Opowiadał
historyjkę Rysiek Szociński.
Rzecz
dzieje się w Bieszczadach powojennych.
Pod
połoniną Wetlińską powstawała państwowa ferma dla owiec.
Do pracy przy budowie zgłosił się jeden ze znajomych Ryśka, bo potrzebował trochę grosza na picie. Po trzech dniach doszedł do wniosku, że już wystarczy tej harówki, więc przyszedł do kierownika budowy i powiedział, że chce się zwolnić.
Do pracy przy budowie zgłosił się jeden ze znajomych Ryśka, bo potrzebował trochę grosza na picie. Po trzech dniach doszedł do wniosku, że już wystarczy tej harówki, więc przyszedł do kierownika budowy i powiedział, że chce się zwolnić.
Kierownik
nie chciał jednak załatwić sprawy na gębę i kazał mu napisać
podanie.
Ten
usiadł przy stole i napisał:
Do
pana kierownika budowy.
Od
jutra nie przychodzę do roboty.
No
i chuj.
Pod
tym czytelny podpis.
Ta
opowieść tak mi się spodobała, że dziś już więcej nie
napiszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz