czwartek, 21 marca 2019

Bruno

Bruno Ballardini to obywatel świata. Już nie Europy, ale świata. Jego 
 perspektywa jest więc nieco szersza niż ta widziana z polskiego 
zaścianka. 
Bo i problem jest szerszy.
          Nie ma narodu, któremu kk nie dopiekł.
Lecz zgodnie z zasadą, że im gorzej, tym lepiej, dzięki arogancji 
kk - naszego okupanta - Polska się zmienia. 
Czy to się komu podoba, czy nie, podążamy za Irlandią. 
     Poniżej perspektywa europejska z parady karnawałowej w 
Düsseldorfie.
Luzik, radość, tolerancja - tudzież przy okazji sedno spraw bieżących
 w 
dwóch karykaturach.
     Napis na hamaku: - Ciągłe przetwarzanie danych. 





Poniżej karykatura miłośnika rodeo.

Pytanie - czy przy i po transformacji w Polsce był ktoś, kto nie jechał 
na 
plecach Narodu?
Najpierw uwłaszczała się komuna, a do dziś robią to
 "Styropianowi 
Panowie", niby podzieleni na dwie strony, lecz jedna i druga strona 
jest w symbiozie nie tylko z czarnymi.
      Czarni są sprytni - obstawili obie bramki. 
Szlak do fikcyjnego podziału przetarła Coca Cola, która 
wypączkowała z 
siebie Pepsi Colę. 
Dalej jest to ten sam produkt, ale obroty podwojone. 
Czysta psychologia.
Inwestorzy giełdowi wiedzą, jak rynek reaguje cenowo na split akcji,
 czyli podział zarządzony w odpowiednim czasie.




Wpisy na blogu i obecność Czytelników, są tylko kropelkami 
padającymi 
na mur.
Jednak dobrze wiemy, że nie ma większej siły niż miękka kropelka 
uderzająca w twarde.
Oto jedna z ostatnich statystyk naszych miękkich kropelek.



Miss Ewolucja wymusza zmiany mentalne. 
W głowach ludzi zmiany mentalne. 
A owe wymuszają z kolei zmiany w rzeczywistości. Pozytywne, jasne 
myśli 
ciągną do góry. I to są właśnie te miękkie krople.
Tak to działa.
"Jeśli dwaj zbierzecie się w imię moje..."

Lecz oddajmy już głos obywatelowi świata.



Ciekawostką jest, że pierwszeństwo zastosowania benchmarkingu nie wiąże się z inicjatywą firmy Xerox z lat osiemdziesiątych, (jak 
utrzymują święte kroniki amerykańskiego biznesu) lecz – raz jeszcze
 Kościoła (jak wynika jego świętych Ksiąg)
      I nie ma znaczenia, że pomysł ów stosowały również kolejno 
koncerny ponadnarodowe, takie jak Motorola, Procter&Gamble. IBM, 
a nawet Fiat.
Oczywiście, zanim doszło do całkowitego otwarcia i osiągnięcia 
zdolności do konfrontacji ze światem zewnętrznym, 
usankcjonowanego całkiem niedawno przez drugi sobór watykański, management Największej Korporacji popełnił kilka błędów 
taktycznych, grzesząc zapewne naiwnością.
     W pierwszym okresie, w dekretach Teodozjusza z 391 roku sformułowano zaledwie zasady ogólne, których należało przestrzegać 
wobec konkurencji. 
Być może wstrzemięźliwość tę dyktowała świadomość szkód 
wynikających z ewentualnego starcia.
      Rzeczywiście, wadliwie stosowany benchmarking może sprowadzić się do banalnej analizy wskaźników performance i nie generować bodźców 
niezbędnych do rewidowania własnych zachowań i praktyk.
Owszem, benchmarking może być także neutralny – firma nie wdaje 
się 
nadmiernie w konfrontację z konkurentami, ale wtedy jej siła przebicia 
spada. 
Takie działanie jest nieskuteczne.
       Dlatego, gdy chrześcijaństwo stało się oficjalnym wyznaniem 
Rzymu, 
pomysł „fizycznej” eliminacji konkurentów kiełkował raczej nieśmiało.
Tak się działo jednak tylko do czasu, gdyż już za panowania 
Justyniana, w 
532 roku, na hipodromie w Bizancjum czterdzieści tysięcy pogan 
stało się  
desparecidos. 
       Potem w rytmie crescendo nastąpiły spektakularne prześladowania Żydów w wykonaniu Tyberiusza. Nie ograniczyły się one tylko do Żydów, szybko doszli Samarytanie, a nawet inna wspólnota chrześcijańska pozostała jeszcze na rynku – Montaniści.
W późniejszym czasie, od XIII do XVI wieku Święta Inkwizycja, wsparta długą serią dekretaliów papieskich, pokusiła się o szerszą konkretyzację pomysłu, 
który koniec końców okazał się uciążliwy w realizacji.
A przecież paru markom i dziś w głębi ducha marzyłaby się tego rodzaju 
eliminacja konkurentów.
       Który na przykład spośród menadżerów Knorra może zaprzeczyć, iż nie
 śnił, przynajmniej raz w życiu, o uprowadzeniu szefów Maggi i ugotowaniu 
drani w ich własnym rosole?
Ale im, być może, tak tylko się śniło. Natomiast wielkość Kościoła polega 
właśnie na tym: - żadnych półśrodków – także przy eksperymentach.


Podsumujmy Umbertem Eco (Cmentarz w Pradze): -

Księża są przy tobie tuż po urodzeniu, kiedy cię chrzczą. 
Potem masz ich w szkole, jeżeli rodzice byli bigotami i powierzyli im twoją 
edukację. Kolej na pierwszą komunię, lekcje katechizmu i bierzmowanie. 
      W dniu ślubu ksiądz powiada ci, co masz robić w sypialni, a nazajutrz, 
żeby mieć się czym podniecać w konfesjonale, pyta cię na spowiedzi, ile 
razy to zrobiłeś.                                                                                                                              Tobie o spółkowaniu mówią księża ze wstrętem, a sami wstają codziennie z łóżek, gdzie je uprawiali; nie myją nawet sobie rąk i idą jeść i pić swojego Pana, żeby potem wydalić go z siebie i wysikać. 
       Powtarzają że ich królestwo nie jest z tego świata, ale zgarniają, co się da. Cywilizacja nie osiągnie doskonałości, póki ostatni kamień z ostatniego kościoła nie spadnie na ostatniego księdza i nie uwolni świata od tej pasożytniczej hołoty.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz