Bruno
Ballardini to obywatel świata. Już nie Europy, ale świata. Jego
perspektywa
jest więc nieco szersza niż ta widziana z polskiego
zaścianka.
Bo
i problem jest szerszy.
Nie
ma narodu, któremu kk nie dopiekł.
Lecz
zgodnie z zasadą, że im gorzej, tym lepiej, dzięki arogancji
kk -
naszego okupanta
- Polska się zmienia.
Czy
to się komu podoba, czy nie, podążamy za Irlandią.
Poniżej
perspektywa europejska z parady karnawałowej w
Düsseldorfie.
Luzik,
radość, tolerancja - tudzież przy okazji sedno spraw bieżących
w
dwóch
karykaturach.
Napis
na hamaku: - Ciągłe przetwarzanie danych.
Poniżej
karykatura miłośnika rodeo.
Pytanie
- czy przy i po transformacji w Polsce był ktoś, kto nie jechał
na
plecach
Narodu?
Najpierw
uwłaszczała się komuna, a do dziś robią to
"Styropianowi
Panowie",
niby podzieleni na dwie strony, lecz jedna i druga strona
jest w
symbiozie nie tylko z czarnymi.
Czarni
są sprytni - obstawili obie bramki.
Szlak
do fikcyjnego podziału przetarła Coca Cola, która
wypączkowała
z
siebie
Pepsi Colę.
Dalej
jest to ten sam produkt, ale obroty podwojone.
Czysta
psychologia.
Inwestorzy
giełdowi wiedzą, jak rynek reaguje cenowo na split akcji,
czyli
podział zarządzony w odpowiednim czasie.
Wpisy
na blogu i obecność Czytelników, są tylko kropelkami
padającymi
na
mur.
Jednak
dobrze wiemy, że nie ma większej siły niż miękka kropelka
uderzająca
w twarde.
Oto
jedna z ostatnich statystyk naszych miękkich kropelek.
Miss
Ewolucja wymusza zmiany mentalne.
W
głowach ludzi zmiany mentalne.
A
owe wymuszają z kolei zmiany w rzeczywistości. Pozytywne, jasne
myśli
ciągną
do góry. I to są właśnie te miękkie krople.
Tak
to działa.
"Jeśli
dwaj zbierzecie się w imię moje..."
Lecz
oddajmy już głos obywatelowi świata.
Ciekawostką
jest, że pierwszeństwo zastosowania benchmarkingu nie wiąże się
z inicjatywą firmy Xerox z lat osiemdziesiątych, (jak
utrzymują
święte kroniki amerykańskiego biznesu) lecz – raz jeszcze
Kościoła (jak wynika jego świętych Ksiąg)
I
nie ma znaczenia, że pomysł ów stosowały również kolejno
koncerny ponadnarodowe, takie jak Motorola, Procter&Gamble. IBM,
a nawet Fiat.
Oczywiście,
zanim doszło do całkowitego otwarcia i osiągnięcia
zdolności do
konfrontacji ze światem zewnętrznym,
usankcjonowanego całkiem
niedawno przez drugi sobór watykański, management Największej
Korporacji popełnił kilka błędów
taktycznych, grzesząc
zapewne naiwnością.
W
pierwszym okresie, w dekretach Teodozjusza z 391 roku
sformułowano zaledwie zasady ogólne, których należało
przestrzegać
wobec konkurencji.
Być
może wstrzemięźliwość tę dyktowała świadomość szkód
wynikających z ewentualnego starcia.
Rzeczywiście,
wadliwie stosowany benchmarking może sprowadzić się do banalnej
analizy wskaźników performance i nie generować bodźców
niezbędnych
do rewidowania własnych zachowań i praktyk.
Owszem,
benchmarking może być także neutralny – firma nie wdaje
się
nadmiernie
w konfrontację z konkurentami, ale wtedy jej siła przebicia
spada.
Takie
działanie jest nieskuteczne.
Dlatego,
gdy chrześcijaństwo stało się oficjalnym wyznaniem
Rzymu,
pomysł
„fizycznej” eliminacji konkurentów kiełkował raczej nieśmiało.
Tak
się działo jednak tylko do czasu, gdyż już za panowania
Justyniana, w
532
roku, na hipodromie w Bizancjum czterdzieści tysięcy pogan
stało
się
desparecidos.
Potem
w rytmie crescendo nastąpiły spektakularne prześladowania Żydów
w wykonaniu Tyberiusza. Nie ograniczyły się one tylko do Żydów,
szybko doszli Samarytanie, a nawet inna wspólnota chrześcijańska
pozostała jeszcze na rynku – Montaniści.
W
późniejszym czasie, od XIII do XVI wieku Święta Inkwizycja,
wsparta długą serią dekretaliów papieskich, pokusiła się o
szerszą konkretyzację pomysłu,
który
koniec końców okazał się uciążliwy w realizacji.
A
przecież paru markom i dziś w głębi ducha marzyłaby się tego
rodzaju
eliminacja
konkurentów.
Który
na przykład spośród menadżerów Knorra może zaprzeczyć, iż nie
śnił,
przynajmniej raz w życiu, o uprowadzeniu szefów Maggi i ugotowaniu
drani
w ich własnym rosole?
Ale
im, być może, tak tylko się śniło. Natomiast wielkość Kościoła
polega
właśnie
na tym: - żadnych półśrodków – także przy eksperymentach.
Podsumujmy
Umbertem Eco (Cmentarz w Pradze): -
Księża
są przy tobie tuż po urodzeniu, kiedy cię chrzczą.
Potem
masz ich w szkole, jeżeli rodzice byli bigotami i powierzyli im
twoją
edukację.
Kolej na pierwszą komunię, lekcje katechizmu i bierzmowanie.
W
dniu ślubu ksiądz powiada ci, co masz robić w sypialni, a
nazajutrz,
żeby
mieć się czym podniecać w konfesjonale, pyta cię na spowiedzi,
ile
razy
to zrobiłeś.
Tobie o spółkowaniu mówią księża ze wstrętem, a sami wstają
codziennie z łóżek, gdzie je uprawiali; nie myją nawet sobie rąk
i idą jeść i pić swojego Pana, żeby potem wydalić go z siebie i
wysikać.
Powtarzają
że ich królestwo nie jest z tego świata, ale zgarniają, co się
da. Cywilizacja nie osiągnie doskonałości, póki ostatni kamień z
ostatniego kościoła nie spadnie na ostatniego księdza i nie uwolni
świata od tej pasożytniczej hołoty.
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz