Zbliżam
się do Czerenina.
Odwiedzam pobliskie okopy (bo mam czas)
Czy
można dostrzegać piękno w wojennym żelastwie? W tym przypadku w
malowniczo rozerwanym korpusie pocisku?
Otóż
widzę w nim żelazny kwiat.
Niech będzie, że jest to jednocześnie
kwiat śmierci, który być może kogoś zabił, jednak jako obiekt
bez konotacji, wygląda ciekawie.
Zero
ludzi, tylko odciśnięty w błocie ślad wielkiego niedźwiedzia.
Tu
dla odmiany znalazłem ptasie gniazdko, z którego pisklaki
wyleciały, a wiatr zrzucił je z drzewa. Gniazdko ładnie komponuje
się z czerwoną główką granicznego słupka.
Słup graniczny.
Z
podpuszczenia Hitlera, w marcu 1939 roku wojska węgierskie
zajęły zbrojnie część Rusi Zakarpackiej.
(A
wojsko polskie z podpuszczenia Hitlera urwało ochłap na
Zaolziu).
Wiosną
1939 roku wytyczono tutaj zbieg trzech granic: słowackiej,
węgierskiej i polskiej.
Na
trójgraniastym słupie, ustawionym w czasie okupacji, a dziś
leżącym obok ścieżki, można przeczytać: S (Slovensko) M(Magyar)
D(Deutschland) – przecież Polski wtedy nie było.
Znajduję
czerep rozbrojonego pocisku i sesja zdjęciowa ze słupem granicznym
jest w ten sposób nieco uatrakcyjniona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz