Niekiedy
całkiem niesłusznie oskarża się Kościół o wieloznaczność
przekazu.
Na
przykład niedawne deklaracje dotyczące istnienia Piekła i Raju
zdawały się wzmacniać takie odczucia.
A
przecież w istocie wszystko to jest częścią rozważnego
planowania.
Z
tym, że planowanie w takim wydaniu, jak je rozumieją ludzie z
branży reklamowej, to smętny prymityw wobec perfekcyjnej metody
stosowanej przez Kościół.
Ale
idźmy po kolei i przywołajmy niedawne przykłady.
W
lipcu 1999 roku papież Jan Paweł II oświadczył, że:
-
„Niebo, czyli szczęśliwość wiekuista, w której się
odnajdziemy, nie jest abstrakcją ani też fizycznym miejscem między
obłokami, lecz żywą i osobistą relacją z Trójcą Świętą, zaś
Królestwo Niebieskie jest błogosławioną wspólnotą wszystkich,
którzy się złączyli z ciałem Chrystusa, gdyż uwierzyli w Niego
i pozostali wiernie jego woli”.
Niebiosa,
w których pomieszkuje Bóg i gdzie wstąpić mogą wierni za swe
zasługi, należy traktować zatem jako przenośnię.
Przesłanie
takie pozostaje w sprzeczności z poprzednimi oficjalnymi
definicjami, w świetle których Raj rozumiano jako coś namacalnie
rzeczywistego.
Nie
licząc już sprzeczności w koncepcji zmartwychwstania ciał po
Sądzie Ostatecznym, która przetrwała nienaruszona aż do naszych
czasów.
Jednak
przyjmując, że Raj to metafora, jak pogodzić tę definicję z
rzeczywistą obecnością diabła i konkretnym istnieniem Piekła, w
które papież nie wątpił?
Według
teologa kardynała Hansa Ursa von Balthasara, Piekło istnieje, ale
jest puste, gdyż nieskończenie litościwy Bóg nie mógłby chcieć
wiecznej duchowej śmierci jakiejkolwiek istoty ludzkiej.
Na
takie dictum jezuici replikują, że Piekło owszem, istnieje,
tak samo jak my, i gorzeje, ale wieczne potępienie dosięga tylko
kogoś, kto popełnia akt pychy i zadufania, przedkłada siebie nad
Boga i w istocie neguje Boga, by afirmować siebie samego.
Jak
wytłumaczyć ten nieprzerwany ciąg pozornie sprzecznych ze sobą
twierdzeń?
To
proste.
W
reklamie „okładka” komunikatu jest planowana na podstawie
kryteriów uwzględniających wyłącznie jego częstotliwość i
czas ekspozycji oraz liczbę osób należących do grupy docelowej,
wobec której komunikat jest eksponowany.
Kościół
natomiast planuje, uwzględniając przynajmniej dwa inne parametry:
treść przekazu, oraz typologię osób, do których każdorazowo
jest on adresowany.
W
ten sposób można wysłać w eter określony komunikat równocześnie
z innym, o praktycznie przeciwstawnej treści.
Korzyści
z tego są dwie: - zatyka się kanał komunikacyjny, uniemożliwiając
innym przesyłanie własnych przekazów, a przede wszystkim uzyskuje
się słuchalność, ogarniającą możliwie największą liczbę
osób.
Trzeba
było dwóch tysięcy lat, by ktoś wpadł na myśl, iż na
nowoczesnym rynku marketingowym nie rywalizują produkty, lecz przede
wszystkim – komunikaty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz