Marketing
to wojna totalna.
Aby odnieść w niej zwycięstwo należy starannie
przygotować teren – wywołując na przykład psychiczny dyskomfort
w grupie docelowej. Do tego celu nic nie nadaje się lepiej niż
poczucie zadłużenia i powiązane z nim poczucie
winy. (poczucie winy to słowo magiczne)
Jest
to złośliwy wirus, rozprzestrzeniający się z niesłychaną
łatwością. Jednocześnie instytucje publiczne udają, że tego
wirusa nie ma, ponieważ ten wirus jest ogromnie przydatny w
integracji społeczeństwa i władzy.
Poczucie winy
to bat na gołe plecy maluczkich.
Istnieją
całe społeczności i kultury różniące się pochodzeniem i
historią – a wszystkie opierają się na poczuciu winy.
Czy
marketing mógł odrzucić narzędzie perswazji o tak potężnym
zasięgu?
Jeszcze
dziś, na agresywnym rynku proszków do prania, gdzie bój toczą
inwazyjne strategie rynkowe, zwyczajem jest zarówno informowanie o
cechach produktu, jak i serwowanie tym, którzy jeszcze produktu nie
stosują, końskich dawek social ambarrassment, czyli poczucia
winy, jakie wynika z domniemania, że w opinii otoczenia są oni
brudniejsi i zaniedbani.
Pozornie
ten atak ma tylko jeden cel: nawyki higieniczne.
I
pada tu drugie magiczne słowo: - nawyki.
A
więc marketing uderza w klienta ulepionego z poczucia winy i
nawyków i pod zasłoną walki o czystość wdziera się we
wszelkie codzienne nawyki, a zatem całą filozofię życia rodziny,
czyli w efekcie buduje światopogląd.
Stawką
jest sposób bycia, a nie czystość.
Jeśli
twoja biel jest mniej biała niż u innych, to nie jesteś na
poziomie, nie sprostałeś wymaganiom opinii innych.
Tu
pada kolejne magiczne słowo: - opinia innych.
Czystość
jest kategorią ducha, zatem ktoś, kto niechlujnie się nosi, ma
zapewne nieczyste sumienie.
By
móc sprowokować tego rodzaju reakcje psychologiczne potrzebna jest
skuteczna komunikacja.
I
tak się stało: - najwięksi w historii nadawcy nie ograniczyli się
do zwiastowania „dobrej nowiny” ludziom rozsądnym, lecz
postarali się tak upowszechnić poczucie winy, że objęło ono
również niepewnych i maluczkich.
Ta
strategia zadziałała nieomylnie.
Wiadomo,
jak budować poczucie winy. Według specjalistów od perswazji,
zasada odpłaty jest jedną z najważniejszych. Nie potrzeba Kota
i Lisa z Pinokia, by dojrzeć, że rozwój społeczeństwa opiera
się na pajęczynie długów.
Ta
pajęczyna tworzy sieć współuzależnień wiążących jednostki w
zespoły. (dostałeś prezent? Odpłać się)
Przyjęto
za oczywiste, że mit Edenu najbardziej się przysłużył do
osadzenia motywacji konsumentów w zakupach.
Wszyscy
przecież dążymy do lepszego życia i według wierzeń owo życie
idealne było już naszym udziałem.
Podobnie
u zarania ery biznesu pierwszy product manager ponadnarodowej
Korporacji, Paweł z Tarsu, w dwóch istotnych wypowiedziach
sformułował wzorzec mechanizmu perswazyjnego, przejmując za jednym
zamachem oskarżycielski potencjał zawarty w owym micie.
Utraciliśmy
oto Eden, bo jesteśmy potomkami pierwszego grzesznika, który
za to właśnie, że zgrzeszył, wyrzucony został z Raju. A
zatem, genetycznie, i my jesteśmy grzesznikami.
W
drugim etapie swojej genialnej strategii komunikacyjnej Paweł z
Tarsu powiązał nierozerwalnie to wydarzenie z ofiarą
Chrystusa, który w ten sposób odkupił grzech pierworodny.
To
jest właśnie ten fundamentalny passus wyzwalający w grupie
docelowej poczucie winy.
Od
tego czasu epizod ów jest cytowany jako wzorcowy przypadek (case
history), nadający śmierci adepta rangę „dowodu” dobrej
jakości marki i dobrej wiary jego przedstawicieli, oraz w efekcie,
sugerujący konieczność rewanżu poprzez bezgraniczną i
bezwarunkową wiarę, jak w jakimś okropnym potlaczu.
(Potlacz
– zrytualizowana postać wymiany w społeczeństwach prymitywnych,
na mocy której obdarowany zobowiązany był do odwzajemnienia się
ofiarodawcy jeszcze okazalszym prezentem)
Dla
przyciągnięcia i przywiązania klientów nowej marki użyto jako
symbolu nie wizerunku uosabiającego rajską szczęśliwość Edenu,
lecz narzędzia tortur...... CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz