sobota, 19 kwietnia 2014

Kwitną tarniny nad Zubeńskiem



Kwiecień.
Kwitną tarniny, a jak przy tym pachną!
         Wybrałem się na łąki ponad Zubeńsko, ponad wieś, której już nie ma.
Widać stąd jak na dłoni Nowy Łupków oraz jedną chałupę za Szwejkowem.
    


W tamtym roku chodziłem po łąkach szukając pewnej piwnicy. Niestety nie znalazłem jej, nie skoszona łąka nie pozwoliła na to.
W tym roku było inaczej. Piwnica była widoczna już z daleka.
    



Odludzie. Pustka. Piękne widoki i tarnina w kwiatach cała ......
    


Ktoś jedzie na rowerze. Przy nim biegnie dziwnie znajomy pies podobny z daleka do lisa. Rozpoznałem najpierw psa, więc ten rowerzysta to musi być Patryk ze schroniska Koniec Świata.
      Jak wiadomo Patryk rozmowny nie jest.
Komunikacja między nami skończyła się na zdawkowym: - „dzień dobry”.

Nie da się oddzielić teraźniejszości od historii. Jest dzień i noc, wdech i wydech, radość, ale i smutek. Dzięki temu jest równowaga. Nie można trwać tylko we wdechu, bo się udusimy.......Historia daje tu o sobie znać na każdym kroku. Od Wypędzenia minęło 67 lat. Teraz, po tylu latach ziemia zaczęła wyrzucać ze swoich wnętrzności, wypluwać amunicję. Skorodowane resztki łusek dobrze widać na jasno brązowej ziemi, bo są pokryte zieloną patyną. 
     



Są też całe, nie wystrzelone naboje, ale one kruszą się już dosłownie w rękach. Te nie wystrzelone naboje ktoś zgubił, albo już nie zdążył wystrzelić. Niewystrzelone naboje oznaczają, że ktoś w tym miejscu został ranny, albo zabity.

     Kwitną tarniny ponad Zubeńskiem......
    


Na tej piwnicy, jeszcze w 1947 roku stał rozłożysty dom. Na Łemkowskiej Watrze poznałem Łemka, którego rodzina została wypędzona z tego domu. Mój rozmówca miał wtedy 10 lat, dobrze wszystko zapamiętał.
     Nocami przychodzili Powstańcy, przed świtem wychodzili. W ciągu dnia, czasami pojawiali się polscy żołnierze ze strażnicy w Łupkowie. Ci byli ludzcy - spokojni. Najgorsi byli ci z Cisnej, wyzywali od bandytów, kradli drób i co popadło, bili. Mieli rozbiegane oczy. Bardzo bali się Chrina,  dostawali przecież od jego sotni niezłe lanie, co kilka dni słychać było kanonadę nad okolicą.
    Ale to było 67 lat temu. Dziś jest tu pusto i cicho.
Ponad Zubeńskiem kwitną tarniny.
     


Ten wówczas dziesięcioletni chłopiec mocno zapamiętał dzień pacyfikacji. Zapamiętał płonący dom rodzinny, podpalony przez Wojsko Polskie. Siedział na furmance, furmanka jechała wolno w kolumnie innych wozów, w eskorcie żołnierzy, w stronę stacji w Łupkowie. Zubeńsko płonęło. Płonęła także cerkiew na wzgórku.
Żołnierze mówili: - „Psubraty, macie za swoje! To za to, że trzymaliście  Chrinem!”
A z kim mieliśmy trzymać?  Z Lachami którzy bili, kradli, i często zabijali? Chrin był przecież nasz...
    Rodzina mego rozmówcy ukrywała w swym domu, od 1943 roku aż do końca wojny, w schowku na strychu, znajomą żydowską rodzinę z Woli Michowej. Ta rodzina przeżyła Holocaust i w jesieni 1945 roku wyjechała stąd na Ziemie Zachodnie.
Nie muszę przypominać, że za ukrywanie Żydów groziła wszystkim mieszkańcom domu kara śmierci.
Zubeńsko. Wieś, której już nie ma. Obok cerkwiska został tylko samotny krzyż.
    
To teraz tylko miejsce na mapie.

W kwietniu zakwitły tarniny ponad tym miejscem......
    



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz