poniedziałek, 19 października 2015

Ceremonia zwijania biwaku

Wstaję razem ze świtem, piję tylko wodę arsenową, nie chce mi się jeść. Następuje zamykanie biwaku. Zamykanie sprawne, choć niespieszne.
Właściwie jest to Ceremonia. Jest to Celebrowanie zwijania biwaku. Przecież mam czas....
   



Oto wierny towarzysz: .- chlebak z lat siedemdziesiątych. Puściły rzemienie, dlatego ma wspomaganie sznurkami.
  


Teraz spakować dom. Prawie nie było rosy w nocy, namiot jest suchy, można składać.
  

       





Jeszcze stół stoi. Za chwilę schowam blat kamienny. Wrócę po niego kiedyś, i go zabiorę? Tylko dokąd?
 



Teraz ubranie na siebie, zwijam biwak tylko w majtkach, bo jest wręcz gorąco pomimo wczesnej pory.
   

Gotowe. Zarzucam plecak wyćwiczonym, sławnym ruchem.
Do zobaczenia, Góro 686! Trzymaj się.
    

Schodzę w dolinę. Jeszcze jedno ostatnie spojrzenie na łąki ponad Rabe i ruszam w stronę Żebraka.


PS. - Kolejne wpisy ukazywały się szybko, ponieważ chciałem przed podróżą opisać ten długi pierwszy dzień na poranionej, sprzedanej górze 686.
Nie odpowiedziałem na wszystkie maile, za co przepraszam. Zrobię to po przyjeździe. Kolejne posty ukażą się 26 października. Wtedy także napiszę o giełdzie.
Do zobaczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz