Budzi mnie pierwszy brzask.
Ten pierwszy brzask, to jest właściwie jeszcze noc.
Jest 3.33.
Tylko trzy godziny snu? To w zupełności wystarcza!. Przecież cały czas trwa Boski
Spektakl. I spać w czasie Spektaklu? Górne zdjęcie to jeszcze zachód słońca wczoraj. Dolne zdjęcie to barwa świtu. Chodzi o porównanie kolorów zachodu i wschodu.
Do wschodu słońca ponad
godzina, ale zwijam manele do plecaka i razem z poderwanymi młodymi podchodzimy
kilkadziesiąt metrów do skał po wschodniej stronie Smereka.
Młodzi w zachwycie! Ja w zachwycie!
Zachwycamy się wspólnie miejscem, oczekiwanym wschodem słońca, Bieszczadami w
ogóle. Młodzi są podekscytowani i wspaniali. Bo co tu pisać. Zobaczcie sami jak
bajkowo na tym dachu świata pokazują się kolory.
To warto samemu zobaczyć i
odczuć wewnątrz.
Opowiadam trochę o swoich
bieszczadzkich przygodach, ale także rozmawiamy o UFO, paranormalnych ludziach,
trójkącie bermudzkim, astronomii finansowej i blogu.
Coraz jaśniej.
I jest już ten
niepowtarzalny wschód słońca oglądany ze Smereka. Widać stąd Solinę.
Przesympatyczni młodzi.
Ale nagadałem się już dość. Chcę być sam.
Jest cudna pora, wewnętrzna
radość kipi, fantastyczne światło, niecodzienne widoki.
Już po piątej. Jeszcze rzut oka na miejsce, gdzie spałem.
Żegnamy się i wyruszam dalej.
Jest nieziemsko!
Jest bosko!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz