środa, 2 października 2019

Biwakowo

Na chmury to można patrzeć i patrzeć.
Pierwsza noc na 686 zimna. Okryłem głowę ręcznikiem, gdy obudzony zimnem w środku w nocy nie mogłem namacać czapki.
Dzięki temu sny miałem ręcznikowe.

Rano nastąpił popas jagodowy, a potem zszedłem po wodę do potoku.
Obfita rosa.



Gęsta i wysoka bieszczadzka łąka ocieka wodą. Kiedy znalazłem się na dole (700 metrów) buty były całkiem mokre i spodnie także mokre do pasa. Położone na namiocie już po godzinie wyschły - wystarczył sam wiatr bez słońca.
Chodzę boso. Buty skórzane, więc muszą się suszyć dłużej.

 Celebruję śniadanie, parzę miętę. Wreszcie bób zjedzony, jajka na twardo także zjedzone, teraz kolej na śmietanę i ser biały. No i wreszcie ugotuję grochówkę.
Na horyzoncie pojawia się konieczność wyprawy do Baligrodu po tygodniowy zapas jedzenia, ale to dopiero pojutrze.
Wyszło słońce - zostawiam gospodarstwo do popołudnia i idę odwiedzić Kalnicę
- Nie obawiasz się kradzieży? 
- Nie obawiam się, wokół tylko zwierzęta, tu nie ma ludzi.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz