Dziś
ostatni dzień biwaku.
Mógłbym co prawda rozdzielić resztki
jedzenia, które mi jeszcze zostały i przesunąć wymarsz, ale czuję
się już dostatecznie wybiwakowany. Wystarczy.
Jutro
o poranku pożegnam Fereczatą.
A
tu i teraz..... mgły poranne zamieniają się w rosę, blask świtu
ustępuje miejsca słońcu, jest niemal bezwietrznie i bezczasowo, dym się
snuje leniwie. Celebruję to bezczasowe trwanie w pokoju ducha, nadziei i ufności, bo
przecież bez tego byłbym jak kamień spadający ze szczytu.
Ach! Ależ pojadłem smaczniutko! Mniam.
Kontempluję widoki i czuję się...... jak cysorz!
Cysorz
to ma klawe życie
Oraz wyżywienie klawe!
Przede wszystkim już o świcie
Dają mu do łóżka kawę,
A do kawy jajecznicę,
A jak już podeżre zdrowo,
To przynoszą mu w lektyce
Bardzo fajną cysorzową.
Słychać bębny i fanfary,
Prezentują broń ułani:
- Posuń no się trochę, stary!
Mówi Najjaśniejsza Pani.
Potem ruch się robi w izbach,
Cysorz z łóżka wstaje letko,
Siada sobie w złoty zycbad,
Złotą goli się żyletką
I świeżutki, ogolony,
Rześko czując się i zdrowo
Wkłada ciepłe kalesony
I koszulkę flanelową.
A tu przyjemności same
Oraz niespodzianek wiele:
Przynoszą mu "Panoramę",
"WTK" i "Karuzelę",
"Filipinkę" i "Sportowca"
I skrapiają perfumami
I może grać w salonowca
z Marszałkiem i Ministrami.
Salonowiec sport to miły,
Lecz cesarska pupa - tabu!
On ich może z całej siły,
A oni go muszą słabo...
Po obiedzie złota cytra
Gra prześliczną melodyjkę,
Cysorz bierze z szafy litra
I odbija berłem szyjkę.
Sam popije - starej niańce
Da pociągnąć dla ochoty.
A kiedy już jest na bańce,
To wymyśla różne psoty
Potem ciotkę otruć każe
Albo cichcem zakłuć stryjca...
...dobrze, dobrze być cysorzem,
Choć to świnia i krwiopijca!
Oraz wyżywienie klawe!
Przede wszystkim już o świcie
Dają mu do łóżka kawę,
A do kawy jajecznicę,
A jak już podeżre zdrowo,
To przynoszą mu w lektyce
Bardzo fajną cysorzową.
Słychać bębny i fanfary,
Prezentują broń ułani:
- Posuń no się trochę, stary!
Mówi Najjaśniejsza Pani.
Potem ruch się robi w izbach,
Cysorz z łóżka wstaje letko,
Siada sobie w złoty zycbad,
Złotą goli się żyletką
I świeżutki, ogolony,
Rześko czując się i zdrowo
Wkłada ciepłe kalesony
I koszulkę flanelową.
A tu przyjemności same
Oraz niespodzianek wiele:
Przynoszą mu "Panoramę",
"WTK" i "Karuzelę",
"Filipinkę" i "Sportowca"
I skrapiają perfumami
I może grać w salonowca
z Marszałkiem i Ministrami.
Salonowiec sport to miły,
Lecz cesarska pupa - tabu!
On ich może z całej siły,
A oni go muszą słabo...
Po obiedzie złota cytra
Gra prześliczną melodyjkę,
Cysorz bierze z szafy litra
I odbija berłem szyjkę.
Sam popije - starej niańce
Da pociągnąć dla ochoty.
A kiedy już jest na bańce,
To wymyśla różne psoty
Potem ciotkę otruć każe
Albo cichcem zakłuć stryjca...
...dobrze, dobrze być cysorzem,
Choć to świnia i krwiopijca!
Tadeusz
Chyła.
Często
piszę o perspektywie. O tym, że spojrzenie z odpowiedniego dystansu
jest podstawą rozumienia zjawisk w każdym z aspektów życia.
Przyznaję
rację Leszkowi (Komentarz do wczorajszego posta)
że
inkarnując, wiedzieliśmy dobrze, w co się pakujemy.
Przecież
to nasza dusza działając suwerennie wybrała miejsce na mapie,
rodziców i lekcje do przerobienia w tym wcieleniu.
I
większość, przy pomocy swej wolnej woli wybrała dla siebie sen.
To chyba dobrze, bo całkiem spora część populacji preferuje życie
stadne w miejscach, gdzie można dojechać samochodem.
Gdyby
było inaczej, na Fereczatej mógłby stać las namiotów.
Lecz
po co gdybać, jest jak jest, stoi tu jeden namiot, czyli jest
dobrze.
Wracamy
do perspektywy na przykładzie frapujących odkryć naukowców
zajmujących się historią Ziemi. Konkretnie okresem z przełomu
ordowiku i syluru, czyli tym, co było 440 milionów lat temu.
Co
zdarzyło się w wymienionym czasie?
Otóż
440 milionów lat temu nastąpiła na Ziemi awaria ogrzewania!.
Awaria
była na tyle poważna, że wymarło dwie trzecie ówczesnej fauny.
Takie fakty wynikają z wykopalisk skamieniałych zwierząt
(trylobitów) zamieszkujących dawne oceany. Ogromne przestrzenie
opanowały lodowce.
Zgodnie
z obiegową opinią, była to wina jednego ze „złych”
meteorytów. Otóż w Ziemię uderzył meteoryt (asteroida?) o
średnicy 12 kilometrów i uwolnił tym uderzeniem energię rzędu
dziesięciu miliardów bomb zrzuconych na Hiroshimę.
Pyły
wyrzucone siłą uderzenia w przestrzeń, utworzyły zasłonę, która
przez rok nie przepuściła światła słonecznego.
Ogrzewanie
całkiem wysiadło.
Mogło
być nawet minus sto!
Taka
była obiegowa opinia, dopóki sprawą nie zajął się astronom
Adrian Mellot z uniwersytetu Kansas.
Mellot
właściwie udowodnił, że przyczyna wyginięcia fauny nie znajduje
się wcale na naszej planecie.
Winny
był potwór z czeluści kosmosu: - życie padło ofiarą supernowej!
Rozbłysk
gamma w ciągu kilku minut zniszczył warstwę ozonową naszej
planety.
Długo
bronił się skostniały świat nauki przed hipotezą rozbłysku
gamma.
Wreszcie
zaakceptował tę hipotezę.
Czy
obecnie grozi Ziemi rozbłysk gamma?
Niby powodu
do zmartwień może nam dostarczyć biały karzeł HR 8210,
znajdujący się 150 milionów lat świetlnych od Ziemi, a więc w
skali kosmosu tuż za rogiem.
Potencjalne
zagrożenie osłabiają dwa czynniki: - „już wkrótce”
w
skali kosmicznej oznacza przedział kilkuset milionów lat.
Drugim
osłabiającym czynnikiem jest rozszerzanie się Wszechświata. Kiedy
nadejdzie moment rozbłysku, może być tak, iż Ziemia będzie już
dostatecznie daleko od miotacza promieni gamma.
Czyli nie ma się czym przejmować i możemy być na luziczku.
I tak historia ziemskich oceanów stała się także historią kosmosu.
Wszystko
w jednym
– jak mawiają kanadyjscy Indianie znad Wielkiego Jeziora
Niedźwiedziego.
Cysorz ma bardzo waska perspektywe, bo bidoczek nie wie, ze w nastepnym wcieleniu moze byc ciotka albo stryjcem :-) Swiat widziany z perspektywy inkarnacji jest doskonaly a dorzucajac do tego karme sprawiedliwy.
OdpowiedzUsuń