo zachowywali się przecież rozhukani chłopcy w
schronisku Koniec Świata. Naraz krzyk zamienili w szept i zaczęli mówić szeptem nie pouczani, sami z
siebie.
Jest ciepło, jest błogo.
Młodzi szepczą między sobą. Najpierw boczyłem się, a teraz czuję ciepło w sercu dla młodych, już ich lubię, i z tym uczuciem
dopiero koło północy usypiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz