wtorek, 5 marca 2019

Kiedy jest świt

Zbliża się zmierzch.
Już dawno ucichł ostry krzyk pary orlików oblatujących okolicę.
To jeszcze nie jest ta sławna stachurowa pora pomiędzy psem a wilkiem, lecz całkiem odpowiednia pora na, jak się to kiedyś mawiało, wieczerzę.

Biwakowa celebrowana wieczerza, sposobiona niespiesznie na ogniu, bo i gdzie się śpieszyć, kiedy w planie tylko noc pod gwiazdami?
Tylko noc ….. Albo: - aż noc!

Cały zgiełk tak zwanego cywilizowanego świata został za górami, za lasami.
Trwasz w ciszy i obserwujesz wydłużające się cienie, a potem powolutku, stopniowo wtapiasz się w zmierzch.


Wtapiasz się, a właściwie znikasz w tym dostrojeniu osobistego rytmu do tego, co ciebie otacza.
Jest coraz ciemniej, nie wiadomo kiedy zapalają się pierwsze latarenki gwiazd.
Poszczekuje lis, odzywa się spłoszony kozioł.
Od strony, gdzie kiedyś był łemkowski cmentarz, dobiega krzyk puchacza.
Jest to magicznie uroczy czas, którego nie da się opisać.

I oto już zgasła świeczka kolejnego dnia, teraz na dachu nieba tylko srebrny piasek.
Zapadła noc.


Po niej kilka godzin snu, a jutro ponownie wędrówka przed siebie, najlepiej ścieżkami, którymi jeszcze nie szedłem.
Lubię maszerować w swoim rytmie, chociaż tak naprawdę ….. wszystko poza lenistwem jest pogonią za wiatrem w polu, tudzież marnością.
No ale z drugiej strony dwa, albo trzy dni lenistwa w jednym miejscu to dawka akuratna i wystarczająca, bo potem to już zaczyna mnie nosić.

Tak – zmierzch jest wtedy, kiedy nie można już odróżnić psa od wilka.
Gdy noc się kończy, zdarza się nieraz czarodziejski przedświt.


A świt kiedy jest? Gdy da się już odróżnić psa od wilka?
Nie. Świt jest wtedy, kiedy w napotkanym wędrowcu rozpoznajesz swego brata.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz