niedziela, 20 kwietnia 2014

Od osamotnienia do samotności

Powtarzanie sprzyja zapamiętaniu: - osamotnienie to choroba, samotność to zdrowie.

Samotnym - samotną byłeś - byłaś zawsze, tylko nie zdawałeś sobie z tego sprawy.

Warszawskim metrem jadę zwykle na spacer do Lasu Kabackiego. Siedzę w wagonie otoczony milczącymi ludźmi zapatrzonymi w świat swych fantazji, a coraz częściej wyłączonych z Tu i Teraz za pomocą słuchawek w uszach. Nikt nie rozmawia z obcym.
Ściany wagonu oklejone zachętami, by jak najwięcej kupować. Na plakatach młodzi piękni ludzie obejmują się czule i uśmiechają radośnie, ekskluzywne jachty, beztroskie dzieci tańczą na słonecznej plaży. Czarujące dziewczęta gotowe zawsze obsłużyć cię w samolocie, czy statku.
     To świat iluzji, bo wokół rzeczywistość krzyczy: - osamotnienie!
Osamotnienie to dziś ciężka, powszechna choroba i cierpienie. Psychiatrzy i psycholodzy kliniczni mówią o tym jako najczęściej wyrażanej skardze i przyczynie nie tylko wzrastającej liczby samobójstw, ale także alkoholizmu, narkomanii, wielu psychosomatycznych objawów
(bóle głowy, żołądka, pleców) i ogromnej liczby wypadków samochodowych.
    Wszyscy w coraz większym stopniu są narażeni na chorobę zakaźną, jaką jest osamotnienie.
Dlaczego z wielu spotkań i przyjęć u znajomych wracamy smutni i z poczuciem pustki?
Głęboko zakorzeniona rywalizacja między nami powstrzymuje nas przed wzajemnym otwieraniem się i zawieraniem znajomości, które trwałyby dłużej niż samo spotkanie.
     Odczułem to bardzo, bywając w domach, gdzie się pije alkohol. Ja nie piję już w ogóle. Piwa także, żeby nie było wątpliwości.
W Ciężkowicach do mnie dotarło, że alkohol obniża wibracje ciała. Unikaj go, jeśli nie chcesz trwać w psychicznym odrętwieniu. Za kilka dni opiszę swoją drugą bieszczadzką przygodę z alkoholem, tym razem w Siekierezadzie w Cisnej.
     - Mogę pojeść, ale ile można?
     - Mogę chwilę porozmawiać o niczym.
     - Tematy gazetowe są poza moim zainteresowaniem.
     - Lubię słuchać, gdy trafi się ktoś opowiadający ciekawie cokolwiek.
     - Potrafię także opowiadać, ale teraz tę pasję wyładowuję w pisaniu na blogu.
     - Bardzo szanuję ludzi, którzy potrafią twórczo milczeć.
     - Męczą mnie ludzie wylewający z siebie potoki słów, aby tylko zabić ciszę.
     - Nie uznaję hipokryzji, dlatego moi znajomi wiedzą, że uznaję zasadę: - masz coś do powiedzenia to mów. Nie masz nic do powiedzenia to milcz.
Słowa, słowa..... one także sygnalizują osamotnienie: - miło cię widzieć, mam nadzieję, że znowu się spotkamy, jesteś mile widziany, wpadnij niebawem. Taki język w naszym smutnym, narzekającym społeczeństwie nie uleczy ran osamotnienia, ponieważ nasza prawdziwa rana boli tam, gdzie nikogo nie wpuszczamy.
Korzenie osamotnienia są bardzo głębokie i nie uwolni nas od niego optymistyczna reklama.
Te korzenie osamotnienia wynikają z przekonania, że nie ma nikogo, kto niesie i daje miłość za nic, że nie ma miejsc, gdzie możemy okazać słabość bez obawy, że zostanie to wykorzystane.
     Wiele małych codziennych odrzuceń - czyjś sarkastyczny śmiech, gwałtowna uwaga, energiczna odmowa, gorzkie milczenie - są w gruncie rzeczy niewarte uwagi, lecz pobudzają podstawowy ludzki lęk o to, że zostaniemy opuszczeni.
   
        "Domownikami moimi stały się ciemności". (Ps 88,19)

A przecież nie ma ciemności, może być tylko kompletny brak światła. (Einstein)

Zbyt często robimy wszystko co możliwe, by tylko uniknąć osamotnienia. Nasza kultura stała się niezwykle pomysłowa w unikaniu bólu, i to zarówno bólu fizycznego, jak i duchowego. Nie tylko chowamy naszych zmarłych, starając się by wyglądali jak żywi, ale także skrywamy nasze cierpienia. To jest stan narkotyczny, do którego przyzwyczailiśmy się i ogarnia nas panika, gdy nie ma nikogo, ani niczego, co mogłoby zapełnić nasz czas.

     "Zrób coś, nie siedź bezczynnie - to podpowiedź diabła".  ( Osho )

Kiedy nie mamy planów, przyjaciół których można odwiedzić, książek do przeczytania, nie oglądamy telewizji lub nie słuchamy radia - jesteśmy całkowicie zostawieni samemu sobie i ogarnia nas lęk. Boimy się tego doświadczenia, więc robimy wszystko, by się czymś zająć i kontynuować dalej grę w iluzję.
John Lennon mówił: - "Odczuj swój ból". Jest to jednak trudne.

Żyjemy w społeczeństwie ludzi coraz bardziej osamotnionych, którzy bez powodzenia szukają wzajemnej miłości, cierpią z powodu nie spełnionych pragnień.
A wystarczyłoby zajrzeć do ..... samego siebie.

Kiedy nasze życie przestaje być wewnętrzne i prywatne, rozmowa staje się zwykłym plotkarstwem. Tak rzadko spotykamy człowieka chcącego nam przekazać jakieś informacje, których nie przeczytał w gazecie - internecie - nie usłyszał z telewizora.
W większości przypadków różnica między takim człowiekiem a nami jest taka, że on czytał gazetę, której myśmy nie czytali.
Im bardziej brakuje nam życia wewnętrznego, tym wytrwalej i rozpaczliwiej szukamy informacji z zewnątrz.
       Możemy być pewni, że osoba przeładowana wiedzą, której wydaje się, że wie może nie wszystko, ale bardzo dużo, od dawna nie miała żadnych wieści od ..... samego siebie.

Podstawowym zadaniem każdej szkoły powinna być idea ochrony czasu wolnego - łacińskie słowo schola znaczy czas wolny.
Tylko wtedy można lepiej zrozumieć nasz świat i siebie samych.
Tylko wtedy można uchronić edukację przed zdegenerowaniem się w jeszcze jedną formę współzawodnictwa i rywalizacji.

Problem jednak tkwi w tym, że my tej wolności się lękamy.....

Co należy zrobić, aby nie wpaść w zaborcze objęcia towarzyszy życia?
Przyjaźń i miłość nie powinny się zamieniać w lękliwe przylgnięcie do siebie. One domagają się łagodnej, wolnej od lęku przestrzeni, w której możemy się do siebie zbliżać, ale też oddalać. To jest zupełnie tak samo, jak wdech i wydech, noc i dzień.

I to się dzieje, odkąd w ceremoniach ślubnych cytuje się słowa Kahlila Gibrana:

    Śpiewajcie i tańczcie i bądźcie weseli,
    ale zostawcie też sobie chwile samotności.
    Bo nawet struny lutni są rozdzielone,
    choć rozbrzmiewają tą samą muzyką.
    Żyjcie razem, jednak nie za blisko,
    albowiem i kolumny w świątynia stoją osobno,
    a dąb i cyprys
    nie rosną jeden w cieniu drugiego.

Dopóki osamotnienie trzyma nas razem dzięki nadziei, że wspólnie nie będziemy już sami, dopóty będziemy się nawzajem dręczyć niespełnionymi pragnieniami.
Ludzie cierpiący z powodu osamotnienia szukają ostatecznego rozwiązania w nowym kochanku, czy wspólnocie, nadając swym oczekiwaniom charakter niemalże mesjański.
Umysł podpowiada, że to tylko samooszukiwanie się.
Na pierwszy rzut oka zadziwia fakt, że ludzie, którzy mieli trudne układy z rodzicami, braćmi, lub siostrami, rzucają się na oślep w związki obarczone ciężarem, w nadziei, że od tej chwili wszystko się zmieni.

Terapią może być otwarcie się na drugiego człowieka, ale trzeba też umieć się zamknąć, chronić swą wewnętrzną tajemnicę, zostawić jakiś maleńki margines intymności i tajemniczości.
Tylko ten, kto potrafi zachować tu proporcję, może budować prawdziwą przyjaźń i miłość, czyli trwałe związki.
Zdrowy i głęboki związek między ludźmi wymaga nie tylko wzajemnego otwarcia, ale także wzajemnej, pełnej szacunku ochrony niepowtarzalności drugiego.
     Świat wypełniony jest pustą paplaniną, łatwymi zwierzeniami. Ileż to gazet próbuje zyskać czytelników, dostarczając intymnych szczegółów z życia innych ludzi.
     Zranione serce woła, aby coś zrobić tym osamotnieniem.
Więc co zrobić?

       Zamiast uciekać od osamotnienia i próbować o nim zapomnieć, albo mu zaprzeczać, należy go obrócić w owocną samotność. Należy tylko pozwolić, aby wytrysnęła Krynica Samotności.
Aby to zrobić, trzeba jednak znaleźć w sobie odwagę, by pustynię osamotnienia zamienić w Kwitnący Ogród Samotności. Wymaga to nie tylko odwagi, ale i silnej wiary.
Bo trudno uwierzyć, że sucha pustynia może zrodzić bogactwo kwiatów, a osamotnienie kryje w sobie nieznane piękno.
Przejście od osamotnienia do samotności jest jednak początkiem każdego duchowego życia, ponieważ jest
    - odejściem od niepokoju zmysłów do spokoju ducha
    - od pragnień wychodzących na zewnątrz ku skierowaniu się do wewnątrz
    - od pełnego lęku lgnięcia do radosnej zabawy.

Pewien młody napisał zgrabnie:
   - Kiedy ogarnia mnie świadomość, że osamotnienie może być progiem, a nie śmiertelnym końcem, nowym stworzeniem, a nie grobem, miejscem spotkania, a nie otchłanią, wtedy czas traci swe straszliwe szpony. Wówczas uwalniam się od szaleństwa aktywności, przytłoczenia i obaw o utratę okazji.
Niełatwo uwierzyć, ale jest to prawda.

Często szukamy ludzi, którzy mogliby zdjąć z nas ten ciężar osamotnienia.
 I tylko czasami trafiamy na osobę, która powiada : - Gdy szukasz guru, jesteś głupcem. Największym guru jesteś ty sam dla siebie. Przestań biegać, ucisz się i uspokój. Wsłuchaj się w swą własną walkę. Odpowiedź na twój problem kryje się w twym własnym sercu. Tam jest największy skarbiec, tylko go otwórz, po co szukać gdzie indziej?

Prawdziwym duchowym przewodnikiem jest ten, kto zamiast radzić nam, co robić albo do kogo iść, zaleca, by pozostać samemu i podjąć ryzyko wejścia we własne doświadczenie.
Dzięki takim radom zobaczymy, że wylewanie kropel wody na pustynię naszej duszy nie pomoże, ale gdy sięgniemy wystarczająco głęboko pod piach, pod powierzchnię naszych bolączek, znajdziemy tam życiodajne źródło.
        Uczyć się czuwać, czekać na świt, cieszyć z małych rzeczy - może to właśnie znaczy być człowiekiem.
Niełatwo w to uwierzyć, ponieważ stale lgniemy do ludzi, książek, planów, mając nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Ciągle próbujemy różnych rodzajów znieczulenia, szukając raczej psychicznego odrętwienia niż wyostrzenia zmysłów.
Ale .... przynajmniej bądźmy świadomi tego, że sami siebie oszukujemy i na własne życzenie brniemy w ślepe uliczki.
  
Gdy to wszystko przeczytałeś - aś, teraz już wiesz, że:
       - w twoim smutku jest radość.
       - wśród lęków jest spokój
       - w tym dojmującym osamotnieniu jest ukryta krynica samotności.
       - ocierasz się właśnie o oświecenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz