poniedziałek, 19 grudnia 2016

Głupi życiowy kołowrotek

Czy jest jakiś ogólnie słuszny kierunek poszukiwania sensu w tym, co jest?
          
Oczywiście że jest!

Jednak dla każdego ten kierunek jest inny, czyli indywidualny, lecz ma jedną cechę wspólną: - należy poskładać całość z tego, co uda nam się wydobyć z różnych dziur.

Jeśli działanie jest dostatecznie uporczywe i z tego składania coś zaczyna wychodzić, wtedy hop! - Przychodzi czas na realizację!

I wyrywamy (się) z głupiego kołowrotka życiowego!

W 2015 roku wydobyłem kolejne kilka rzeczy z różnych dziur na Otrycie i szedłem z nimi na Fereczatą, aby tam poskładać je w całość.

Pomieszkując na tej górze, zacząłem składać rzeczy w całość, a miałem przecież czas!
     I wtedy coś się zaczęło dziać.....
Odniosłem niemal namacalne wrażenie, że oto nagle znalazłem się poza głupim życiowym kołowrotkiem!
Dla upewnienia się, czy tak jest rzeczywiście, macałem wokół, we dnie i w nocy - kołowrotka nie było!

Zaprawdę, powiadam Wam:-  czułem się bardzo godnie i sprawiedliwie!
Stwierdziłem, że tego się trzeba trzymać!
Nic dziwnego więc, że w bieżącym roku odbierałem silne pragnienie, aby to niebywałe doświadczenie powtórzyć.

Świt nad Wetliną plus inne migawki poranne.












Celebracja posiłku (tu akurat wegetariańskiego). 
W tym miejscu jak ulał pasuje limeryk o wyrywaniu się z kołowrotka życiowego za pomocą kiśla!


Pewien kucharz z okolic Przemyśla
Nowe dania codziennie wymyśla.
Czasem, gdy siedzi w łaźni
Przypływ ma wyobraźni:
"Dzisiaj dodam spaghetti do kiśla*!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz