poniedziałek, 4 marca 2019

Słońce jest także życiobiorne

Cyklicznie, co 10 – 11 lat, na Słońcu zdarzają się monstrualne rozbłyski, niosące wielkie zagrożenie dla astronautów.
Kiedy planowano loty statków Apollo na Księżyc, dzięki którym dwanaście osób stąpało po Srebrnym Globie, rozkładano podróż na dwa etapy.
         Pierwszy polegał na umieszczeniu statki na niskiej orbicie okołoziemskiej, drugi na szybkim przelocie na Księżyc.
Dopóki astronauci przebywają na niskiej orbicie wokół Ziemi, są chronieni przed zabójczym promieniowaniem słonecznym przez ziemskie pole magnetyczne.
Niepokój wiąże się z opuszczeniem ochronnego obszaru, zawsze bowiem może się zdarzyć niespodziewany słoneczny rozbłysk.
Dlatego do monitorowania Słońca stworzono (Solar Particle Alert Network) Sieć Wczesnego Ostrzegania o Wietrze Słonecznym, a liczniki promieniowania wchodziły w skład wyposażenia statków.
Także każdy z astronautów nosił osobisty dozymetr.

W sierpniu 1972 roku przygotowania do lotu Apollo 17 były już znacznie zaawansowane. Lot planowano na grudzień, z lądowaniem w rejonie Taurus – Littrow.
    Miał to być ostatni lot z programu Apollo, następowała pauza z powodu umowy z Obcymi. Dlatego anulowano starty Apollo 18 – 20.
        Poprzedni lot Apollo, z lądowaniem na Równinach Kartezjusza, powszechnie uznano za niezwykle udany, chociaż opinia publiczna jak zwykle nie była informowana w pełni.
Nagle zdarzyło się coś, co zmroziło krew w żyłach Kontrolerów Lotów z Huston.

Oto gigantyczny rozbłysk na Słońcu zalał kosmos promieniowaniem rzędu 20 000 remów!
Gdyby w tym czasie załoga ludzka znajdowała się poza płaszczem ochronnym Ziemi …... Amen.
Jednostka rem jest miarą dawki promieniowania jonizującego.
Podczas „normalnego” przelotu Apollo na Księżyc, astronauci pochłaniali dawkę jednego rema i to w najgorszym przypadku.
Działo się to w momencie przekraczania otaczających Ziemię Pasów Van Allena.
        Agencja Kosmiczna USA określa górną granicę dopuszczalnej dawki pochłoniętej przez 30 dni na 25 remów.
Dla osób zatrudnionych przy promieniotwórczości na Ziemi, dawka ta wynosi 5 remów na rok.
Przeciętna dawka śmiertelna wynosi 450 remów.
    I teraz nasuwa się taki scenariusz: - dwuosobowa załoga pracuje na Księżycu i jest osłonięta – chroniona krawędzią krateru przed promieniowaniem.
Trzeci załogant krąży na orbicie Księżyca i dostaje te 20 tysięcy remów.
Ci dwoje, czy dwaj mogą teraz na luziczku (dopóki mają czym oddychać) podziwiać ze Srebrnego Globu Błękitną Ziemię.

Dawka 25 – 100 remów oznacza uszkodzenie komórek rozrodczych, w tym przekazanie genetycznych defektów potomstwu. Do tego prawdopodobieństwo białaczki. Tu ciekawostka potwierdzona obserwacjami po Hiroszimie: - taka dawka powoduje jednocześnie wydłużenie życia o kilka lat powyżej przeciętnej.

Dawka 100 – 250 remów – po kilku godzinach zawroty głowy i wymioty. Skrócenie życia pewne.

Dawka 750 remów – śmierć w ciągu miesiąca.

Powyżej dwa tysiące remów – po kilku minutach utrata przytomności. Szybka śmierć.

Jeśli mamy wysłać załogę na Marsa i po minięciu embarga prowadzić eksplorację Księżyca, astronauci niewątpliwie pewnego dnia zetkną się z potężnym rozbłyskiem na Słońcu.
        Wszystkie opracowania ochronne sprowadzają się do tego, że pomiędzy astronautami a Słońcem musi się znajdować maksymalna masa.
Dlatego pierwsze bazy na Księżycu będą umieszczone na jego biegunach. Są przecież takie miejsca do których nie dociera słoneczne światło (Głębia kraterów).
Drugim problemem jest krótki czas biegnący od ostrzeżenia o rozbłysku do rozpoczęcia projekcji.
Są to trzy godziny.
       Astronauci z programu Apollo informują także o błyskach pod powiekami.
Kontrola ich kasków ujawniła mikroskopijne otwory pozostawione przez cząstki wodoru i helu poruszające się z oszałamiającą prędkością.
      Cząstki te przebiły ściany statku kosmicznego, kaski, a w końcu czaszki i mózgi astronautów.
Część z tych cząstek pochodzi z promieniowania kosmicznego, natomiast duża część ze Słońca.

Dziś czas przelotu wyprawy na Marsa szacuje się na cztery miesiące. To długi czas i dlatego projektowany jest schron przeciwpromienny dla załogi na pokładzie statku, a dodatkowo pojazd musi być zwrócony w kierunku Słońca, aby ludzi chroniła cała masa statku.

Podsumowując: Słońce na Ziemi jest życiodajne, azaliż w kosmicznej przestrzeni życiobiorne.

Idzie wiosna. Efekt życiodajny w postaci krokusów (zdjęcia sprzed dwóch tygodni) widać przy warszawskiej cytadeli.
Natomiast pierwszy wiosenny efekt życiodajny usłyszałem już miesiąc temu w Kampinoskim Parku Narodowym - żurawie przyleciały na bagna. Ten śpiew wiosenny żurawi nazywamy fanfarami.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz