Idę
z Baligrodu.
Idę
i myślę. A myślę dlatego, bo mam czas. Gdybym czasu nie miał,
tobym tylko szedł.
Myśli,
jak zawsze, są osobiste, a więc subiektywne. Z tymi refleksjami
można się zgadzać, lub nie zgadzać.
Po
wielu latach przypomniałem sobie, co to znaczy być wolnym
człowiekiem, być sobą.
Magiczne
miejsca w miastach, ciekawe światło, nietuzinkowi ludzie, ciekawe
historie, natura, przestrzeń, włóczęgi piechotą, na rowerze,
fotografia, ale też papierowa książka w ręku, to niektóre z
moich pasji.
Czuję
się dokładnie tak, jakbym się na nowo narodził. Czego i Wam
czytelnicy życzę.
W
migawkach pokazuję, jak żyję. Prowadzę życie mobilne, z dążeniem
do optimum: 4 miesiące w Warszawie, 8 miesięcy poza.
To
jest moje życie i nikogo nie namawiam, żeby żył podobnie.
Niech
każdy żyje po swojemu.
Zdobyte
osobiste (bo nie książkowe) doświadczenia udowodniły, że:
- po pierwsze primo: - samotność uwrażliwia, wycisza.
- po drugie primo: - samotność na biwaku w odludziu, poprzez element niebezpieczeństwa, uwrażliwia jeszcze bardziej.
W
podświadomości niesiemy zapis wieków - pamięć pokoleń.
Mamy
zakodowane pewne schematy postępowania, na przykład zamykanie drzwi
w domu na noc. Człowiek w czasie snu staje się bezbronny, jest o
wiele mniej czujny.
Namiot
także można zamknąć na noc. Wejście zasunąć suwakiem. Lecz
jest to zamknięcie umowne, chroni z pewnością przed komarami, o
ile wyprosi się je z wewnątrz przed zamknięciem.
Sąsiedztwo
drugiej osoby w namiocie, lub osób w innych namiotach daje większe
poczucie bezpieczeństwa, lecz zamyka jednocześnie te delikatne
kanały percepcji, którymi odbieramy każdy nieznany dźwięk a
także czujemy bezdźwięczne podejście zwierzęcia do namiotu.
To
podejście, zbliżenie się zwierzęcia, odbieramy wyraźnie,
jednoznacznie i natychmiastowo, chociaż nie towarzyszy mu żaden
dźwięk. Jak to wytłumaczyć? To da się wytłumaczyć prosto. (Bo
proste ma być!)
Odbieramy
fale mózgowe, przekazy, obrazy, uczucia.
Gdy
jesteś w wyciszeniu, zawsze się nagle obudzisz, gdy jakiś stwór z
zewnątrz natknie się znienacka na obcy obiekt na „swoim”
terenie, lub skrada się, by rzecz zbadać z bliska. Oto z wielu
nagłych nocnych przebudzeń wybieram kilka.
Noc
2013 r. Biwak na 686 Pod Wierchem.
Gwałtownie
budzi mnie silny niepokój, nawet strach. Słyszę (w głowie): -
obudź się!
Nasłuchuję...
Cisza kompletna, lecz ktoś, lub coś stoi obok mnie, o kilka metrów
od namiotu. To coś jest duże i wiem, że zaskoczone. Dalej cisza, a
ja czuję, że to coś podjęło właśnie decyzję oddalenia się. I
zaraz odbieram, bardziej żołądkiem niż uchem, ciężkie
stąpnięcie.
Poranne
ślady pokazały, że to był żubr.
Niby
żadne zagrożenie, bo żubr jest roślinożercą, lecz to okazało
się dopiero o poranku.
A
gdyby tak niedźwiedź podszedł do namiotu i stanął tuż nad twoją
głową? Łuup!!! Jedno walnięcie łapą i po tobie!
To tylko taki
żart był......
Noc
lipcowa 2014 r. Biwak na 686 Pod Wierchem.
Gwałtowne
przebudzenie. Coś zaryczało.... Zamieniam się w słuch. Po chwili
oczekiwania ciszę rozrywa znajomy ryk, którego z niczym nie
pomylisz – to niedźwiedź! Jest blisko, jakieś 50 m od namiotu! I
strach siedzi mi już na plecach, bo zaraz umysł podsuwa myśl: - a
może to niedźwiedzica z małymi? Strach ma wielkie oczy. Trwam
długie minuty w sprężeniu, czuję adrenalinę, serce bije mocniej.
Ryk się już jednak nie powtórzył, napięcie pomału wygasło,
zasypiam.
Strach
ma wielkie oczy?: - „musi więc być uroczy” – Jan
Sztaudynger. Łatwo powiedzieć
po fakcie......
Noc
czerwcowa 2015 ponad miejscowością Smerek.
Namiot
postawiłem na zrębie, gruba ściółka z igieł zapewnia mi miękkie
spanie. (Pod śpiworem jedynie cienka karimata). Jednocześnie ta
ściółka tłumi stąpania.
Budzi
mnie niepokój. Czuwam!
Zamieniam
się w słuch. Długa cisza i naraz jak coś nie ryknie! Tuż obok
ponad głową! Podskoczyłem nieźle, serce uderzyło mocno! Umysł
zgłupiał i podsuwa: chyba lew??!!!
Ale
to była tylko chwila, bo słyszę oddalający się tętent kopyt i
już rozpoznaję dźwięk: to krzyczy zaniepokojony jeleń. Widocznie
szedł bardzo zamyślony, szedł na pamięć, a tu nastąpiła
zmiana organizacji ruchu. Wyrósł namiot w miejscu, gdzie go nigdy
nie było. Jeleń krzyknął z przerażenia i chodu!
Sięgam
po telefon, nagrywam. Krzyk kozła oddalał się i trwał
jeszcze dobrych kilka minut. Całkiem zabawna sytuacja się zrobiła: - dwa stwory się przestraszyły, jeden dalej krzyczy, a drugiemu jest
wesoło!
Noc
czerwcowa 2015 na Fereczatej.
Budzi
mnie dobrze znany niepokój. Jestem pewien że bardzo blisko ktoś,
coś stoi ….. Czuję....wahanie, podejmowanie decyzji.... Długo,
długo nic, mija pewnie z pół minuty, a potem dają się słyszeć
liczne stąpania kopyt po kamienistej wąskiej ścieżce biegnącej
za namiotem. Przechodzi spore stado kopytnych w stronę Okrąglika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz