Wybrałem
się specjalnie do tego drzewa w Zubeńsku.
Zubeńsko
to tylko miejsce na mapie, wieś której nie ma.
Jesienne
zdjęcie znajomego krzyża przy wzgórku cerkwiska.
Natomiast drzewo
rośnie przy szlaku, kilkaset metrów na południowy wschód od
skrzyżowania przy cerkwisku. Na drzewie jest zaznaczony szlak, oraz
wisiała do tej pory jedna para schodzonych butów.
Pomyślałem,
że tej parze butów jest zbyt samotnie. Może należałoby zwiększyć
ilość wiszących na nim butów? .....
Zabawa? A czemu nie?
I jak
nazwać to drzewo? Drzewo Piechura? Drzewo Buciorów? Dlatego jest postawiony znak zapytania.
A
może jeszcze inaczej? Proszę o propozycje, wybierzemy nazwę
wspólnie i tabliczka z tą nazwą zawiśnie na drzewie.
Pewnie
zaniedługo spracowanych butów jeszcze tu przybędzie.
Buty
są bowiem stworzeniami stadnymi.
Pomysły,
pomysły....
Pamiętam
moment, gdy pierwszy raz dostałem do ręki księgę rekordów
Guinessa. Działo się to w głębokiej komunie.
Czytam:
rzuty na odległość.
Rzut
kaloszem, krowim plackiem (suchym, bo nie mokrym przecież). Dalej:
plucie na odległość pestką wiśni.
Głupoty
wymyślali ci ludzie na Zachodzie?
Nieprawda!
Ci ludzie z Wolnego Świata mieli luzik! I mieli czas.
Komuna
zachłystywała się propagandą: degrengolada na Zachodzie, piją
tam coca colę, a u nas jest o wiele zdrowsza czysta woda z kranu,
albo z saturatora ulicznego ( Tu także była woda z kranu, gazowana)
Za
wózkiem saturatora stał kubełek, pan lub pani nalewająca (I cała
paleta wyboru była: - czysta, czy z sokiem?) po każdym napitym
kliencie zanurzała szklankę w kubełku i już po myciu było.
Kiedyś,
jako dziecko stałem obok takiego saturatora na warszawskim Mokotowie już pod koniec dnia i
obserwowałem to błyskawiczne mycie szklanki w brązowych pomyjach
w które zamieniała się „woda do płukania”.
Zapamiętałem
sobie dobrze to płukanie w pomyjach i tak obrzydziłem temat, że
nigdy nie wypiłem wody z saturatora,
Natomiast po
zapoznaniu się z księgą Guinessa, dotarło do mnie, że na
Zachodzie ludzie potrafili żyć, bawić się, mieć czas na
wymyślanie coraz to nowszych rozrywek.
Bo
o co w zdrowym życiu chodzi? O wesołość, o humor.
Powaga
bowiem jest tarczą miernoty.
Na
Zachodzie nie było takiej siermiężnej rzeczywistości jaką mieli
pracujący w Polsce Ludowej. Bo rządzący Polakami notable, mieli
rzeczywistość inną, całkiem nie siermiężną. Była to
rzeczywistość ukryta w sklepach „za żółtymi firankami”.
Opowiadałem
wnuczkowi ( 22 lata) że był taki moment w Polsce, gdy w sklepach
był tylko ocet (i wódka na kartki)
Wnuczek
na to: Dziadku, jak w Lidlu był tylko ocet, trzeba było
iść do Biedronki!
I
tłumacz tu młodemu, gdy to go nie interesuje.
W
radiu Wolna Europa, Jan Nowak Jeziorański
opowiadał dowcip:
- Chcesz
zobaczyć Nowy Świat?
Stań tyłem do Komitetu Centralnego!
To
dla starszego pokolenia dowcip. I trzeba orientować się w
topografii Warszawy.
Ulicę Nowy Świat
widać wtedy, gdy pacjent stojący przed byłym domem Partii
Komunistycznej, odwróci się do
niego plecami.
To
są niuanse. Dziś odwaga staniała, w internecie rynsztok ma się
całkiem dobrze.
Dziesiątki lat minęły od tamtej rzeczywistości. W byłym Domu
Partii zagościła GPW.
To był symbol przemian.
Potem
GPW przeniosła się
do szklanego domu za byłym Domem Partii.
Dziś
Dom Partii można zwiedzać z przewodnikiem. Takie muzeum.
Taka
stara sprawa, muzeum, a niektórzy ludzie przyspawani do starej
władzy, którzy mieli gabinety w Domu Partii dalej chorują na
władzę.
Pchanie
się do władzy nad innymi, to ciężka choroba, jak twierdził Osho:
- nikt normalny, zdrowy, nie pcha się do rządzenia.
Oni
widocznie zapomnieli, gdzie jest wyłącznik.
W
czasach komuny nie było także książki Roberta
Kyosakiego „Biedny bogaty ojciec”.
Czułem
widocznie instynktownie bluesa, bo po krótkim epizodzie z pracą na
etacie w państwowej firmie zacząłem działałność w rzemiośle.
Od
razu wspiąłem się na trzeci stopień wg nomenklatury Kyosakiego.
Zatrudniałem ludzi, którzy pracowali dla mojego dobra.
Przypominam:
pierwszy stopień - dajesz się wykorzystywać na etacie. Jesteś
pracownikiem najemnym. Ktoś ciebie wysysa.
Drugi
stopień to własna jednoosobowa działalność: - sam siebie
śsiesz.
Trzeci
stopień: biznesmen. Zatrudniasz ludzi, oni na ciebie pracują.
Czwarty
stopień: inwestor. Pieniądze pracują dla ciebie. Nie żądają
podwyżek, nie upijają się, nie strajkują......
Tylko
inwestorze, żeby nie przegiąć: - zarobiłeś? Odpocznij!
W
przeciwnym wypadku wpadniesz w amok zarabiania i zapomnisz, gdzie
jest wyłącznik.
No
i poczytaj Osho. To
jego książki powinny być kiedyś obowiązującą lekturą w
zupełnie innych szkołach niż dziś.
Takie
tam refleksje.....
Za
Drzewem Piechura (?) była kiedyś malownicza łąka. Była,
bo teraz jest tu zrzut skoszonego siana. Natura sobie z tym sianem
poradzi za jakieś 5 lat, bo to siano jest luźne. Nie podoba mi się takie niszczenie krajobrazu,
ale co zrobić z tym nadmiarem skoszonego siana? Kto ma je zjeść?
Konie
Kabardyńskie u Marii (dwadzieścia osiem koni - Wola Michowa) zjadają w ciągu roku
"tylko" 350 balotów, to jest kropla w morzu. Dlatego powiązane baloty
spycha się do wąwozów, do lasu, w krzaki.
Jest to nagminne.
Aby
taki balot przegnił (mokry waży około 250 kg) przyroda potrzebuje więcej niż 20 lat.
Było mi dane w tym roku zapoznać się z pracą przy balotach, to była ciężka praca, jednocześnie dla mnie nowość i wielka frajda, wszystkiego należy popróbować (bowiem) lecz jestem pewien - było to po raz pierwszy i ostatni.
Będzie wpis o balotach w odpowiednim czasie.
Witam Panie Zbyszku - wreszcie będę mógł się pośmiać, uwielbiam ten naturalny luzik.
OdpowiedzUsuńPierwsze propozycje już mam na nazwę Tego drzewa:
1. Pantofelnik ( http://budujesz.info/artykul/kalceolaria-pantofelnik-oryginalny-kwiat-doniczkowy,793.html ) co, by się sexistowsko nie kojarzył.
2. Drzewo sandałowe - dla podkręcenia, można użyć pisowni przez Z
3. Butik - pisane ładną polszczyzną.
4. Trampwood (myślmy tylko o drzewie) / Tramp'tree
5. U-bota z czeskiego i ode mnie nadmorskiego
Zepsułem może zabawę innym, ale dacie radę ;)
Pozdrawiam piosenkami:
https://youtu.be/NZr8HLil9gM
https://youtu.be/sdRURrb4Rrk