środa, 23 kwietnia 2014

Żmijowa niedziela

W ciągu dnia na trasach, którymi chodzę, nie ma turystów. Przez tydzień wędrówek nie spotkałem ani jednego turysty. A czas dobry, bo dużo widać, gdyż buki i inne drzewa liściaste są bez liści.
Spotykam tylko robotników leśnych ładujących metrówkę na ciężarówki, lub panów pilarzy, czyli drwali.
Oto skończona robota mego znajomego drwala, z którym niedawno tak obficie pogadałem.
     
     



W niedzielę nikt nie pracuje. Tylko ptaki świergolą, szum potoków, chrzęst żwiru pod butami,
obłoki i myśli w głowie jak obłoki. A wokół widoki, widoki...... Drogę znienacka kilkakrotnie przebiegają sarny - nieudane zdjęcia.
 W przyszłym roku w okolicach pomnika Żubra, przy drodze na Żebrak, zakwitną kolorowe łubiny.
Co ty? Jasnowidzem jesteś?
Chyba nie jestem...... chociaż nieraz być może, być może......
Proste ma być: - posiałem pracowicie ziarenka w odpowiednich miejscach, obok innych łubinów.
W maju 2015 będzie tutaj pięknie!
       
       
   

Myśli nie dotyczą chwili obecnej, tylko żeglują pomiędzy przeszłością i przyszłością. Taka ich natura. Wystarczy jednak być uważnym, czujnym, żeby one stanowiły tylko dalekie tło.
    O konieczności zachowania czujności w wędrówce, możesz się przekonać, gdy natkniesz się niespodziewanie na czarną żmiję zygzakowatą, która się wygrzewa na środku drogi. Gdy jest dość daleko, nie ma potrzeby się bać.
Owszem, zdarzały się niemiłe spotkania oko w oko, gdy w tamtym roku jadłem obiad przy namiocie, a wtem coś poruszyło się w trawie o metr z boku, popatrzyłem szybko w tę stronę i zamarłem: - brązowa żmija zygzakowata pełznie powoli. Popełzła w swoją stronę. Uff! Mogłem po chwili dalej jeść.
      Ale wtedy gwałtownie serce się budzi i bije mocno, jest także jak najbardziej miejsce na strach. Tylko głupcy się nie boją. Do wilków przywykłem, z czasem także do węży i żmij można przywyknąć. A wśród ludzi nie zdarzają się żmije?
Podobno dla zdrowego dorosłego, ukąszenie nie jest problemem. Nie dostaje się nawet gorączki. Niebezpiecznie jest tylko dla dzieci, starszych i chorych na serce.
Niby nie podpadam pod żadną z tych kategorii, chociaż...... często zachowuję się jak dziecko i tak samo się czuję, więc bliżej niż trzy metry nie podchodzę.
     

  

W powrotnej drodze, prawie w tym samym miejscu, spotykam brązową koleżankę poprzedniczki.
     To jest żmijowe miejsce.
Mój znajomy w jednym z miast hoduje egzotycznego węża w terrarium. Dał mi go pogłaskać. Szok! Spodziewałem się czegoś nieprzyjemnego, śliskiego. To przesądy pokutują w naszych wyobrażeniach. Wąż ma ciepłą, delikatną, aksamitną skórę! Jest po prostu bardzo miły w dotyku.
     
      

I ma koniec zdjęcie wieczorne z Panem Księżycem.







   

1 komentarz: