Siedzę
na samym szczyciorku lokalnego świata. Na samym szczyciorku tej
malowniczej góry pod tytułem Krzemień i patrzę raz na
lewo, raz na prawo, a potem za siebie, żeby nie uronić nic z tego
bajecznego czasu gaśnięcia kolorów dnia.
Patrzę,
trwam w obserwacji, jak świat wokół otula się mrokiem. Wyobraźnia zaczyna pracować: - jak tu było sto milionów lat temu, gdy Bieszczady
stanowiły dno Oceanu Tetydy?
I
od razu kreuję w myślach uroczą syrenę.
Bo
przecież syreny wtedy były? Mogły być także żaglowce. We Włoszech,
wysoko w górach znaleziono skamieniałe szczątki żaglowca.
Skamieniałe, a więc dość stare. (źródło: archeologia zakazana).
Ucichł
wiatr. Nie ma najmniejszego powiewu.
Wybieram
kamienie, na których oprę aparat, gdy się całkowicie ściemni,
aby cyknąć trochę zdjęć z gwiazdami.
Ich
pierwsze światełka zapalają się na Oceanie Nieba.
Gdy
wzrok przyzwyczai się do ciemności, wydaje się, że jest dość
jasno.
W oddali widać maleńkie czerwone światełko na maszcie Straży
Granicznej w Ustrzykach Górnych. Na północy widać światła
Mucznego, a na wschodzie daleka łuna świateł z Ukrainy.
Tu
na górze nie ma możliwości telefonowania – zgłasza się
operatorka ukraińska i mówi o „oszibku”. Także czas w
telefonie jest o godzinę wcześniejszy – ukraiński. Już o tym
pisałem, że sprawdzałem to wielokrotnie: telefon łapie czas polski
dopiero na głębokim zejściu do Wołosatego.
Czas dokonał skoku w tej kontemplacji, Księżyc jest już wysoko nad Tarnicą.
Skały
wyglądają ciekawie w nikłym księżycowym świetle. Jest naprawdę
ciemno, to obiektyw szerokokątny potrafi robić takie sztuczki.
Srebrny
piasek gwiazd i znajomy Wielki Wóz.
Proszę spojrzeć na to
zdjęcie z teleskopu – Uśmiechnięta Galaktyka.
I
na koniec tego wpisu dwa fantastyczne zdjęcia meteorów, oraz Droga Mleczna, autor: - Anonim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz