Przede mną książka o tytule: - Konsiliencja.
Człowiek z natury jest ciekawy - a cóż to takiego, bo słowo mi nieznane.
Rzecz jest o
poszukiwaniu paru podstawowych praw natury, według których
zbudowany jest nasz świat. Konsiliencja to poszukiwanie jedności zjawisk.
Czyli unifikacja wiedzy.
Więc na wstępie konstatuję, że oto mam do czynienia ze zwykłym słowotwórstwem, bowiem funkcjonuje już skrót TOE - Teoria Wszystkiego.
Bo cóż to innego robi Stephen Wolfram?
On
i jemu podobni poszukują kilku linijek boskiego programu
komputerowego który stwarza Wszystko.
W
czasie, kiedy studiowałem, szukaniem jedności zjawisk zajmowała się
cybernetyka.
Studia
w SGPiS (dziś SGH) dały mi niewiele, a właściwie nic mi nie dały.
Najwięcej
nauczyłem się w liceum Reytana. Jest to ciekawe porównanie
elitarnej szkoły średniej, z przeciętną wtedy (lata
siedemdziesiąte) jednak uczelnią ekonomiczną.
No
i co dalej w tym temacie?
Otóż
najcelniej rzecz ujął Sted:
Szkoły mądre nie są, bo gdyby człowiek nie chodził do szkoły to mógłby się nauczyć (gdyby chciał) o wiele więcej niż w szkole. Mógłby się nauczyć tak dużo, że nie byłby już w stanie mieszkać między ludźmi.
Dlatego szkoły są potrzebne, ale mądre nie są.
Konsiliencja
jest syntezą, poszukiwaniem jedności wszystkich nauk. Poza
tym.....książka jest starannie wydana i przyciąga obwolutą.
Opakowanie
jest istotne, lecz najważniejsza jest zawartość.
A
ta przynosi doznania ambiwalentne.
Z
jednej strony ta naukowa książka zaczyna się niemal poezją. Potem
jednak przytapia w szczegółach. Więc z drugiej strony książka
mogłaby z powodzeniem być (co najmniej) o połowę chudsza (ma 400
stron).
Autor,
Edward O.Wilson, biolog, pisze o Einsteinie i jego
poszukiwaniach jedności zjawisk.
W
jedności zjawisk miały się mieścić zarówno prawa grawitacji
rządzące w makroskali kosmosu, jak i zjawiska kapilarne, zachodzące
w mikroskali.
Einstein
zbliżył się bardzo do znalezienia tego Świętego Graala
fizyki, ale do niego nie dotarł.
Nie
dotarł, ale się ocierał.
A to już są obszary graniczące z
mistycyzmem. Właściwie zwieńczeniem badań Einsteina (i Tesli) był
eksperyment Filadelfia.
Dziś,
właśnie na tych obszarach buszuje fizyka kwantowa.
Symbolem
losu badaczy przyrody, mogą być wysiłki fizyków niskich
temperatur, którzy od wielu dziesięcioleci coraz bardziej zbliżają
się do temperatury absolutnego zera – w tej temperaturze atomy
zatrzymują się.
W
1995 roku, osiągając temperaturę rzędu kilku miliardowych części
stopnia powyżej zera absolutnego, uzyskali kondensat Bosego –
Einsteina. Kolejny, oprócz dobrze znanych gazów, cieczy i ciał
stałych – podstawowy stan skupienia materii, w którym wiele
atomów zachowuje się jak pojedynczy atom w jednym stanie kwantowym.
Wraz
ze spadkiem temperatury i wzrostem ciśnienia, skondensowany gaz
przekształca się w ciecz, a następnie w ciało stałe, po czym
pojawia się ten sławny kondensat Bosego – Einsteina.
A
to już jest prawie wgląd do Kuchni Boga, albo do Kuchni
miss Ewolucji.
Dalej
autor Konsiliencji pisze:
W
znacznie skromniejszej skali mojego osobistego życia, doświadczyłem
wspaniałego uczucia metafizycznej jedności ze światem, dzięki
uwolnieniu się od intelektualnych ograniczeń fundamentalistycznej
religii.
Porzuciłem bowiem Kościół Baptystów, w którym zostałem
wychowany na południu USA.
Główny
powód? - teologia baptystów nie dopuszcza myśli o ewolucji.
Moją
dziedziną stała się odtąd nauka, którą traktuję jako religię
wyzwoloną.
(A więc oto okazuje się, że zawsze można się wyzwolić.
Nauka
jest bowiem innym sposobem zaspokojenia tego samego religijnego
głodu. Zmierza do tego jako nasze stoickie wyznanie wiary, jest
przewodnikiem w wyprawie przez nieznaną, górzystą krainę.
Trwanie
w dogmatach jest błędem, a już samo poszukiwanie prawdy jest
moralnym imperatywem humanizmu. Nauka zmierza jednak do prawdy i
uratowania ducha nie poprzez poddanie się zewnętrznemu
autorytetowi, lecz przez wyzwolenie ludzkiego umysłu.
Fundamentem
tego dążenia jest, jak wiedział Einstein, unifikacja
wiedzy. Kiedy zbudujemy wreszcie TOE (Teoria Wszystkiego),
zrozumiemy, kim jesteśmy i dlaczego tu jesteśmy.
Zobaczymy
jak wysoko zdołamy wzlecieć, zanim słońce stopi wosk naszych
skrzydeł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz