wtorek, 19 marca 2019

Wycieczka bezhamulcowa

Po szalonym zjeździe z Żebraka przez Mików, wjeżdżam na boczną drogę Rzepedż – Smolnik. Tu są tylko niewielkie przewyższenia.
Przy cerkwi w Smolniku mijam chyżę Zbyszka Sawickiego – nie ma w domu mego znajomego rzeźbiarza.
Za Smolnikiem, kieruję się drogą na Zubeńsko, potem krótka wizyta w schronisku Koniec Świata i wyjeżdżam na dobrze znaną górę położoną na południe od stacji w Łupkowie.



Dłuższa chwila sycenia się ciszą i tym co wokół.

Zjeżdżam ścieżką w dół i szutrową drogą biegnącą obok starego łemkowskiego cmentarza jadę do Nowego Łupkowa.
Tu spojrzenie w tył w stronę cmentarza.


Przede mną dwa fajne odcinki spadzistych zjazdów.
Pierwszy zjazd ma jeden zakręt na dole - pokonałem ten zakręt wspomagając się tym razem oboma butami - obie podeszwy zadymiły.

     Drugi zjazd pokonuję stojąc na pedałach (liczne dołki) i na pełnym gazie, bo już jest w miarę prosto. Zdjęć w ruchu nie mogę robić, bo obie ręce są potrzebne do manewrowania kierownicą wśród sporych kamieni i nierówności.
Powtarza się miła chwila pędu, a kamienie tylko strzelają spod opony.
Z wiatrem w uszach przemykam obok osiedla, gdzie mieszkają klawisze z miejscowego zakładu karnego.
Mijam sklep, domy dawnego pegeeru i już jestem na górze.


Szosa Komańcza – Cisna.
Na niej ruch zwykły o tej popołudniowej porze, czyli zerowy.

Zbliżam się do zjazdu - można się tutaj na odcinku kilometra spokojnie i do oporu rozpędzić – hamulce zbędne. Jest komfortowo - można robić zdjęcia.
Się rozpędzam.






Po zjeździe dalej mamy już płasko, a od skrzyżowania, gdzie stoi tablica Kimadło Wampira do Woli Michowej jest tylko 10 kilometrów.

I już w domu.
A buty do wyrzucenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz