sobota, 18 marca 2017

Słowo na niedzielę - komunikat

Niekiedy całkiem niesłusznie oskarża się Kościół o wieloznaczność przekazu.
       Na przykład niedawne deklaracje dotyczące istnienia Piekła i Raju zdawały się wzmacniać takie odczucia.
A przecież w istocie wszystko to jest częścią rozważnego planowania.
      Z tym, że planowanie w takim wydaniu, jak je rozumieją ludzie z branży reklamowej, to smętny prymityw wobec perfekcyjnej metody stosowanej przez Kościół.
Ale idźmy po kolei i przywołajmy niedawne przykłady.

W lipcu 1999 roku papież Jan Paweł II oświadczył, że:

- „Niebo, czyli szczęśliwość wiekuista, w której się odnajdziemy, nie jest abstrakcją ani też fizycznym miejscem między obłokami, lecz żywą i osobistą relacją z Trójcą Świętą, zaś Królestwo Niebieskie jest błogosławioną wspólnotą wszystkich, którzy się złączyli z ciałem Chrystusa, gdyż uwierzyli w Niego i pozostali wiernie jego woli”.
 
Niebiosa, w których pomieszkuje Bóg i gdzie wstąpić mogą wierni za swe zasługi, należy traktować zatem jako przenośnię.
Przesłanie takie pozostaje w sprzeczności z poprzednimi oficjalnymi definicjami, w świetle których Raj rozumiano jako coś namacalnie rzeczywistego.
Nie licząc już sprzeczności w koncepcji zmartwychwstania ciał po Sądzie Ostatecznym, która przetrwała nienaruszona aż do naszych czasów.
      Jednak przyjmując, że Raj to metafora, jak pogodzić tę definicję z rzeczywistą obecnością diabła i konkretnym istnieniem Piekła, w które papież nie wątpił?
 
Według teologa kardynała Hansa Ursa von Balthasara, Piekło istnieje, ale jest puste, gdyż nieskończenie litościwy Bóg nie mógłby chcieć wiecznej duchowej śmierci jakiejkolwiek istoty ludzkiej.
     Na takie dictum jezuici replikują, że Piekło owszem, istnieje, tak samo jak my, i gorzeje, ale wieczne potępienie dosięga tylko kogoś, kto popełnia akt pychy i zadufania, przedkłada siebie nad Boga i w istocie neguje Boga, by afirmować siebie samego.

Jak wytłumaczyć ten nieprzerwany ciąg pozornie sprzecznych ze sobą twierdzeń?
To proste.
W reklamie „okładka” komunikatu jest planowana na podstawie kryteriów uwzględniających wyłącznie jego częstotliwość i czas ekspozycji oraz liczbę osób należących do grupy docelowej, wobec której komunikat jest eksponowany.
      Kościół natomiast planuje, uwzględniając przynajmniej dwa inne parametry: treść przekazu, oraz typologię osób, do których każdorazowo jest on adresowany.
W ten sposób można wysłać w eter określony komunikat równocześnie z innym, o praktycznie przeciwstawnej treści.

Korzyści z tego są dwie: - zatyka się kanał komunikacyjny, uniemożliwiając innym przesyłanie własnych przekazów, a przede wszystkim uzyskuje się słuchalność, ogarniającą możliwie największą liczbę osób.
 
Trzeba było dwóch tysięcy lat, by ktoś wpadł na myśl, iż na nowoczesnym rynku marketingowym nie rywalizują produkty, lecz przede wszystkim – komunikaty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz