Rynek
to psychologia. Zdarza się, że jest to taka psychologia, jak w
przypadku Procter&Gamble.
Taka psychologia potrafi
przełożyć się na cały rynek. Jeden kamyk rozpoczyna lawinę. A
może działo się wtedy coś z planetami, które grawitacją
zadziałały na inwestorów? Był wpis na blogu....
(Załamanie w Ameryce lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku. Był taki
dzień, gdy Futures spadły o ponad 20 %)
Na
obrazku jeszcze raz numeracja fal w spadku do 16 stycznia. Szukamy
piątek na wykresie.
Na
drugim obrazku daty z abonamentu na Wig 20.
W
sumie jestem zadowolony ze wskazań tych dwóch Zapór Gwiezdnych
z lutego.
Z
wielką przyjemnością, niespiesznie, (chciałem napisać „pracuję”,
nie ja się bawię) zajmuję się kilkoma Liczbami Planetarnymi,
które kiedyś odrzuciłem. Jak się okazuje, odrzuciłem je zupełnie
niesłusznie.
Zmieniłem także zdanie (zdania nie zmienia tylko martwy i głupi) na temat
gier komputerowych, gdy zobaczyłem grę, która wymyślił geniusz
Willa Wrighta.
Dzieło
pod tytułem Spore, pozwala graczom na tworzenie własnego
wszechświata: od pojedynczej komórki aż po galaktykę.
Odbiorca
gry może w zasadzie przeżyć emocje równe Bogu dzierżącemu w
dłoniach stery Stworzenia. Są w tej grze elementy biologii,
astrofizyki, urbanistyki, mechaniki, a przede wszystkim galaktyczne
sagi. Jest tu symulator ogólnych warunków grawitacyjnych,
niezbędnych do tworzenia nowych gwiazd i planet, odtwarzania
obecności czarnych dziur i pułapek czasoprzestrzennych.
Wright,
na konferencji w 2005r. W San Francisco, powiedział:
Rozmontowaliśmy
dziesiątki możliwych światów, aby stworzyć poszczególne poziomy
gry, które następują zgodnie z procesem ewolucji. Mikroorganizmy z
początku gry, zanurzone w pierwotnej zupie, ewoluują stopniowo w
istoty myślące, które podporządkowują sobie najpierw glob, a
potem cały układ słoneczny.
Gra
fantastyczna! Porywa bajecznie!
Do
tego ta gra jest nie tylko bluźniercza, ale i o zgrozo ma za podstawę ewolucję.
Tęgie
głowy doradcze Wrighta doradziły mu wpisanie w logikę Spore
propagandy. W finalnej rozgrywce istnieje wyłącznie Bóg katolików.
Zatem nie ma niebezpieczeństwa, że gra ta mogłaby szerzyć
świadomość laicką, lub co gorsza, agnostyczną.
Za
Wrightem stoi już (bowiem) jego Korporacja. A takie działanie
nazywa się strategic planners.
I
w ten sposób menedżerowie Korporacji Boga, zajęci walką z
upowszechnianiem literatury dzięcęcej o tematyce magicznej, z
wydawanymi powieściami ezoterycznymi, zajęci grożeniem kijem na
Placu św. Piotra na Harrego Pottera, na Kod Leonardo da
Vinci Dana Browna ( Nie czytajcie i nie kupujcie tej
powieści – kardynał Tarcisia Bertone, były asystent Ratzingera w
eks-Inkwizycji) nie zauważyli innego, znacznie większego
zagrożenia, którym jest Spore.
Książce
Dana Browna udało się przeforsować myśl: - Należy
przeczytać tę powieść, by zrozumieć manipulacje, jakie Kościół
podejmował w swej historii.
Dla
Inkwizycji i Marki, jest tu więc konieczność odpowiadania ogniem
bezpośrednim.
W
tym zamieszaniu zaistniał Will Wright i jego Spore. To
jest dopiero mina! Ta gra zaskakująco osłabia stosunek konsumenta
do produktu Korporacji Boga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz