Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kościół. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kościół. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 10 lutego 2025

Zwątpienie

 


Mejl od człowieka poznanego na szlaku:

„Kiedyś przyszła pora na zadanie sobie pytania: - czy ja wierzę w katolickiego brodatego Boga, który podobno sprawuje pieczę nad katolikami? A co z tymi, którzy katolikami nie są? Wmawiano mi, że oni są gorsi, a jeśli to bujda i gorsi to my?

Stopniowo stawiałem coraz odważniejsze pytania: - Co to za zaborczy Bóg, który każe wierzyć tylko w siebie i klękać na zimnej posadzce smutnego kościoła? I po co mu tylu ubranych na czarno urzędników, którzy twierdzą, że mają prawo wyznaczać pokutę?                                       

W mojej parafii ksiądz wyłudził pieniądze od wielu wiernych, bo jak się okazało był hazardzistą. Przyjechał biskup i prosił ludzi, aby wybaczyć zbłąkanej duszy. Gdzie tam zwrot pieniędzy! Wybaczyć trzeba, bo to po chrześcijańsku. Mocno poranieni wierni odpuścili, a księdza biskup przeniósł na drugi koniec Polski. Po wielu latach jego nazwisko pojawiło się w aferze pedofilskiej.

Jedna znajoma z naszego miasteczka wyznała zdradę małżeńską innemu już księdzu na spowiedzi, a ten jej powiedział, że nie zasługuje na rozgrzeszenie. Kobieta się truła, na szczęście nieskutecznie.                                           

To Bóg dał takie prawo jednemu człowiekowi, żeby drugiego traktować po uważaniu? I to prawo wynika tylko z czarnej sukienki?

Opadały mnie coraz większe wątpliwości, ale dalej nie potrafiłem się zdecydowanie odciąć od kościoła. Jednak na niedzielne msze już nie chodziłem i znielubiłem przyjmowanie księdza po kolędzie. Zgadzam się z tobą, że wśród księży jest wielu przyzwoitych ludzi, ale do mojej parafii tacy jakoś nie trafili.

Dużo czytałem i zacząłem trochę wyjeżdżać poza kraj. Poznawałem innych ludzi i ich niekatolicki świat.          

I przyszły refleksje. Te ostatnie razy w kościele dobrze pamiętam: - skręcało mnie, kiedy słyszałem, że jestem marnym robakiem, który musi błagać o wybaczenie. A ja nie jestem robakiem. Jestem fajnym facetem. I nie muszę nikogo za nic przepraszać, a zwłaszcza za to, że jestem na tym świecie, bo nikogo nie krzywdzę. To że jestem, to jest powód do radości, a nie do smutku i posypywania sobie głowy popiołem. I wtedy powiedziałem - Koniec! Nie będę recytował modlitw z refrenem „Zmiłuj się nad nami”.

Wkurwiłem się wręcz, a jak mówisz uczucia nie kłamią i stwierdziłem, że taką obłudną wiarę to ja w dupie mam”.

wtorek, 5 grudnia 2023

Każdy ma swoje morze


Niedziela, cudny poranek, przyjechałem właśnie do Polańczyka i zszedłem nad wodę. Tu zastały mnie klimaty Zbyszkowe - nie ma żywego ducha. Bezwietrznie, dlatego wody glazur. W środku mojej osobistości rozpalona radość – wszak za moment ruszam w góry! A tymczasem sycę się tym, co wokół. Czerwiec, więc ciszę przerywa głos kukułki z przeciwnego brzegu. Wspaniale niesie się ten głos po idealnie gładkiej tafli.






 Czy wsłuchałeś się kiedyś w kukanie kukułki?

Na chwilę znika cały świat. Jesteś tylko ty i kukułka.

To jest właśnie receptywność – egzystencjalny stan ciszy. Nie ma ruchu, a ty jesteś w uważności.

 

„Tam, gdzie spotykają się cisza i uwaga, tam, gdzie się łączą i stają się jednym, tam rodzi się receptywność.

     Receptywność to najważniejsza religijna wartość.

Ponownie stań się dzieckiem.

Zacznij funkcjonować w stanie niewiedzy, a wtedy cisza pojawi się samoistnie, a z nią wielka świadomość.

      Wtedy życie stanie się błogosławieństwem”.

                                                                                   OSHO   








 

Odpoczywać w niedzielę. W mojej rodzinie nie było tradycji kościelnych, wręcz przeciwnie – księży uznawano za pasożytów. Zamiast kościoła były spotkania rodzinne, wyjazdy na majówki, albo na grzyby, wspólny obiad, śpiewy, świętowanie.

Lubiłem ten dzień jako dziecko i myślałem często: - jakby to było, gdyby wszystkie dni tygodnia były podobne do niedzieli?

Niemożliwe?

Możliwe jak najbardziej, tylko muszą być spełnione dwa warunki: - trzeba dożyć w pełnym zdrowiu do emerytury, tudzież nie należeć do malkontentów.  

Nie należę do malkontentów. Dlatego, gdy patrzę w kierunku Cypla Nieboszczyków, przypomina mi się głośna swego czasu inskrypcja nagrobna:

 

Tu leży mój mąż, co dręczył mnie wciąż.

Spoczywając w tym grobie ulżył mnie i sobie.

 

piątek, 26 listopada 2021

Jaś był bardzo nieśmiały


 

Jaś był dzieckiem bardzo nieśmiałym i zamkniętym w sobie. Za to wszystko bacznie obserwował. Do domu rodziców przychodzili różni ludzie, wszyscy najpierw nagabywali Jasia, zadawali pytania, a on tego bardzo nie lubił. Czuł instynktownie, że on tych ludzi nie interesuje, a pytają dlatego, bo tak wypada. Jaś był jeszcze za mały, żeby takie postępowanie nazwać fałszem świata dorosłych.

Poznawał ludzi przychodzących do domu jego rodziców i z czasem polubił kilku z nich, bo oni byli inni. Nie zadawali głupich pytań, interesowali się zabawkami Jasia. Pasjami lubił słuchać o różnych ciekawych sprawach o których ci ludzie rozmawiali z rodzicami. Równie przyjemne chwile były, gdy bawił się w samotności, albo słuchał bajek, które czytała mu babcia.

Babcia czytała i opowiadała o wielogłowych smokach, dalekich krainach, krawędzi świata gdzie zionie ogniem, czerwonym kapturku i sierotce Marysi, rycerzach ratujących księżniczkę.

Kiedyś pojawił się gość, który opowiadał niezwykłe rzeczy. Niezwykłe i straszne. O ludziach, którzy brzuchami pożerają innych, o świecie gdzie panuje wieczna ciemność, a ci którzy tam mieszkają nie mają twarzy, o wojownikach, którzy wędrują po świecie z mieczem i zabijają wszystkich, którzy staną im na drodze.

Powoli świat na zewnątrz robił się coraz bardziej groźny, a dom stawał się oazą bezpieczeństwa.

Jaś poszedł do szkoły, kilkoro dzieciaków z klasy dokuczało mu, ponieważ z powodu decyzji rodziców nie chodził na religię. Owszem, zanim poszedł do szkoły był kilka razy w kościele, gdzie w tajemnicy przed rodzicami zaprowadziła go babcia. Wrażenia miał niemiłe po wizycie w tym ogromnym budynku, bo na ścianie wisiał trup. Kościół był prawie pusty, słychać było stukot kroków, któremu odpowiadało echo. Nieliczni ludzie mówili szeptem. Być może dlatego, żeby się nieboszczyk ze ściany nie obraził.                                         

Babcia pokazywała Jasiowi jak trzeba się żegnać.

Z kim mam się żegnać? – pytał naiwnie Jasio.                                         

Babcia wyjaśniła, że to taki zwyczaj. Tak wszyscy robią – dodała.                                                               

Nie wszyscy – zauważył Jasio - mamusia i tatuś tak nie robią.

Przy tym zerkał z bojaźnią na figurę wiszącego nieboszczyka i ciągnął babcię za rękę do wyjścia. Powtarzał: - Chodźmy stąd, tu mi się nie podoba.      

Świat zaczął się Jasiowi dzielić na babcię i na tych wszystkich, którzy tak robią, oraz na mamusię, tatusia i ich znajomych, którzy tak nie robią.

Świat Jasia zaczął się dzielić na świat, w którym znajdowały się rzeczy niemiłe, oraz świat miły i przyjazny - bezpieczeństwo domu, urok ogrodu przed domem, gdzie zawsze było inaczej, bo zmieniały się pory roku i mógł godzinami obserwować mrówki, spokój i tajemniczość lasu, do którego zabierał go ojciec i uczył nazw drzew, kwiatów i szacunku do przyrody.

Oto po raz pierwszy Jaś pomyślał: - mam dom, a w nim swój pokój z zabawkami. Odtąd słowo ”mam” oznaczało dla niego przyjemność zaspokojenia ważnej potrzeby – tu poczucia bezpieczeństwa. 

Mijały lata, Jan był już mężczyzną w sile wieku, kiedy zrozumiał, że treść kryjąca się w słowie „mam” – jakiś kolejny często zbyteczny przedmiot (bo inni to już mają) bywa traktowana przez ludzi jako ochrona przed strachem.                                                                                                           

Albowiem ludzki umysł zanurzony od pokoleń w chaosie chwyta się panicznie jedynego znanego rozwiązania i domaga następnego spełnienia krótkoterminowego w postaci „mam”.

Jan zaczął podróżować. Najpierw poczuł się Europejczykiem, potem obywatelem świata, na którym jest kilka tysięcy różnych religii do wyboru, jednak nie ma obowiązku należenia do którejkolwiek z nich. Aby żyć w zgodzie z innymi, wystarczy być przyzwoitym.

Była mroźna zima, za oknem rozpościerała się białośnieżna bajka, płonął ogień w kominku. Jan sięgnął po książkę, którą jeszcze w młodości dostał w prezencie. Książka opowiadała o jego ulubionym świecie mrówek. Przeglądając ilustracje natrafił na tę jedną szczególną, wyjątkową, dzięki której został zainspirowany do ostatecznego wyrwania się z ignorancji kulturowej, siostry dualizmu.


Jeden obrazek jest wart więcej niż tysiąc słów – pomyślał Jan i uśmiechnął się do swych wspomnień. Zrozumiał jednocześnie, że właściwie wraca do pierwotnego punktu, kiedy to świat zaczynał mu się dzielić. Wraca do dzieciństwa i teraz już wie, że świat jest niepodzielny, a on jako maleńka cząstka także należy do tej całości.

środa, 18 listopada 2020

Kościoły na sprzedaż

 

Dla okazania jedności z młodymi, ten wpis poprzedzam hasłami polskiego Strajku Kobiet

*****  *** Dziadersy muszą odejść! 

-------------------------------------------------------------------------------------

Najważniejsza jest teraźniejszość. 


Jednak to Historia niesie przesłanie dla obecnego pokolenia. Wszystko mija, świat się zmienia, ciemne, ponure wydarzenia zostają coraz dalej za nami.

Jakie to ponure wydarzenia mam na myśli? Ano mroki średniowiecza - inkwizycyjne tortury, stosy i polowanie na „czarownice” - czyli na mądre kobiety, które przejrzały podłość kk.

  

Teraźniejszość: - Paulo Cohelo opisuje spotkanie z mądrą kobietą poznaną w Holandii. Ona jest oczytana, elokwentna, interesująca. Kiedy Cohelo zapytał: - Czym się pani  zajmuje? - usłyszał: - Sprzedaję kościoły.

    Wiernych jest coraz mniej. Ludzie podejmują suwerenne decyzje i odchodzą z kk z wielu przyczyn. Chodzi o to, żeby miejscowy kościół, czy katedra, nie stał pusty, bo utrzymanie kosztuje. Dawniej, ponieważ jest to trend wieloletni, sprzedawano budynek każdemu chętnemu. Rezultatem były zamiany kościoła w kasyno, dyskotekę itp.

     Nieliczna pozostała katolicka mniejszość czuła się wtedy dotknięta. Dlatego teraz nabywcę się wybiera i ustala z nim przeznaczenie budynku. Najlepiej, żeby powstało w nim muzeum czy jakaś inna placówka kulturalna o pozytywnej energii.

     -  A ile kosztuje taki kościół? - zapytał Cohelo.

- Koszt jest symboliczny - jedno euro – usłyszał - jednak z budynkiem wiążą się koszty, a te są wysokie i mogą zniechęcić niejednego nabywcę. Zainteresowanie tym specyficznym segmentem rynku nieruchomości jest nikłe, potencjalnych nabywców można policzyć na palcach jednej ręki.

 

Refleksja: 

Człowiek jest z natury istotą religijną, ma potrzebę poszukiwania sacrum

I z tej właściwości korzysta w Polsce kk – obce państwo, od tysiąca lat jawnie, albo z ukrycia sterujące ludźmi, przy pomocy narzuconych wierzeń. 

Stachura pisał; - zaprzedalim wiarę naszych ojców i dziadów... 

Polska od tysiąca lat nie jest suwerenna - rządzi Watykan. Ale oto także w polskim zaścianku budzi się trend, proces. Idzie nowe.


Zacofanie światopoglądowe odparowuje znacznie szybciej, niż można się było spodziewać. Tu nieocenione zasługi mają twórcy, dziennikarze jako Czwarta Władza, internet.

Paradoks: - dzięki działaniom religijnych zamordystów średniowiecze odejdzie szybciej. 


 

Jakie to zmiany?

Po pierwsze primo: - Zerwanie konkordatu, w którym są punkty tajne.

Po drugie primo: - Faktyczny rozdział kościoła od państwa.

Bo na razie pedofile w sukienkach do spółki z dziadygą nie tylko żoliborskim próbują młodym urządzać życie. 


Jeśli ktoś ma ochotę na modły, nie musi tego robić w kościele. Tyle piszę o modlitwie dziękczynnej w jedynej prawdziwej świątyni – Świątyni Natury.


Starzy wymierają, a młodzi obserwując upadek moralny hierarchów, lecz również szeregowych kapłanów, myślą tak, jak mój dwudziestosześcioletni wnuczek:  - Dziś chodzenie do kościoła to po prostu zwykły obciach.




wtorek, 10 marca 2020

Obezwładniony Olbrzym


Czyli demony chrześcijaństwa.

Eckhart Tolle: - Religie stały się częścią obłędu, który zniewolił ludzkość.

Kościół katolicki gra na niskich instynktach swoich wiernych.
Ta instytucja jest praprzyczyną zła tkwiącego w ludziach. Zamordowała Jezusa - buntownika, który próbował walczyć z instytucją. Przegonił lichwiarzy - pracowników świątyni, udzielających kredytów na bandyckich warunkach. Kościół starał się fakt zmanipulować, twierdząc, że to byli przekupnie, właściwie nie mający prawa być w świątyni. 
     Po śmierci Jezus już nie był groźny dla kościoła, można było mu przypisać dowolną wypowiedź. (patrz wpis Wynalazca, Anthony de Mello
KK dalej usiłuje prowadzić indoktrynację społeczeństwa bezpośrednio przez księży, a pośrednio przez zniewolonych polityków.

Inne religie są niewiele lepsze. I tak trwa ta chora symbioza człowiek – religia.

     
"Do najbardziej odpowiedzialnych za tragedię mojego kraju należy Watykan. Zbyt późno uświadomiłem sobie, że prowadziliśmy politykę zagraniczną, służącą jedynie egoistycznym celom Kościoła katolickiego."

To słowa płk Józefa Becka, szefa MSZ, wypowiedziane do włoskiego ambasadora w Bukareszcie po upadku Polski w 1939 roku. 
A dziś jakie wieści docierają do nas z Watykanu?


"Zaginięcie Emanueli Orlandi. Trop prowadzi do Stolicy Apostolskiej

Emanuela Orlandi zaginęła bez wieści latem 1983 roku w drodze na zajęcia do szkoły muzycznej. Miała wówczas 15 lat. Była córką urzędnika kurii rzymskiej i wraz z rodziną mieszkała na terenie Stolicy Apostolskiej. W ostatnich latach pojawiało się wiele teorii dotyczących jej zaginięcia. Początkowo wiązano je z działaniami tureckich aktywistów domagających się uwolnienia Mehmeta Ali Agcy, który dokonał zamachu na papieża Jana Pawła II. 

Z kolei w 2012 roku znany watykański egzorcysta ojciec Gabriele Amorth stwierdził, że Emanuela Orlandi została porwana przez Żandarmerię Watykańską do udziału w grupowych aktach seksualnych.


W listopadzie zeszłego roku w podziemiach nuncjatury apostolskiej w Rzymie znaleziono szczątki młodej kobiety o drobnej budowie, ale ostatecznie - wbrew wcześniejszym spekulacjom mediów - nie potwierdzono, by należały one do Orlandi".


Kupiłem książkę napisaną przez jednego z obrońców kościoła - należy znać atoli język i argumenty wrogów wolności.

"Obezwładniony Olbrzym". - Psycho-analiza Kościoła Katolickiego.
Manfred Lutz - ordynator wielkiego szpitala psychiatrycznego w Niemczech, kierownik kliniki badawczej.
Mówiąc krótko: - w tej klinice doradza się wielkim przedsiębiorstwom. 
To już jest prawidłowość - dziś cały świat zaczyna potrzebować psychiatryka.....
Pacjent - kościół katolicki, jest wielkim przedsiębiorstwem. Więcej: - jest koncernem ponadnarodowym, największą korporacją.

Instytucja.

Manfred Lutz pisze: - kościół katolicki to obezwładniony olbrzym. Wcześniej czy później powinno dojść do próby leczenia olbrzyma, bo to jest pacjent.
Bardzo chory pacjent.
    Jeden z podwładnych Lutza, Watzlawik, sformułował myśl: - Kościół katolicki jest najbardziej nieudanym samobójcą w "całej" historii ludzkości.
- W przeciągu dwóch tysięcy lat, pomimo wielu starań, nie udało mu się ze sobą skończyć.

No, to jest fakt.
       Dalej Watzalwik pisze, że chrześcijaństwo, to taka rodzina alkoholika. Czyli nie taki całkowicie beznadziejny przypadek. Leczenie ma szanse.

Być może, być może.....

Czego uczą w seminariach? Alternatywnej rzeczywistości:
- "Średniowiecze kościoła było tak wspaniałe, że przyćmiło swoją jasnością wiek Oświecenia".

Kiedyś zaprzaństwo i fałsz czarnych poruszały mnie mocno, z czasem coraz mniej. Dziś z wielkim spokojem, tudzież serdecznie życzę kościołowi upadku, a przedtem uścisków piekielnych, siarki i sadzy sypiącej się z uszu, gdy ta instytucja walnie się dostatecznie mocno w piersi, wyznając grzechy.
    Swoje grzechy.



P.S.  W internecie przeczytałem wpis, że aktualny wirus jest karą za grzech pedofilii w kk.
Być może tak jest. 
Mnie taki wniosek pasuje, jedynie należy dodać, że tych grzechów jest nieco więcej.....

A na marginesie aktualnej epidemii: - Gdyby jeszcze kilka miesięcy temu ktoś powiedział, że nadejdzie czas, gdy kapłani będą namawiać wiernych do nie przychodzenia na msze, że będzie się wylewać wodę święconą, uznałbym go za fantastę.                                                                                                  
W każdym razie nie traćmy poczucia humoru.                                                                                
Na razie nie ma lekarstwa na wirusa. Wierzący jest wygrany, bo może się pomodlić, tudzież wypowiedzieć zaklęcie.                         
Czy modlitwa pomoże? Nie wiadomo, jednak zaszkodzić nie powinna.
Gorzej z zaklęciem: - tu trzeba uważać, żeby nie wypadło, jak z magikiem z Konina:

Raz pewien magik z Konina                                                         chciał zmienić wodę w litr wina 
lecz wskutek kichnięcia
pomylił zaklęcia
przypadkiem wskrzeszając Lenina




czwartek, 14 listopada 2019

Joanna d'Arc

Objawienia. 
Historia działań ludzi podłych, kierowanych przez watykańskiego okupanta.

Katarzynie ze Sieny pisałem.
Nie mniej aktywna politycznie była wiejska dziewczyna Joanna, która wśród jasnowidzących stała się gwiazdą o światowym rozgłosie.
      Urodziła się w roku bitwy pod  Grunwaldem. Znana jest jako Joanna d'Arc, albo dziewica Orleańska.
Wkroczyła do wielkiej polityki europejskiej z mandatu udzielonego jej przez objawienie. W XV wieku było to możliwe, pomimo tego, że okupant religijny szalał, narzucając swój autorytet ogniem, mieczem, spiskiem, kłamstwem i trucizną.
    Joanna d'Arc pierwsze objawienia miała w trzynastym roku życia – usłyszała wtedy głos.
   
Zeznania walecznej dziewicy znajdują się w „Rękopisach Biblioteki Królewskiej”:
       Kiedy miałam trzynaście lat, w ogrodzie mego ojca w Dom'remy usłyszałam głos. To był głos Anioła, a dokładnie to świętego Michała.

Powtarzające się objawienia spowodowały, że Joanna została opanowana mistyczną wiarą w swoje posłannictwo i zaczęła tak działać, jakby gnały ją furie.
     Dotarła do infantylnego Delfina i molestowała go tak długo, aż mianował ją „szefem wojny”.


Na czele 4 tysięcy wojowników zmusiła Anglików do wycofania się. To zwycięstwo przyniosło decydujący zwrot w wojnie stuletniej.
     Niestety cel polityczny Joanny: - zjednoczenie Francji Orleanu i Burgundii, a następnie uderzenie na Anglię, nie został osiągnięty. Burgundowie pojmali Joannę pod Compiegne i za dużą sumę sprzedali ją Anglikom.

(Film z 1949 roku z Ingrid Bergman w roli Joanny).  

Anglicy uznali Joannę za czarownicę i umieścili ją w żelaznej klatce.
21 lutego 1431 roku zaczął się proces czarownic. Przewodniczył biskup z Beauvais. Z protokołów wynika, że centralnym tematem procesu były objawienia i głosy słyszane przez Joannę.


28 marca zagrożono Joannie torturami i wyrokiem za kacerstwo i wtedy zaparła się swoich objawień. Czarni najpewniej obiecali Joannie łaskę, azaliż nie mieli najmniejszego zamiaru dotrzymywać słowa.
30 maja 1431 roku podpalono stos. Joanna umarła w płomieniach z okrzykiem: - Jezusie! Jezusie!

W dwadzieścia lat później sługa sądowy podał do protokołu, że serce Joanny mimo całkowitego zniszczenia ciała, pozostało nienaruszone.
    W końcu kościół dostrzegł korzyść ze sprowadzenia na swoje łono świętej i bohaterki narodowej w jednej osobie.
Odwołał więc wyrok.
Podobnie postępowali komuniści, im także zdarzało się odwoływać wykonany wyrok i nazywało się to rehabilitacją pośmiertną.

Joanna została zaliczona w poczet błogosławionych, a w 1920 roku kanonizowana.
    Oficjalny tekst kościoła: - „Każdego 30 dnia miesiąca maja, jako w rocznicę skonu owej błogosławionej córki Boga, winno być odprawione w każdym kościele katolickim specjalne nabożeństwo ku uczczeniu jej pamięci”......
    
Tak oto kościół sam siebie koryguje, oczywiście tylko wtedy, gdy święci stają się skutecznym politycznym narzędziem władzy, tudzież kiedy dzięki identyfikowaniu się z nimi można osiągnąć jakąś korzyść.


 
     

czwartek, 21 marca 2019

Bruno

Bruno Ballardini to obywatel świata. Już nie Europy, ale świata. Jego 
 perspektywa jest więc nieco szersza niż ta widziana z polskiego 
zaścianka. 
Bo i problem jest szerszy.
          Nie ma narodu, któremu kk nie dopiekł.
Lecz zgodnie z zasadą, że im gorzej, tym lepiej, dzięki arogancji 
kk - naszego okupanta - Polska się zmienia. 
Czy to się komu podoba, czy nie, podążamy za Irlandią. 
     Poniżej perspektywa europejska z parady karnawałowej w 
Düsseldorfie.
Luzik, radość, tolerancja - tudzież przy okazji sedno spraw bieżących
 w 
dwóch karykaturach.
     Napis na hamaku: - Ciągłe przetwarzanie danych. 





Poniżej karykatura miłośnika rodeo.

Pytanie - czy przy i po transformacji w Polsce był ktoś, kto nie jechał 
na 
plecach Narodu?
Najpierw uwłaszczała się komuna, a do dziś robią to
 "Styropianowi 
Panowie", niby podzieleni na dwie strony, lecz jedna i druga strona 
jest w symbiozie nie tylko z czarnymi.
      Czarni są sprytni - obstawili obie bramki. 
Szlak do fikcyjnego podziału przetarła Coca Cola, która 
wypączkowała z 
siebie Pepsi Colę. 
Dalej jest to ten sam produkt, ale obroty podwojone. 
Czysta psychologia.
Inwestorzy giełdowi wiedzą, jak rynek reaguje cenowo na split akcji,
 czyli podział zarządzony w odpowiednim czasie.




Wpisy na blogu i obecność Czytelników, są tylko kropelkami 
padającymi 
na mur.
Jednak dobrze wiemy, że nie ma większej siły niż miękka kropelka 
uderzająca w twarde.
Oto jedna z ostatnich statystyk naszych miękkich kropelek.



Miss Ewolucja wymusza zmiany mentalne. 
W głowach ludzi zmiany mentalne. 
A owe wymuszają z kolei zmiany w rzeczywistości. Pozytywne, jasne 
myśli 
ciągną do góry. I to są właśnie te miękkie krople.
Tak to działa.
"Jeśli dwaj zbierzecie się w imię moje..."

Lecz oddajmy już głos obywatelowi świata.



Ciekawostką jest, że pierwszeństwo zastosowania benchmarkingu nie wiąże się z inicjatywą firmy Xerox z lat osiemdziesiątych, (jak 
utrzymują święte kroniki amerykańskiego biznesu) lecz – raz jeszcze
 Kościoła (jak wynika jego świętych Ksiąg)
      I nie ma znaczenia, że pomysł ów stosowały również kolejno 
koncerny ponadnarodowe, takie jak Motorola, Procter&Gamble. IBM, 
a nawet Fiat.
Oczywiście, zanim doszło do całkowitego otwarcia i osiągnięcia 
zdolności do konfrontacji ze światem zewnętrznym, 
usankcjonowanego całkiem niedawno przez drugi sobór watykański, management Największej Korporacji popełnił kilka błędów 
taktycznych, grzesząc zapewne naiwnością.
     W pierwszym okresie, w dekretach Teodozjusza z 391 roku sformułowano zaledwie zasady ogólne, których należało przestrzegać 
wobec konkurencji. 
Być może wstrzemięźliwość tę dyktowała świadomość szkód 
wynikających z ewentualnego starcia.
      Rzeczywiście, wadliwie stosowany benchmarking może sprowadzić się do banalnej analizy wskaźników performance i nie generować bodźców 
niezbędnych do rewidowania własnych zachowań i praktyk.
Owszem, benchmarking może być także neutralny – firma nie wdaje 
się 
nadmiernie w konfrontację z konkurentami, ale wtedy jej siła przebicia 
spada. 
Takie działanie jest nieskuteczne.
       Dlatego, gdy chrześcijaństwo stało się oficjalnym wyznaniem 
Rzymu, 
pomysł „fizycznej” eliminacji konkurentów kiełkował raczej nieśmiało.
Tak się działo jednak tylko do czasu, gdyż już za panowania 
Justyniana, w 
532 roku, na hipodromie w Bizancjum czterdzieści tysięcy pogan 
stało się  
desparecidos. 
       Potem w rytmie crescendo nastąpiły spektakularne prześladowania Żydów w wykonaniu Tyberiusza. Nie ograniczyły się one tylko do Żydów, szybko doszli Samarytanie, a nawet inna wspólnota chrześcijańska pozostała jeszcze na rynku – Montaniści.
W późniejszym czasie, od XIII do XVI wieku Święta Inkwizycja, wsparta długą serią dekretaliów papieskich, pokusiła się o szerszą konkretyzację pomysłu, 
który koniec końców okazał się uciążliwy w realizacji.
A przecież paru markom i dziś w głębi ducha marzyłaby się tego rodzaju 
eliminacja konkurentów.
       Który na przykład spośród menadżerów Knorra może zaprzeczyć, iż nie
 śnił, przynajmniej raz w życiu, o uprowadzeniu szefów Maggi i ugotowaniu 
drani w ich własnym rosole?
Ale im, być może, tak tylko się śniło. Natomiast wielkość Kościoła polega 
właśnie na tym: - żadnych półśrodków – także przy eksperymentach.


Podsumujmy Umbertem Eco (Cmentarz w Pradze): -

Księża są przy tobie tuż po urodzeniu, kiedy cię chrzczą. 
Potem masz ich w szkole, jeżeli rodzice byli bigotami i powierzyli im twoją 
edukację. Kolej na pierwszą komunię, lekcje katechizmu i bierzmowanie. 
      W dniu ślubu ksiądz powiada ci, co masz robić w sypialni, a nazajutrz, 
żeby mieć się czym podniecać w konfesjonale, pyta cię na spowiedzi, ile 
razy to zrobiłeś.                                                                                                                              Tobie o spółkowaniu mówią księża ze wstrętem, a sami wstają codziennie z łóżek, gdzie je uprawiali; nie myją nawet sobie rąk i idą jeść i pić swojego Pana, żeby potem wydalić go z siebie i wysikać. 
       Powtarzają że ich królestwo nie jest z tego świata, ale zgarniają, co się da. Cywilizacja nie osiągnie doskonałości, póki ostatni kamień z ostatniego kościoła nie spadnie na ostatniego księdza i nie uwolni świata od tej pasożytniczej hołoty.

poniedziałek, 11 lutego 2019

Ludzie są jak małpy

Spojrzenie z perspektywy bohatera spod Saratogi i West Point.








Tadeusz Kościuszko pisał:


Trzeba przyznać, że wszyscy ludzie posiadają dosyć zdrowego rozsądku, by odróżniać dobro od zła, zachowywać się, rozumować, pojmować i porównywać relacje, a także rozwijać swoje idee poprzez rozważania lub badania (za wyjątkiem małej liczby tych, którzy są obłąkani od urodzenia), ale po to są szpitale, żeby przeszkodzić im w wyrządzaniu szkód.
        
Czyż nie byłoby lepiej zacząć od przemawiania ludziom do rozsądku, uświadamiając im, że w ich prawdziwym interesie leży raczej, by postępowali prawie i sprawiedliwe, byli dobrymi ojcami, dobrymi synami, kochającymi Ojczyznę i przestrzegającymi prawa niż szkodzili sobie i oszukiwali się nawzajem, tracąc spokój ducha w nieustannej krzątaninie dla pokrzyżowania planów zasadzek i podstępów ze strony innych ludzi; jeśli do takiego wychowania dodacie dobre prawo, które karząc za przestępstwa jednocześnie przeciwdziała szerzeniu się przywar; jeśli ponadto sami będziecie dawać przykład cnoty w każdych okolicznościach, bądźcie pewni, że Lud pójdzie za wami, gdyż ludzie są w sposób naturalny naśladowcami jak małpy.

Jeśli jednak, na odwrót, rozpoczniecie od oświecania Księży, dacie im /tym samym/ więcej środków, by zniewalali Lud i trzymali go w jeszcze silniejszym uzależnieniu, bowiem każde wydzielone ciało w Narodzie będzie mieć zawsze swój własny interes, przeciwny do interesu Państwa, bądź będzie występować przeciwko działaniom rządu, bądź będą miały miejsce potajemne bunty i konspiracje, w które niestety obfituje historia. Nie można mieć nadziei, że zmieni się ich zachowanie, gdyż w ich podstawowym interesie leży mamienie ludu kłamstwami, strachem przed piekłem, dziwacznymi dogmatami oraz abstrakcyjnymi i niezrozumiałymi ideami teologicznymi. 
      Księża będą zawsze wykorzystywać ignorancję i przesądy Ludu, posługiwać się (proszę w to nie wątpić) religią jako maską przykrywającą ich hipokryzję i niecne uczynki. Ale w końcu jaki jest tego rezultat: lud nie wierzy już w nic, jak np. we Francji, gdzie chłopi nie znają ani obyczajności, ani religii; są bardzo ciemni, chytrzy i niegodziwi.

Widzieliśmy Rządy Despotyczne, które posługiwały się zasłoną religii w przekonaniu, że to będzie najmocniejsza podpora ich władzy, wyposażano więc Księży w największe możliwe bogactwa kosztem nędzy ludu, nadawano im najbardziej oburzające przywileje aż po miejsce u Tronu, jednym słowem, tak mnożono względy, dobra i bogactwa Duchownych, że połowa Narodu cierpiała i jęczała z biedy, podczas gdy oni, nie robiąc nic, opływali we wszelkie dostatki.
      Teraz, kiedy znane są zgubne skutki tego błędu, wydaje mi się, że nie ma lepszego sposobu niż pozwolić im upaść i upodlić się, a na koszt Rządu utworzyć szkoły dla Chłopów, w których będą oni mogli uczyć się moralności, rolnictwa, rzemiosła i kunsztu.

Kościół winien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec praw kościoła. Żadna religia nie może im przeczyć, odwołując się do prawa boskiego, przeciwnie, każda religia powinna być posłuszna prawom ustanowionym przez naród, a Rząd jako taki nie powinien mieć innej religii niż religia natury"....





Adam Mickiewicz pisał w „Trybunie Ludów”:

„Księża i prałaci, wy oczekujecie zbawienia tylko od złota... 
Nie mówcie, że ludy was opuszczają; to wy je opuściliście; one was szukają na posterunku waszym i tam was nie znajdują; one chcą się podźwignąć, a wy je w dół spychacie (...). 
     Lud, który walczy o swoją niepodległość albo o rozszerzenie swoich swobód, nie powinien ufać wysokim dostojnikom Kościoła, którzy wszyscy jednakowo są przywiązani do kultu absolutyzmu bez względu na to, czy ten absolutyzm jest mahometański, czy heretycki, czy nawet ateistyczny”.


Co dziś możemy do tego dodać?
Na przykład ponadczasowe słowa Osho:

Największym wrogiem wolności jest symbioza polityka z kapłanem.