środa, 7 grudnia 2016

Koszyczek

Zakwitły kolorowe czasze namiotów ponad Wolą Michową.
Przyjechała Maria i zarządzamy wyprawę do lasu.












Upał na całego. Niektórzy zawodnicy dużo piją, potem wypada czas naukowy – liczenie z okółków ile buk ma lat.


Krystaliczna, zimna woda ze strumienia. Piliśmy i była zabawa – stawianie tamy.
Detale: - malowniczo na maksa rozcapierzone palce w obu dłoniach córki Marii. To jest ta sławna mowa ciała - najwyraźniej braciszek ją denerwuje.



Ach! Ileż wdzięku w tym koszyczku! Można się w nim zakochać. Zwróciłem na niego uwagę dopiero teraz, przy instalowaniu zdjęć na blogu. A przecież go niosłem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz