Jak
wiemy, do Znaków oprócz tęczy, znajdowanych monet, piór,
słów kluczowych, deja vu, powracających melodii itd. zaliczają
się liczby.
Z
wielką przyjemnością umieszczam tekst o wzorcu metra.
Skąd
się wzięła miara jednego metra?
W
1875 roku ustalono, że będzie ona wynosić jedną
czterdziestomilionową część długości południka ziemskiego.
Wykonano
wzorzec jednego metra ze stopu platyny z irydem.
To
proste i jasne.
I
tak mogło zostać.
Lecz
od czego są uczeni? Zaczęli kombinować i w 1927 roku to proste
zamienili na:
Jeden
metr jest to długość dającej się wytworzyć w każdych warunkach
fali świetlnej czerwonej linii spektrum kadmu w suchym powietrzu, w
temperaturze 15 stopni Celsjusza.
Potem
pokombinowali dalej i najnowsza definicja jednego metra brzmi:
Jeden
metr jest to długość równa 1,650763,73 długości fali w próżni
promieniowania odpowiadającego przejściu pomiędzy poziomami 2p i
2d atomu kryptonu 86.
Ufff! No nareszcie mamy jasną definicję!
Lecz
czy będziemy mieć do czynienia z kryptonem, kadmem, czy wzorcem
jednego metra ze stopu platynowo – irydowego, zawsze będzie to
jedna czterdziestomilionowa część długości południka
ziemskiego.
Teraz
wyobraźmy sobie że następuje potop.
Prawdziwy,
porządny potop!
Ślady
naszej cywilizacji nikną pod kilkusetmetrową warstwą mułów.
Mijają wieki, mija
kilkanaście tysięcy lat i nasi potomkowie odkrywają, że miarą
starożytnych był jeden metr.
Ktoś
o otwartej głowie zauważa, że jest to jedna czterdziestomilionowa
część długości południka ziemskiego.
I
zaczyna się atak na odkrywcę: - przecież starożytni nie mogli znać długości
południka!
Naukowi
ortodoksi dochodzą więc do wspólnego wniosku, że miał tu miejsce
najzwyklejszy przypadek.
Bo co mówi oficjalna wiedza o naszych starożytnych?
Archeologowie
odkryli, że miarą starożytnych Egipcjan, zastosowaną w
wymiarach Wielkiej Piramidy jest Święty Łokieć
wynoszący 63,5 cm.
Ktoś
o otwartej głowie zauważył, że jest to jedna tysięczna część
długości mierzonego na równiku odcinka, o jaki obraca się Ziemia
w ciągu jednej sekundy.
Inny
odkrywca zauważył, że wysokość Wielkiej Piramidy jest to
jedna miliardowa część odległości Ziemi od Słońca.
Aby
to pokazać matematycznie, podzielił obwód Ziemi na równiku
12756326 m przez ilość sekund ziemskiego dnia – 864 000 i
otrzymał 147,64 m.
(Podział
dnia na godziny, minuty i sekundy nie jest naszym wynalazkiem:
-
Bogowie rzekli: mamy po 8766 oczu, tyle, ile jest godzin w roku
– Apokryfy Starego Testamentu, rzecz nie ujęta w kanonie,
Biblioteka Prymasowska)
Zaczął się atak na odkrywcę: - przecież starożytni nie byli w
stanie wyliczyć tej wartości!!!
I
kto dzieli metry przez sekundy? Tego nie wolno robić!
A
niby czemu nie wolno? Jeśli coś działa, coś ma sens, należy to
stosować. Inaczej zasłużymy na miano naukowych osłów.
Starożytni nie byli w stanie wyliczyć długości odcinka, o który
przesuwa się Ziemia na równiku w ciągu sekundy.....
To jak to jest? Nie
byli w stanie, a jednak wyliczyli?
A
może dostali gotowca od Bogów?
W
wymiarach Wielkiej Piramidy jest bowiem dużo więcej
zaskakującej wiedzy astronomicznej. Mamy w nich na przykład podaną
szybkość światła. I to do któregoś miejsca po przecinku!
Oczywiście
starożytni nie mogli znać szybkości światła!
Naukowi
ortodoksi nie znoszą takich dyskusji, czują się najnormalniej w
świecie zagrożeni.
Doszli
więc do wspólnego wniosku, że wydarzył się najzwyklejszy przypadek. I jak zwykle niewygodne fakty należy
zamieść pod dywan.
Ignorancja to jest super oręż!
Ignorancja to jest super oręż!
Więc w tym właśnie momencie, najzwyklejszym przypadkiem, należy wspomnieć o pewnym kultowym rozkazie z czasów pobytu wojsk Napoleona w Egipcie.
Kiedy
Francuzi znaleźli się pod piramidami, zostali otoczeni przez
plemiona Mameluków, które
szykowały się do ataku.
Zarządzono
formowanie czworoboku, i padł rozkaz:
-
Osły i uczeni do środka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz