czwartek, 12 marca 2015

Noc na Krzemieniu

Siedzę na samym szczyciorku lokalnego świata. Na samym szczyciorku tej malowniczej góry pod tytułem Krzemień i patrzę raz na lewo, raz na prawo, a potem za siebie, żeby nie uronić nic z tego bajecznego czasu gaśnięcia kolorów dnia.
Patrzę, trwam w obserwacji, jak świat wokół otula się mrokiem. Wyobraźnia zaczyna pracować: - jak tu było sto milionów lat temu, gdy Bieszczady stanowiły dno Oceanu Tetydy?
     I od razu kreuję w myślach uroczą syrenę.
  

Bo przecież syreny wtedy były? Mogły być także żaglowce. We Włoszech, wysoko w górach znaleziono skamieniałe szczątki żaglowca. Skamieniałe, a więc dość stare. (źródło: archeologia zakazana).

Ucichł wiatr. Nie ma najmniejszego powiewu.
Wybieram kamienie, na których oprę aparat, gdy się całkowicie ściemni, aby cyknąć trochę zdjęć z gwiazdami.
Ich pierwsze światełka zapalają się na Oceanie Nieba.

Gdy wzrok przyzwyczai się do ciemności, wydaje się, że jest dość jasno. 
  
W oddali widać maleńkie czerwone światełko na maszcie Straży Granicznej w Ustrzykach Górnych. Na północy widać światła Mucznego, a na wschodzie daleka łuna świateł z Ukrainy.
Tu na górze nie ma możliwości telefonowania – zgłasza się operatorka ukraińska i mówi o „oszibku”. Także czas w telefonie jest o godzinę wcześniejszy – ukraiński. Już o tym pisałem, że sprawdzałem to wielokrotnie: telefon łapie czas polski dopiero na głębokim zejściu do Wołosatego.

Czas dokonał skoku w tej kontemplacji, Księżyc jest już wysoko nad Tarnicą.
   

Skały wyglądają ciekawie w nikłym księżycowym świetle. Jest naprawdę ciemno, to obiektyw szerokokątny potrafi robić takie sztuczki.
  


   

Srebrny piasek gwiazd i znajomy Wielki Wóz.
  
Proszę spojrzeć na to zdjęcie z teleskopu – Uśmiechnięta Galaktyka.
  

I na koniec tego wpisu dwa fantastyczne zdjęcia meteorów, oraz Droga Mleczna, autor: - Anonim.
   


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz