sobota, 19 kwietnia 2014

Księżycowa noc



 Pod podłogą domu, dokładnie pomiędzy kuchnią a wejściowym korytarzem, lisica urodziła młode. Pierwszej nocy gdy  przyjechałem do Kołyby, młode zachowywały się cicho, tylko piszczały – udawały myszki.
    Ponieważ także zachowywałem się cicho, a już na pewno nie miałem zamiaru ich mordować, drugiej nocy młode zaczęły najpierw śmielej dokazywać, a potem się nawalać. Ta awantura pod deskami podłogi obudziła mnie w środku nocy.
      Przez moment byłem zły na lisy, lecz gdy spojrzałem w okno……
       


 Za oknem jasna, księżycowa, cudna noc! Złość ulotniła się w oka mgnieniu, a jej miejsce zajęła wdzięczność dla lisków, że mnie obudziły.
  


Fruu za aparat i na dwór!
   
Zimno, koło zera. Ależ wszystko wokół wygląda bajkowo w tym księżycowym świetle!
               Zachwyt! Zachwyt!!! Boziuniu jak cudnie!
No to do dzieła - będę próbować swych sił w fotografii nocnej bez statywu.
Na razie sam księżyc, zobaczymy jak to wyjdzie. Zrobiłem kilkanaście zdjęć, tylko jedno wyszło nie poruszone. Nabiorę wprawy?
     




Wracam do domu, żeby się ogrzać przy kominku i znowu na dwór.
 Zaczyna świtać.
   


Głodnieję, więc robię śniadanie, a liski rozrabiają na całego.
Po śniadaniu ogarnia mnie senność. Jeszcze zdjęcia wschodu i kładę się, żeby dospać.

   


  


Niech żyją nietypowe sytuacje!
Refleksy ognia z kominka tańczą po kuflach wiszących na sufitowych belkach. Młode spod podłogi uspokoiły się. Spływa na mnie cisza. Jak dobrze! Zasypiam.....

Jeszcze w głowie słyszę zdanie, które gdzieś wyczytałem chyba: - życie zaczyna się z dala od zgiełku……

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz