wtorek, 26 marca 2019

Po sezonie

Wrzesień – a więc jest po sezonie.
Idę brzegiem Zatoki, od Sobieszewa zbliża się traktor z przyczepą - dwóch robotników opróżnia pojemniki stojące przy wejściach na plażę, ale też idą piechotą za traktorem i zbierają śmieci, które wyrzuca morze.
     Powiedzenie „po sezonie” jest określeniem względnym.
Wczoraj byłem w Sopocie, widzę pewien kontrast.
Tam nad morzem kłębi się tłum, a tu na Wyspie na odcinku od rezerwatu Mewia Łacha aż do Ptasiego Raju (około 8 km) spotkałem jedynie kilkanaście osób.
To właśnie ten kontrast. A przecież tam i tu jest tak samo "po sezonie".











Akurat czytam Fidrka (Jerzy Waldorff) więc dla kontrastu jak jest dziś na polskim wybrzeżu, a jak bywało jeszcze w późnych latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, przytoczę jeden urywek (Rzecz dzieje się przed rokiem 1939) ....

W nozdrza uderzył zaduch skomponowany z dymu papierosów, skisłego piwa, smrodu zastarzałego oleju frytkowego i podejrzewam także niesprzątniętego pawia.
Jednym słowem było nieapetycznie.
Michał się zakrzątnął i doprosił dwie dziewczyny – sobie tłustą blondynkę, mnie chudą brunetkę. Może zarządził tak dla kontrastu, a może dlatego, żeby nie pomylić się po wódce....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz