piątek, 24 marca 2017

Balnica

Nieco przyspieszam z postami.
Powód?
Zbliża się czas wyjazdowy.
Przedwakacyjny czas wyjazdowy.
Poluję między innymi na bieszczadzkie krokusy.
Wykonuję także wyjazdy tu i tam. Oraz udzielam się towarzysko.
Potem kilka postów i jeszcze w kwietniu wakacje 2017 czas zacząć!

Dopiero przed samą Balnicą, w ciemnym lesie, robi się mokro, i kilka razy przeprawiam się przez wąwozy.





W Balnicy zjawiam się o przepisowym czasie.
Tu uzupełnię płyny – znaczy piwo będzie!
Jest popołudnie, na stacji pusto – ani żywego ducha.
Oznacza to, że ostatni pociąg z Majdanu już był.
Mnie to nie przeszkadza, a nawet pomaga.
Gorzej, że sklep Wojtka Judy zamknięty. Nie będzie piwa.
I miałem zamiar postawić tu namiot na jedną noc. Jest samochód Wojtka – nie ma właściciela. 


Tylko kotek na ławeczce, a pod drzwiami Luna.
Trudno.
Witam się z moją miłością - półwilczycą Luną, zasiadam obok niej, i zjadłbym coś, ale z braku laku tylko wypijam do końca miętę.







Cisza kompletna.
      Wypiłem, co miałem do zjedzenia, posiedziałem sobie w tej nieczęstej cichości Balnicy, pogłaskałem Lunę na do widzenia i chciał nie chciał - niespiesznie ruszyłem dalej.
Do Woli Michowej mam 8 km. A więc już dziś nastąpi powrót do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz