Czy
jest jakiś ogólnie słuszny kierunek poszukiwania sensu w tym, co
jest?
Oczywiście że jest!
Jednak dla każdego ten kierunek jest inny, czyli indywidualny, lecz ma jedną cechę wspólną: - należy poskładać całość z tego, co uda nam się wydobyć z różnych dziur.
Jeśli
działanie jest dostatecznie uporczywe i z tego składania coś
zaczyna wychodzić, wtedy hop! - Przychodzi czas na realizację!
I wyrywamy (się) z głupiego kołowrotka życiowego!
W
2015 roku wydobyłem kolejne kilka rzeczy z różnych dziur na Otrycie i szedłem z nimi na Fereczatą, aby tam poskładać je w całość.
Pomieszkując
na tej górze, zacząłem składać rzeczy w całość, a miałem
przecież czas!
I
wtedy coś się zaczęło dziać.....
Odniosłem
niemal namacalne wrażenie, że oto nagle znalazłem się poza głupim życiowym
kołowrotkiem!
Dla
upewnienia się, czy tak jest rzeczywiście, macałem wokół, we dnie i
w nocy - kołowrotka nie było!
Zaprawdę,
powiadam Wam:- czułem się bardzo godnie i sprawiedliwie!
Stwierdziłem, że tego się trzeba trzymać!
Nic dziwnego więc, że w bieżącym roku odbierałem silne pragnienie, aby to niebywałe doświadczenie powtórzyć.
Nic dziwnego więc, że w bieżącym roku odbierałem silne pragnienie, aby to niebywałe doświadczenie powtórzyć.
Świt
nad Wetliną plus inne migawki poranne.
Celebracja
posiłku (tu akurat wegetariańskiego).
W tym miejscu jak ulał pasuje limeryk o wyrywaniu się z kołowrotka życiowego za pomocą kiśla!
Pewien
kucharz z okolic Przemyśla
Nowe
dania codziennie wymyśla.
Czasem,
gdy siedzi w łaźni
Przypływ
ma wyobraźni:
"Dzisiaj
dodam spaghetti do kiśla*!"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz