sobota, 18 marca 2017

Perspektywa cysorza

Dziś ostatni dzień biwaku.
Mógłbym co prawda rozdzielić resztki jedzenia, które mi jeszcze zostały i przesunąć wymarsz, ale czuję się już dostatecznie wybiwakowany. Wystarczy.
     Jutro o poranku pożegnam Fereczatą.
A tu i teraz..... mgły poranne zamieniają się w rosę, blask świtu ustępuje miejsca słońcu, jest niemal bezwietrznie i bezczasowo, dym się snuje leniwie. Celebruję to bezczasowe trwanie w pokoju ducha, nadziei i ufności, bo przecież bez tego byłbym jak kamień spadający ze szczytu.




Ach! Ależ pojadłem smaczniutko! Mniam.
Kontempluję widoki i czuję się......  jak cysorz!

Cysorz to ma klawe życie
Oraz wyżywienie klawe!
Przede wszystkim już o świcie
Dają mu do łóżka kawę,
A do kawy jajecznicę,
A jak już podeżre zdrowo,
To przynoszą mu w lektyce
Bardzo fajną cysorzową.
Słychać bębny i fanfary,
Prezentują broń ułani:
- Posuń no się trochę, stary!
Mówi Najjaśniejsza Pani.
Potem ruch się robi w izbach,
Cysorz z łóżka wstaje letko,
Siada sobie w złoty zycbad,
Złotą goli się żyletką
I świeżutki, ogolony,
Rześko czując się i zdrowo
Wkłada ciepłe kalesony
I koszulkę flanelową.
A tu przyjemności same
Oraz niespodzianek wiele:
Przynoszą mu "Panoramę",
"WTK" i "Karuzelę",
"Filipinkę" i "Sportowca"
I skrapiają perfumami
I może grać w salonowca
z Marszałkiem i Ministrami.
Salonowiec sport to miły,
Lecz cesarska pupa - tabu!
On ich może z całej siły,
A oni go muszą słabo...
Po obiedzie złota cytra
Gra prześliczną melodyjkę,
Cysorz bierze z szafy litra
I odbija berłem szyjkę.
Sam popije - starej niańce
Da pociągnąć dla ochoty.
A kiedy już jest na bańce,
To wymyśla różne psoty
Potem ciotkę otruć każe
Albo cichcem zakłuć stryjca...
...dobrze, dobrze być cysorzem,
Choć to świnia i krwiopijca!
                                                                      Tadeusz Chyła.

Często piszę o perspektywie. O tym, że spojrzenie z odpowiedniego dystansu jest podstawą rozumienia zjawisk w każdym z aspektów życia.
      Przyznaję rację Leszkowi (Komentarz do wczorajszego posta)
że inkarnując, wiedzieliśmy dobrze, w co się pakujemy.
Przecież to nasza dusza działając suwerennie wybrała miejsce na mapie, rodziców i lekcje do przerobienia w tym wcieleniu.
I większość, przy pomocy swej wolnej woli wybrała dla siebie sen.

To chyba dobrze, bo całkiem spora część populacji preferuje życie stadne w miejscach, gdzie można dojechać samochodem.
Gdyby było inaczej, na Fereczatej mógłby stać las namiotów.
Lecz po co gdybać, jest jak jest, stoi tu jeden namiot, czyli jest dobrze.

     
Wracamy do perspektywy na przykładzie frapujących odkryć naukowców zajmujących się historią Ziemi. Konkretnie okresem z przełomu ordowiku i syluru, czyli tym, co było 440 milionów lat temu.
Co zdarzyło się w wymienionym czasie?
  Otóż 440 milionów lat temu nastąpiła na Ziemi awaria ogrzewania!.

Awaria była na tyle poważna, że wymarło dwie trzecie ówczesnej fauny. Takie fakty wynikają z wykopalisk skamieniałych zwierząt (trylobitów) zamieszkujących dawne oceany. Ogromne przestrzenie opanowały lodowce.
      Zgodnie z obiegową opinią, była to wina jednego ze „złych” meteorytów. Otóż w Ziemię uderzył meteoryt (asteroida?) o średnicy 12 kilometrów i uwolnił tym uderzeniem energię rzędu dziesięciu miliardów bomb zrzuconych na Hiroshimę.
     Pyły wyrzucone siłą uderzenia w przestrzeń, utworzyły zasłonę, która przez rok nie przepuściła światła słonecznego.
Ogrzewanie całkiem wysiadło.
Mogło być nawet minus sto!
      Taka była obiegowa opinia, dopóki sprawą nie zajął się astronom Adrian Mellot z uniwersytetu Kansas.
Mellot właściwie udowodnił, że przyczyna wyginięcia fauny nie znajduje się wcale na naszej planecie.
Winny był potwór z czeluści kosmosu: - życie padło ofiarą supernowej!
       Rozbłysk gamma w ciągu kilku minut zniszczył warstwę ozonową naszej planety.
Długo bronił się skostniały świat nauki przed hipotezą rozbłysku gamma.
Wreszcie zaakceptował tę hipotezę.
       Czy obecnie grozi Ziemi rozbłysk gamma?

Niby powodu do zmartwień może nam dostarczyć biały karzeł HR 8210, znajdujący się 150 milionów lat świetlnych od Ziemi, a więc w skali kosmosu tuż za rogiem.
     Potencjalne zagrożenie osłabiają dwa czynniki: - „już wkrótce”
w skali kosmicznej oznacza przedział kilkuset milionów lat.
Drugim osłabiającym czynnikiem jest rozszerzanie się Wszechświata. Kiedy nadejdzie moment rozbłysku, może być tak, iż Ziemia będzie już dostatecznie daleko od miotacza promieni gamma.
      Czyli nie ma się czym przejmować i możemy być na luziczku.
I tak historia ziemskich oceanów stała się także historią kosmosu.
Wszystko w jednym – jak mawiają kanadyjscy Indianie znad Wielkiego Jeziora Niedźwiedziego.

1 komentarz:

  1. Cysorz ma bardzo waska perspektywe, bo bidoczek nie wie, ze w nastepnym wcieleniu moze byc ciotka albo stryjcem :-) Swiat widziany z perspektywy inkarnacji jest doskonaly a dorzucajac do tego karme sprawiedliwy.

    OdpowiedzUsuń