czwartek, 5 marca 2015

Rynek winy


Marketing to wojna totalna. 
Aby odnieść w niej zwycięstwo należy starannie przygotować teren – wywołując na przykład psychiczny dyskomfort w grupie docelowej. Do tego celu nic nie nadaje się lepiej niż poczucie zadłużenia i powiązane z nim poczucie winy. (poczucie winy to słowo magiczne)
       Jest to złośliwy wirus, rozprzestrzeniający się z niesłychaną łatwością. Jednocześnie instytucje publiczne udają, że tego wirusa nie ma, ponieważ ten wirus jest ogromnie przydatny w integracji społeczeństwa i władzy.
      Poczucie winy to bat na gołe plecy maluczkich.
Istnieją całe społeczności i kultury różniące się pochodzeniem i historią – a wszystkie opierają się na poczuciu winy.
           Czy marketing mógł odrzucić narzędzie perswazji o tak potężnym zasięgu?
Jeszcze dziś, na agresywnym rynku proszków do prania, gdzie bój toczą inwazyjne strategie rynkowe, zwyczajem jest zarówno informowanie o cechach produktu, jak i serwowanie tym, którzy jeszcze produktu nie stosują, końskich dawek social ambarrassment, czyli poczucia winy, jakie wynika z domniemania, że w opinii otoczenia są oni brudniejsi i zaniedbani.
Pozornie ten atak ma tylko jeden cel: nawyki higieniczne.
         I pada tu drugie magiczne słowo: - nawyki.
A więc marketing uderza w klienta ulepionego z poczucia winy i nawyków i pod zasłoną walki o czystość wdziera się we wszelkie codzienne nawyki, a zatem całą filozofię życia rodziny, czyli w efekcie buduje światopogląd.
Stawką jest sposób bycia, a nie czystość.

Jeśli twoja biel jest mniej biała niż u innych, to nie jesteś na poziomie, nie sprostałeś wymaganiom opinii innych.
         Tu pada kolejne magiczne słowo: - opinia innych.
Czystość jest kategorią ducha, zatem ktoś, kto niechlujnie się nosi, ma zapewne nieczyste sumienie.

By móc sprowokować tego rodzaju reakcje psychologiczne potrzebna jest skuteczna komunikacja.
I tak się stało: - najwięksi w historii nadawcy nie ograniczyli się do zwiastowania „dobrej nowiny” ludziom rozsądnym, lecz postarali się tak upowszechnić poczucie winy, że objęło ono również niepewnych i maluczkich.
        Ta strategia zadziałała nieomylnie.

Wiadomo, jak budować poczucie winy. Według specjalistów od perswazji, zasada odpłaty jest jedną z najważniejszych. Nie potrzeba Kota i Lisa z Pinokia, by dojrzeć, że rozwój społeczeństwa opiera się na pajęczynie długów.
Ta pajęczyna tworzy sieć współuzależnień wiążących jednostki w zespoły. (dostałeś prezent? Odpłać się)
Przyjęto za oczywiste, że mit Edenu najbardziej się przysłużył do osadzenia motywacji konsumentów w zakupach.
Wszyscy przecież dążymy do lepszego życia i według wierzeń owo życie idealne było już naszym udziałem.
         Podobnie u zarania ery biznesu pierwszy product manager ponadnarodowej Korporacji, Paweł z Tarsu, w dwóch istotnych wypowiedziach sformułował wzorzec mechanizmu perswazyjnego, przejmując za jednym zamachem oskarżycielski potencjał zawarty w owym micie.

Utraciliśmy oto Eden, bo jesteśmy potomkami pierwszego grzesznika, który za to właśnie, że zgrzeszył, wyrzucony został z Raju. A zatem, genetycznie, i my jesteśmy grzesznikami.
W drugim etapie swojej genialnej strategii komunikacyjnej Paweł z Tarsu powiązał nierozerwalnie to wydarzenie z ofiarą Chrystusa, który w ten sposób odkupił grzech pierworodny.

To jest właśnie ten fundamentalny passus wyzwalający w grupie docelowej poczucie winy.

Od tego czasu epizod ów jest cytowany jako wzorcowy przypadek (case history), nadający śmierci adepta rangę „dowodu” dobrej jakości marki i dobrej wiary jego przedstawicieli, oraz w efekcie, sugerujący konieczność rewanżu poprzez bezgraniczną i bezwarunkową wiarę, jak w jakimś okropnym potlaczu.
(Potlacz – zrytualizowana postać wymiany w społeczeństwach prymitywnych, na mocy której obdarowany zobowiązany był do odwzajemnienia się ofiarodawcy jeszcze okazalszym prezentem)
Dla przyciągnięcia i przywiązania klientów nowej marki użyto jako symbolu nie wizerunku uosabiającego rajską szczęśliwość Edenu, lecz narzędzia tortur...... CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz