Kwiecień.
Kwitną tarniny, a jak przy tym pachną!
Wybrałem się na łąki ponad
Zubeńsko, ponad wieś, której już nie ma.
Widać stąd jak na dłoni
Nowy Łupków oraz jedną chałupę za Szwejkowem.
W tamtym roku chodziłem po
łąkach szukając pewnej piwnicy. Niestety nie znalazłem jej, nie skoszona łąka
nie pozwoliła na to.
W tym roku było inaczej.
Piwnica była widoczna już z daleka.
Odludzie. Pustka. Piękne
widoki i tarnina w kwiatach cała ......
Ktoś jedzie na rowerze.
Przy nim biegnie dziwnie znajomy pies podobny z daleka do lisa. Rozpoznałem
najpierw psa, więc ten rowerzysta to musi być Patryk ze schroniska Koniec
Świata.
Jak wiadomo Patryk rozmowny nie jest.
Komunikacja między nami skończyła
się na zdawkowym: - „dzień dobry”.
Nie da się oddzielić
teraźniejszości od historii. Jest dzień i noc, wdech i wydech, radość, ale i smutek. Dzięki temu jest równowaga. Nie można trwać tylko we wdechu, bo się udusimy.......Historia daje tu o sobie znać na każdym kroku. Od
Wypędzenia minęło 67 lat. Teraz, po tylu latach ziemia zaczęła wyrzucać ze
swoich wnętrzności, wypluwać amunicję. Skorodowane resztki łusek dobrze widać
na jasno brązowej ziemi, bo są pokryte zieloną patyną.
Są też całe,
nie wystrzelone naboje, ale one kruszą się już dosłownie w rękach. Te
nie wystrzelone naboje ktoś zgubił, albo już nie zdążył wystrzelić.
Niewystrzelone naboje oznaczają, że ktoś w tym miejscu został ranny, albo
zabity.
Kwitną tarniny ponad Zubeńskiem......
Na tej piwnicy, jeszcze w
1947 roku stał rozłożysty dom. Na Łemkowskiej Watrze poznałem Łemka, którego
rodzina została wypędzona z tego domu. Mój rozmówca miał wtedy 10 lat, dobrze
wszystko zapamiętał.
Nocami przychodzili Powstańcy, przed
świtem wychodzili. W ciągu dnia, czasami pojawiali się polscy żołnierze ze strażnicy w
Łupkowie. Ci byli ludzcy - spokojni. Najgorsi byli ci z Cisnej, wyzywali od
bandytów, kradli drób i co popadło, bili. Mieli rozbiegane oczy. Bardzo bali się Chrina, dostawali przecież od jego sotni niezłe
lanie, co kilka dni słychać było kanonadę nad okolicą.
Ale to było 67 lat temu. Dziś jest tu pusto
i cicho.
Ponad Zubeńskiem kwitną
tarniny.
Ten wówczas
dziesięcioletni chłopiec mocno zapamiętał dzień pacyfikacji. Zapamiętał płonący
dom rodzinny, podpalony przez Wojsko Polskie. Siedział na furmance, furmanka
jechała wolno w kolumnie innych wozów, w eskorcie żołnierzy, w stronę stacji w
Łupkowie. Zubeńsko płonęło. Płonęła także cerkiew na wzgórku.
Żołnierze mówili: - „Psubraty, macie za swoje! To za to, że
trzymaliście Chrinem!”
A z kim mieliśmy trzymać? Z Lachami którzy bili, kradli, i często zabijali? Chrin
był przecież nasz...
Rodzina mego rozmówcy ukrywała w swym domu,
od 1943 roku aż do końca wojny, w schowku na strychu, znajomą żydowską rodzinę
z Woli Michowej. Ta rodzina przeżyła Holocaust i w jesieni 1945 roku wyjechała
stąd na Ziemie Zachodnie.
Nie muszę przypominać, że
za ukrywanie Żydów groziła wszystkim mieszkańcom domu kara śmierci.
Zubeńsko. Wieś, której już
nie ma. Obok cerkwiska został tylko samotny krzyż.
W kwietniu zakwitły tarniny ponad tym
miejscem......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz