piątek, 16 października 2015

Darek Karaluch i Lucjusz Seneka

Idę.
Skręcam z głównej szosy w Bystrem.
Robi się coraz ciszej. Oddala się szum jadących szosą nielicznych samochodów. Idę pełen animuszu i zaciekawienia: jak tam teraz wygląda na Wierchu 686?
Bo nie mam wielkich złudzeń: już na jesieni widać było, co się święci. W zimowych opisach była także relacja. Poza tym tu ludzie wszystko wiedzą. Usłyszałem więc jeszcze na jesieni, że cała 686 i okolica, zostały sprzedane prywatnej osobie.
Lecz co mnie do tego? Biwakowałem na tej górze w poprzednich latach, to i teraz to zrobię.
  

Na tej bocznej drodze, po której idę jest pusto zupełnie, nic nie jedzie, oraz nikogusieńko! Przez Baligród także był minimalny ruch samochodów.
Po kilometrze kończy się asfalt, wchodzę na drogę żwirową. Mijam leśniczówkę i robię przystanek przy wiacie, gdzie zamieniam się w dżemojada.
   

Do plecaka przymocowana karimata, namiot, śpiwór i druciak – druciany stelaż pod garnek. Ten druciak okazał się niezwykle praktyczną, wygodną i lekką częścią wyposażenia. Gdy patrzę na druciak, za każdym razem, czyli codziennie, błogosławię Bożenkę z Ciężkowic za tak pożyteczny prezent.
   


Ruszam dalej i zaniedługo już widzę w oddali pompę z wodą, którą nazwałem święconą (jedyna woda arsenowa w Polsce). Popijam, a jakże! Oraz nabieram wody do butelki. Wody święconej nigdy nie za dużo. (bowiem)

Tych kilka pierwszych kilometrów z nabitym plecakiem już czuję w plecach i nogach.
Zbliżam się do młyna kamieni
   

Na spotkanie wybiega Lucek, kilkumiesięczny piesek - nowa pociecha Darka Karalucha. Lubimy się z Luckiem.
   

Po śmierci Reksia jestem bardzo ostrożny w okazywaniu czułości psu bieszczadzkiemu, bo on może mnie polubić i sprawa zakończy się tragicznie.
Głaskanie – tak, ale karmienie – nie!
Przyniesione psie jedzenie wręczam więc Darkowi. Dziś są tylko krótkie odwiedziny bo zbliża się wieczór, a u Darka bywam kilkanaście razy w roku. Zdejmuję plecak i wydaje mi się, że nieco rosnę. Następuje niespieszna, lakoniczna wymiana informacji miejscowych:
 - Znowu pomnik Świerczewskiego w Jabłonkach pomalowano na czerwono.
 -Mało żmij w tym roku, właściwie obok młyna nie ma ich wcale. 
 -Za to wilków jakby więcej.
 -Czerwiec się zaczął, a już ludziom brakuje wody w studniach. 
 -Natomiast w studniach poukraińskich woda zawsze jest.

Takie tam wiadomości, z których niby nic nie wynika. Jednak to są wiadomości miejscowe, czyli z życia wzięte. Nie z telewizora, o tym co jakiś głąb raczył powiedzieć.
Uśmiecham się, bo mi się przypomniał wiersz młodego Jana Sztaudyngera, gdy był on chłopcem i przeczytał właśnie książkę Agot Selmer „Nad dalekim cichym fiordem”.
Wierszyk Jana był taki „Nad dalekim cichym fiordem, tata mamę wali w mordę”.

Darek Karaluch to pogodny człowiek. Lubi kawały, często się uśmiecha, jego oknem na świat jest telewizor, w którym jak zauważyłem idą na okrągło filmy przyrodnicze. Lubi rozmawiać o zwierzętach. Opowiada bardzo ciekawie o swej pracy na wypałach bieszczadzkich.
Zamieszczę jedno z takich opowiadań zaniedługo.
     W ubiegłym roku zaszedłem do Darka i zademonstrowałem mu swój wynalazek skarpetkowy: - Gdy dziura robi się na pięcie, po upraniu zakładamy skarpetkę przesuniętą o 180 stopni: - dziurą do góry. Gdy dziura zrobi się w nowym miejscu, można przesunąć skarpetkę o 90 stopni. Skarpetka traci użyteczność dopiero po osiągnięciu czwartej dziury.
To się nazywa maksymalna oszczędność!
     Po pierwsze oszczędność, po drugie jedyną publicznością byłem ja sam, po trzecie traktowałem takie działanie jak nieprzeciętną zabawę. A skarpetki zużywały się bardzo szybko, przechodziłem dziennie ok. 20 km. CodzieNnie do prania były dwie pary i suszyły się na słońcu, a słońce działa bardzo destrukcyjnie niestety. Biwak znajdował się na południowym zboczu. To była patelnia!
      Tę destrukcję słoneczną, zobaczyłem najpierw na przykładzie koszul. W Bieszczady zabieram koszule kilkuletnie, już znoszone, bo po co lepsze. One po miesiącu wyblakły, a po trzech zaczęły pojawiać się dziurki w materiale. Koszula silniej pociągnięta – rozdzierała się. Destrukcja słoneczna objawiła się także na namiocie, który na koniec biwaku Zbyszkowo – Chryszczata, rozdarł się od ucha do ucha.
      Darek popatrzył na tę skarpetkową demonstrację, wysłuchał wykładu, podszedł do szafy i wręczył mi nową parę skarpetek. To była jedyna zapasowa. Zrobiło mi się głupio. Przecież mam pieniądze i mogę sobie kupić, tylko tak się właściwie wygłupiam, a on się ze mną chce podzielić przysłowiową ostatnią koszulą.
No co ty? - mówię.
A Darek na to: - Wiesz przecież, że ja właściwie już prawie nie chodzę. Jak przejdę dziennie sto metrów, to święto lasu! Bierz!
 
Przyjąłem, bo co miałem robić? To był gest serca. Kiedy dają – bierz! Bo inaczej darczyńca poczuje się dotknięty.

Darek jest pogodny, nie ma pretensji do Losu, chociaż nic nie ma właściwie. Nie ma, bo wszystko przepił, i wcale tego nie żałuje. O wódczanych przygodach Darka i jego znajomych także się nasłuchałem.
Chcę wypunktować jedno: Darek nic nie ma. Ma tylko ubranie na sobie i Lucka. Mieszka w stróżówce, która należy do młyna kamieni. Nawet zdrowia nie ma!
Nic nie ma i nie rozpacza z tego powodu, nie narzeka. Darek mówi, że do szczęścia jest mu (tak, jak każdemu - dodaje) potrzebna tylko odrobina miłości.
– „Tę miłość dostawałem niedawno od Reksia, a teraz dostaję od Lucka”.
Czyli nie mając nic, Darek jest bogaty.
Jak to? Ano tak to.

W czwartym roku po Chrystusie, urodził się facet o nazwisku Seneka. Ten facet był nauczycielem Nerona. Był także filozofem i bajecznie bogatym człowiekiem. Ten facet o imieniu Lucjusz powiedział tak:

Nie ten jest biedny, kto posiada mało, lecz ten, kto pragnie więcej.

Dodajmy, że bieda, jest to chorobliwy stan umysłu. Bogactwo – to zdrowy umysł.
Czyli ten, kto pragnie więcej, nie tylko jest biedny, ale także ma chory umysł.

Darek Karaluch jest prostym człowiekiem, nie czytał nigdy Lucjusza Seneki, z pewnością nie wie, że ktoś taki w ogóle był. I nie musi tego wiedzieć.
Wystarczy, że pobierał nauki w Akademii Życia.

Pokazała się synchroniczność: - nie czytał Lucjusza, ale ma psa Lucka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz