Nieco
przyspieszam z postami.
Powód?
Zbliża
się czas wyjazdowy.
Przedwakacyjny
czas wyjazdowy.
Poluję między innymi na bieszczadzkie krokusy.
Wykonuję także wyjazdy tu i tam. Oraz udzielam się towarzysko.
Potem
kilka postów i jeszcze w kwietniu wakacje 2017 czas zacząć!
Dopiero
przed samą Balnicą, w ciemnym lesie, robi się mokro, i
kilka razy przeprawiam się przez wąwozy.
W
Balnicy zjawiam się o przepisowym czasie.
Tu
uzupełnię płyny – znaczy piwo będzie!
Jest
popołudnie, na stacji pusto – ani żywego ducha.
Oznacza
to, że ostatni pociąg z Majdanu już był.
Mnie
to nie przeszkadza, a nawet pomaga.
Gorzej,
że sklep Wojtka Judy zamknięty. Nie będzie piwa.
I
miałem zamiar postawić tu namiot na jedną noc. Jest samochód Wojtka –
nie ma właściciela.
Tylko kotek na ławeczce, a pod drzwiami Luna.
Trudno.
Witam
się z moją miłością - półwilczycą Luną, zasiadam obok niej, i zjadłbym coś, ale z braku laku tylko wypijam do końca
miętę.
Cisza kompletna.
Wypiłem, co miałem do zjedzenia, posiedziałem sobie w tej nieczęstej cichości Balnicy, pogłaskałem
Lunę na do widzenia i chciał nie chciał - niespiesznie
ruszyłem dalej.
Do
Woli Michowej mam 8 km. A więc już dziś nastąpi powrót do
domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz