sobota, 7 marca 2015

Daty z abonamentu na Wig 20 i Will Wright

Rynek to psychologia. Zdarza się, że jest to taka psychologia, jak w przypadku Procter&Gamble.  
         Taka psychologia potrafi przełożyć się na cały rynek. Jeden kamyk rozpoczyna lawinę. A może działo się wtedy coś z planetami, które grawitacją zadziałały na inwestorów? Był wpis na blogu....
(Załamanie w Ameryce lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku. Był taki dzień, gdy Futures spadły o ponad 20 %)

Na obrazku jeszcze raz numeracja fal w spadku do 16 stycznia. Szukamy piątek na wykresie.
   


Na drugim obrazku daty z abonamentu na Wig 20.
   


W sumie jestem zadowolony ze wskazań tych dwóch Zapór Gwiezdnych z lutego.
Z wielką przyjemnością, niespiesznie, (chciałem napisać „pracuję”, nie ja się bawię) zajmuję się kilkoma Liczbami Planetarnymi, które kiedyś odrzuciłem. Jak się okazuje, odrzuciłem je zupełnie niesłusznie.
       Zmieniłem także zdanie (zdania nie zmienia tylko martwy i głupi) na temat gier komputerowych, gdy zobaczyłem grę, która wymyślił geniusz Willa Wrighta.
Dzieło pod tytułem Spore, pozwala graczom na tworzenie własnego wszechświata: od pojedynczej komórki aż po galaktykę.
     Odbiorca gry może w zasadzie przeżyć emocje równe Bogu dzierżącemu w dłoniach stery Stworzenia. Są w tej grze elementy biologii, astrofizyki, urbanistyki, mechaniki, a przede wszystkim galaktyczne sagi. Jest tu symulator ogólnych warunków grawitacyjnych, niezbędnych do tworzenia nowych gwiazd i planet, odtwarzania obecności czarnych dziur i pułapek czasoprzestrzennych.
     Wright, na konferencji w 2005r. W San Francisco, powiedział:
Rozmontowaliśmy dziesiątki możliwych światów, aby stworzyć poszczególne poziomy gry, które następują zgodnie z procesem ewolucji. Mikroorganizmy z początku gry, zanurzone w pierwotnej zupie, ewoluują stopniowo w istoty myślące, które podporządkowują sobie najpierw glob, a potem cały układ słoneczny.
     Gra fantastyczna! Porywa bajecznie!
Do tego ta gra jest nie tylko bluźniercza, ale i o zgrozo ma za podstawę ewolucję.
Tęgie głowy doradcze Wrighta doradziły mu wpisanie w logikę Spore propagandy. W finalnej rozgrywce istnieje wyłącznie Bóg katolików. Zatem nie ma niebezpieczeństwa, że gra ta mogłaby szerzyć świadomość laicką, lub co gorsza, agnostyczną.
      Za Wrightem stoi już (bowiem) jego Korporacja. A takie działanie nazywa się strategic planners.
I w ten sposób menedżerowie Korporacji Boga, zajęci walką z upowszechnianiem literatury dzięcęcej o tematyce magicznej, z wydawanymi powieściami ezoterycznymi, zajęci grożeniem kijem na Placu św. Piotra na Harrego Pottera, na Kod Leonardo da Vinci Dana Browna ( Nie czytajcie i nie kupujcie tej powieści – kardynał Tarcisia Bertone, były asystent Ratzingera w eks-Inkwizycji) nie zauważyli innego, znacznie większego zagrożenia, którym jest Spore.
       Książce Dana Browna udało się przeforsować myśl: - Należy przeczytać tę powieść, by zrozumieć manipulacje, jakie Kościół podejmował w swej historii.
Dla Inkwizycji i Marki, jest tu więc konieczność odpowiadania ogniem bezpośrednim.
W tym zamieszaniu zaistniał Will Wright i jego Spore. To jest dopiero mina! Ta gra zaskakująco osłabia stosunek konsumenta do produktu Korporacji Boga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz