Wrzesień
– a więc jest po sezonie.
Idę
brzegiem Zatoki, od Sobieszewa zbliża się traktor z przyczepą - dwóch robotników opróżnia pojemniki stojące przy wejściach na plażę, ale też idą piechotą za traktorem i zbierają śmieci, które wyrzuca morze.
Powiedzenie „po sezonie” jest określeniem względnym.
Powiedzenie „po sezonie” jest określeniem względnym.
Wczoraj
byłem w Sopocie, widzę pewien kontrast.
Tam
nad morzem kłębi się tłum, a tu na Wyspie na odcinku od rezerwatu Mewia
Łacha aż do Ptasiego Raju (około 8 km) spotkałem jedynie kilkanaście
osób.
To właśnie ten kontrast. A przecież tam i tu jest tak samo "po sezonie".
To właśnie ten kontrast. A przecież tam i tu jest tak samo "po sezonie".
Akurat
czytam Fidrka (Jerzy Waldorff) więc dla kontrastu jak jest dziś na polskim wybrzeżu, a jak bywało jeszcze w późnych latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, przytoczę jeden urywek (Rzecz dzieje się przed rokiem 1939) ....
W
nozdrza uderzył zaduch skomponowany z dymu papierosów, skisłego
piwa, smrodu zastarzałego oleju frytkowego i podejrzewam także
niesprzątniętego pawia.
Jednym
słowem było nieapetycznie.
Michał
się zakrzątnął i doprosił dwie dziewczyny – sobie tłustą
blondynkę, mnie chudą brunetkę. Może zarządził tak dla
kontrastu, a może dlatego, żeby nie pomylić się po wódce....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz