Po południu woziłem taczką pocięte drewno.
Lubię wozić drewno taczką.....
Potem układałem pocięte.drewno.
Lubię układać drewno......
Już nadchodził zmierzch, kiedy przerwałem pracę i zabrałem się za ceremonię upichcenia smakowitego jedzonka i niespieszną konsumpcję połączoną z mlaskaniem - ale dobre! Ale dobre!
Tymczasem zapadła bieszczadzka noc.
Wychodzę z chałupy i ..... otwieram usta z zachwytu!
Nade mną otwarła się głębia kosmosu!
Nic dziwnego - wszak jesteśmy w Parku Gwiezdnego Nieba, więc nie ma świetlnego smogu.
Fotografia tego co nad głową to jedynie namiastka.
Ach! Ciekawe jak tam jest, wśród tego srebrnego piasku gwiazd....
Czyli zamarzyły mi się podróże kosmiczne.
Jednak wiem, ile niebezpieczeństw czyha na człowieka w przestrzeni kosmicznej, a więc lepiej pomarzyć o podróżach w czasie.
Kiedy w młodości po raz pierwszy obejrzałem film „Wehikuł czasu”, rozbudziła się wyobraźnia. Pomyślałem: - to niby bajka, ale może kiedyś rzeczywiście będziemy mogli w ten sposób podróżować?
Lubię wozić drewno taczką.....
Potem układałem pocięte.drewno.
Lubię układać drewno......
Już nadchodził zmierzch, kiedy przerwałem pracę i zabrałem się za ceremonię upichcenia smakowitego jedzonka i niespieszną konsumpcję połączoną z mlaskaniem - ale dobre! Ale dobre!
Tymczasem zapadła bieszczadzka noc.
Wychodzę z chałupy i ..... otwieram usta z zachwytu!
Nade mną otwarła się głębia kosmosu!
Nic dziwnego - wszak jesteśmy w Parku Gwiezdnego Nieba, więc nie ma świetlnego smogu.
Fotografia tego co nad głową to jedynie namiastka.
Ach! Ciekawe jak tam jest, wśród tego srebrnego piasku gwiazd....
Czyli zamarzyły mi się podróże kosmiczne.
Jednak wiem, ile niebezpieczeństw czyha na człowieka w przestrzeni kosmicznej, a więc lepiej pomarzyć o podróżach w czasie.
Kiedy w młodości po raz pierwszy obejrzałem film „Wehikuł czasu”, rozbudziła się wyobraźnia. Pomyślałem: - to niby bajka, ale może kiedyś rzeczywiście będziemy mogli w ten sposób podróżować?
Jeszcze
w latach siedemdziesiątych nauka uważała możliwość takich
podróży za nonsens.
Jedynie
kilku śmiałków odważyło się sugerować, że równania Einsteina
nie wykluczają podróży w czasie.
Stopniowo
w zachowawczym myśleniu naukowców zachodziła ewolucja. Zawsze do
ewolucji w myśleniu impuls dają jednostki wybitne.
Tak
było i tym razem. Pojawili się Paul Davies, Kip Thorne i Stephen
Hawking.
Pojawili
się i zaczęli zadawać niewygodne pytania o naturę
czasoprzestrzeni i na przykład o możliwość, czy podróżnik w
czasie wstecz mógłby zostać własnym dziadkiem.
Albo:
- co by się stało, gdyby taki podróżnik zastrzelił własnego
dziadka, zanim ten spłodziłby ojca podróżnika?
Zmieniło
się podejście nauki do problemu i dziś dyskutuje się o środkach,
które są niezbędne dla realizacji takich podróży.
Oto
wirują potężne cylindry zbudowane z materii neutronowej, takiej
samej jak materia pulsarów. Ta materia jest tak gęsta, że jedna
jej łyżeczka waży tyle, co lotniskowiec.
W
bezpiecznej odległości wirują oswojone czarne dziury, zaparkowane
tak, aby nie rozerwać podróżnika na strzępy.
Podróżnik
ma na głowie hełm chroniący przed zawrotem głowy, lub nawet
możliwością złapania głupawki w chwili załamania
przyczynowości, która towarzyszy nagiej osobliwości.
Fizycy
starają się wymyślić sposób takiego skonstruowania tunelu
czasoprzestrzennego, aby łączył „gdziekolwiek” z
„kiedykolwiek”.
Wyzwanie
jest poważne, ponieważ mówi się o mocy równej milionowi
galaktyk, o potrzebie ściśnięcia obiektu wielkości Jowisza
(Jowisz jest 345 razy większy od Ziemi) do rozmiaru walizki.
Inni
naukowcy dywagują na temat – Big Crunch (Wielkiego Kolapsu,
Chrupnięcia, Kresu, Zgniotu).
Otóż
grawitacja, wszechobecna i najbardziej wytrwała ze wszystkich sił
przyrody, ostatecznie przezwycięży ciągłą ekspansję
wszechświata.
W
pewnej odległej przyszłości Wielki Wybuch straci swój
impet.
Galaktyki
będą się oddalać od siebie coraz wolniej, po czym – jakby pod
wpływem elastycznej smyczy – zatrzymają się na moment, a
następnie ruszą z powrotem, przyspieszając stopniowo.
W
końcu nastąpi spektakularna kulminacja w Wielkim Crunch!
Ach
i Och!
W
pewnym momencie niebo zapłonie od światła miliarda słońc.
Być
może tak będzie.
Jednak
inna grupa astronomów uważa, że do takiego sylwestrowego końca
nie dojdzie, bo wszechświat jest za lekki, aby tak widowiskowo mógł
zatrzymać swoją ekspansję.
Uważają
oni, że końcowi wszechświata będzie towarzyszył jedynie cichnący
poświst.....
W
końcu czasu wypali się paliwo nuklearne gwiazd i nastąpi kryzys
energii.
W
pewnym momencie zgaśnie ostatnie światło.
Wszechświat
będzie nadal wypełniony materią, lecz nic nie będzie świecić –
zapanuje całkowita ciemność.
Zapanuje
ciemna i smętna Wieczność.
Wraz
z ostatnim przebłyskiem światła, da jednak o sobie znać Wir
Całkowitego Zrozumienia, w którym każda istota rozumna
(Oczywiście o ile takowa wtedy się znajdzie) zobaczy całą
nieskończoną i niewyobrażalną wielkość wszechświata i gdzieś
na niej maleńki znaczek – nanokropkę, która powie: - „jesteś
tutaj”.
Wszechświat
jest nie tylko dziwniejszy, niż nasze wyobrażenia o nim. On jest
dziwniejszy, niż to, co potrafimy sobie wyobrazić.
Dziwne
jest nawet to, że on istnieje.
A
jeszcze dziwniejszym jest to, że istnieją w nim takie istoty jak
my, które zajmują się podobnymi problemami.
W
każdym razie wszechświat jest bardzo niebezpieczny, o wiele
bezpieczniej jest na Ziemi, która w jakiś dziwny sposób jest
doskonale dostrojona do życia.
Niektórzy
węszą w tym prawdopodobny podstęp.
Azaliż mogą mieć rację i te cieplarniane warunki na Ziemi stworzył Bóg,
który robi sobie żarty naszym kosztem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz