Wypad
do Szczecina.
Znajomi,
którzy wiedzą o moich zainteresowaniach Nieznanym, pokazali mi film
o Czerwonej Królowej. W tym profesjonalnie i dynamicznie
nakręconym filmie Czerwona Królowa tworzyła dla bohaterów
Matrix, z którego należało się wyrwać.
Akcja
musiała być dynamiczna, bo dewizą Czerwonej Królowej
było: - Biegnij! Jeśli staniesz, to się cofasz. A jeśli się
cofasz – jest po tobie! Giniesz!
Nie
gram w gry komputerowe. Lecz słowa „Jeśli staniesz, to się
cofasz” nie są mi obce, nie są! Natychmiast otworzyły mi w głowie szufladkę. Trwał
film – milczałem więc.
Brawurowa
akcja, komputerowe animacje na najwyższym poziomie, a wszystko
według schematu „zabili go, a on uciekł”.
Relaks
dla tych, którzy lubią filmy akcji.
Po
filmie, w niezwykle ciepłej i przyjacielskiej atmosferze domu,
nastąpił odpowiedni moment, aby pomówić o prawdziwej Czerwonej
Królowej.
Termin
wymyślili biolodzy ewolucyjni, chodzi tu o odwieczną walkę którą
staczamy. Tę walkę biolodzy nazwali właśnie Wyścigiem
Czerwonej Królowej.
W
sumie rzecz dotyczy seksu.
Z
pewnością nikt nie zaprzeczy, że seks jest ważny.
Na
scenie pojawia się miss Ewolucja.
Dzieje
się to w czasach, kiedy komórki dzieliły się niepohamowanie. Co
pewien czas, niemalże z regularnością odwiedzin teściowej, następował kataklizm – a to spadnie na Ziemię
asteroid, a to przetoczą się kolejne epoki wybuchów wulkanów,
potem następuje katastrofa tlenowa – zawartość tlenu w powietrzu
wzrasta do 35 %, co od razu eliminuje 90% wszystkich organizmów
żywych, jednak komórki po każdej katastrofie ponownie dzielą się
bez opamiętania i tak dzieje się przez miliony lat.
Znudzona
miss Ewolucja stwierdza w końcu, że tak dalej być nie może!
Należy
wprowadzić jakiś porządek, najlepiej ustalić regulamin!
Sięga atoli
do torebki i spośród szminek, tuszu do rzęs, perfum, grzebieni,
cążek do paznokci, cukierków, pilnika, pęków kluczy, telefonów, lusterek
wyłuskuje osypany pudrem (pudełko wzięło i się otworzyło)
kalkulator, strząsa puder i oblicza, że gdyby nie było katastrof,
a dalej pozwolić komórkom na niekontrolowany podział, to w krótkim
czasie one pokryją całą powierzchnię ówczesnej Ziemi. I to pokryją całkiem oraz kompletnie!
A
wtedy wczesne Dzieło Stworzenia (A gdzie Bóg? Nie dojechał - Boga przy tym nie było, była
tylko i wyłącznie miss Ewolucja. No i jej torebka) samo się sobą
zadusi, a to byłoby niestety dość przykre.
Więc
najpierw miss Ewolucja postanowiła, że nie wszystkie komórki będą
jednakowe.
Ten
krok uratował sprawę przynajmniej częściowo.
Uratował
Ziemię przed zapaścią, ale nie przed zapchaniem.
Należy
– pomyślała miss Ewolucja pójść teraz o krok dalej, czyli na
całość i przeszkodzić komórkom w podziale. Ale jak w takim razie
mają się one rozmnażać?
Otóż
będą musiały spotkać się dwie komórki żeby spłodzić
potomstwo! O tak! Tak! To dobry pomysł! To jest właściwie Dobra Zmiana!
Miss
Ewolucja jednoosobowo (Nie było wtedy bowiem ePiSkopatu) wydaje
genialne zarządzenie:
-
Wysoko wyspecjalizowane typy komórek muszą chodzić na randki, żeby
się rozmnażać.
Dopiero taki kontakt pozwoli na dalszy ich podział!
Dopiero taki kontakt pozwoli na dalszy ich podział!
No tak, niegłupie zarządzenie, lecz wyłania się z niebytu jeden problem: - która z dwóch komórek ma się podzielić?
I
wtedy miss Ewolucja wpada na następny pomysł!
Gdyby
połączyć płeć zapładniającą z zapładnianą, powstałaby
genetyczna mieszanka. Przyjdzie na świat nowy, samodzielny osobnik,
dziecko, podczas gdy matka i ojciec utrzymaliby się przy życiu.
Dziecko
miałoby geny obydwojga rodziców, byłoby jednak czymś więcej, niż
tylko ich sumą.
Z
dumą ogłaszamy narodziny zdrowej komórki!
Co
wcale nie oznacza pozbycia się zasady podziału. Pożegnajmy tylko
jednokomórkowce.
I
tak półtora miliarda lat temu rozpoczęła się wojna płci –
czyli historia o formacjach komórek, które bezmyślnie parkują i
innych, które nie potrafią słuchać. Rewolucja seksualna odbyła
się w proterozoiku a nie dopiero w Woodstock
Trzeba
jednak przyznać, że zasada dwupłciowego zapłodnienia wcale nie
była taką nowością.
Coś takiego jak seks istniało już w
świecie bakterii, które nie znały wprawdzie podziału na dwie
płcie, ale znalazły sposób na wymianę materiału genetycznego.
Do
transferu genów posługiwały się nitkowatymi kończynami.
W
każdym razie zaczynają powstawać samodzielne gatunki, spektrum
przystosowania staje się coraz szersze.
Wracając
jednak do bakterii: - one do dziś uprawiają protoseks, używając
protopenisa, jednak w ten sposób rozwijają swoją odporność na
antybiotyki, za pomocą których próbujemy się ich pozbyć.
Dochodzi
do walki człowiek – bakteria i pada hasło Wyścig Czerwonej
Królowej.
W
powieści Lewisa Carrolla – „Po drugiej stronie lustra
i co tam Alicja znalazła”, bohaterka spotyka Czerwoną
Królową, figurę szachową o wątpliwym charakterze, która z
pomocą ciemnych mocy rządzi swoim królestwem.
W
tym królestwie nie obowiązują prawa czasu i przestrzeni, ponieważ,
kiedy Królowa proponuje Alicji wyścig, obydwie, mimo największych
wysiłków, nie posuwają się naprzód.
Czerwona
Królowa pędzi jak szatan, Alicja próbuje robić to samo, ale
za nic w świecie nie może zmienić swojej pozycji.
Czyżby
wszystko poruszało się razem z nami? Zastanawia się zrozpaczona
Alicja. To jakiś powolny kraj!
Czerwona
Królowa kręci głową: - „Bo widzisz, u nas trzeba biec z
całą szybkością, na jaką ty w ogóle możesz się zdobyć, ażeby
pozostać w tym samym miejscu. A gdybyś chciała dostać się gdzieś
dalej, musisz biec przynajmniej dwa razy szybciej”.
Hipoteza
Czerwonej Królowej przedstawia więc w zadziwiająco prosty
sposób główną zasadę ewolucji: Kto stoi, ten przegrywa!
Gdzieś się ukryły zdjęcia oblodzonych pniaków leżących na brzegu morza, ale co tam pniaki i do tego jeszcze oblodzone.
Zamiast nich wpisuję coś cieplejszego i z pewnością lepiej pasującego do miss Ewolucji
.
Zamiast nich wpisuję coś cieplejszego i z pewnością lepiej pasującego do miss Ewolucji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz