Łąki
ponad Maniowem.
Pochmurno, siąpi drobny deszczyk. W okolicy
nastąpił boski nadmiar grzybów, już ich nie jem – wystarczy sam zapach.
Nie ma mowy o odwiedzeniu znanych miejsc grzybowych ponad stacją w
Łupkowie, grzyby są wokół i to na tak zwane wyciągnięcie
ręki. W Kołybie unosi się silny grzybowy zapach.
Nad
kominkiem rozwieszone girlandy kani, na druciakach suszą się
poukładane inne gatunki.
Już nie zbieram grzybów (No chyba że dosłownie pojedyncze
egzemplarze) Teraz należy zagospodarować te, które dotychczas przyniosłem.
Wyruszam
jednak w celach fotograficznych, najchętniej po ujęcia kani, oraz
po kolory bieszczadzkiej jesieni. Pomimo deszczu liczę na słoneczne
okienko.
I
nie przeliczyłem się, było z pół godziny słońca.
Dziwny
pogodowo jest ten rok: w lecie wielka susza, wydawało się, że lasy
pokolorują się wcześnie, brzozy miały pierwsze żółte liście
już w sierpniu. Potem nadszedł wietrzny dzień. Wiatr zdmuchnął
pożółkłe liście z brzóz i kolor zielony powrócił. Teraz jest
koniec października, a modrzewie są jeszcze soczysto zielone. Tylko
pojedyncze drzewa mają żółte igły, bo albo chore, albo to inny
gatunek od większości. Buki, brzozy, jawory, graby za to nie
zawiodły, są wybarwione jesiennie. No i w kolor wpadają liście
na krzakach jeżyn.
Tarnina
gotowa do zbioru. Jeszcze nie było odpowiednich przymrozków, które
niwelują goryczkę w owocach, lecz można sobie z tym poradzić,
umieszczając zebrane owoce na kilka dni w zamrażarce. W jakim celu
zbiera się tarninę nie trzeba pisać.
A
więc kolory bieszczadzkiej jesieni
jak te grzyby i liście mają się do inwestycji na GPW? Przecież z czegoś trzeba żyć, opłacić rachunki i inne koszty życia? Panie GURU , Jakie akcje kupić ?
OdpowiedzUsuń