poniedziałek, 21 maja 2012

MGŁA


Dość dobrze znam moje rodzinne miasto, a jeszcze lepiej dzielnicę w której „zabłądziłam’. Przez kilka lat mieszkałam w tym rejonie. Bardzo często przemierzałam drogę, którą, jak sądziłam, znam bardzo dobrze. Moje przekonania w tej kwestii zmieniły doświadczenia pewnej marcowej nocy.                                                                                             Koleżanka zaprosiła mnie do siebie, do domu. Aśka mieszka w kamienicy nieco na uboczu, z dala od głównej ulicy. Na miejsce spotkania dotarłam na czas, tzn. o godz. 20.00, środkami komunikacji miejskiej. Dawno się nie widziałyśmy, więc kilka godzin posiedziałyśmy sobie przy ciastkach i herbacie. Zaznaczam, że nie piłyśmy alkoholu, po prostu plotkowałyśmy, jak to kobiety. Czas płynął szybko na rozmowie i ani się spostrzegłyśmy, jak wybiła północ. Pół godziny później pożegnałam czule Aśkę i wybrałam się w drogę powrotną....                                                                                                                             Wiedziałam, że nie mogę pojechać ani metrem, ani tramwajem, pozostał tylko autobus nocny. Najbliższy przystanek autobusowy był w odległości 200 metrów od domu koleżanki. Prowadzi do niego dobrze oświetlony chodnik ciągnący się wzdłuż torów tramwajowych. Minęłam dwóch przechodniów i knajpkę. Może 10 metrów za knajpką dostrzegłam mgłę.......Unosiła się między jedną kamienicą, a drugą ( budynki stoją w ciągu po obu stronach ulicy) i spowijała ulicę z torami i chodnik. Widok mgły mnie zaskoczył, bo było wprawdzie wilgotno, ale też ciepło. Nie miałam jednak żadnej obawy, że we mgle zabłądzę, więc śmiało weszłam w mlecznobiałą zawiesinę. Idąc w niej ledwo co widziałam tory, chodnik i kamienice po bokach. Starałam się trzymać torów, wiedząc, że doprowadzą mnie do celu. Jakież było moje zdziwienie, gdy po przejściu kilku metrów zorientowałam się, że jestem dokładnie w tym samym miejscu, w którym weszłam  we mgłę. Nie wierzyłam własnym oczom. Zatrzymałam się, zaczęłam bacznie obserwować kamienice. Wszystkie okna były ciemne, zupełnie jakby ludzie na raz, dwa, trzy poszli spać. Szybko więc ruszyłam do przodu wzdłuż torów. Miałam wrażenie, że kręcę się w kółko. Mijałam znane mi budynki i.......znowu dostrzegałam kamienice z samego początku drogi. Ze strachu omal mi serce nie wyskoczyło, czym prędzej postanowiłam zawrócić............Moje przerażenie osiągnęło apogeum, gdy w drodze powrotnej towarzyszyły mi te same kamienice, a przecież powinnam przejść obok knajpki. Czując się bezsilna i skołowana, postanowiłam zadzwonić po taksówkę. Okazało się jednak, że nie mam zasięgu. Zegar wskazywał 2.05....Będąc u kresu wytrzymałości zaczęłam krzyczeć: -„Ludzie, ratunku! Czy ktoś mógłby mi pomóc?!”.         Spanikowana biegłam w kierunku tego nieszczęsnego przystanku, do którego nie mogłam trafić i w pewnym momencie wybiegłam z mgły i zobaczyłam znajomą część drogi. Pędem dotarłam do przystanku. Byłam tak roztrzęsiona, że telefon wypadł mi z rąk, kiedy chciałam sprawdzić, czy mam zasięg ( miałam! ).                                                                                            Moje zachowanie zwróciło uwagę stojącego na przystanku mężczyzny. Nieznajomy zapytał, czy coś mi się stało. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo przecież nie mogłam się przyznać, że przez ponad półtorej godziny biegałam w kółko.                                                 Po tym przerażającym doświadczeniu wiem na pewno, że nigdy nie wejdę we mgłę, nawet jeśli wiązałoby się to z koniecznością nadłożenia kilku kilometrów drogi.

1 komentarz:

  1. hehe, miałem dokładnie to samo w angielskiej miejscowości Brighton. Na północ od Brighton są wzgórza zwane Devil's Dyke (Diabelska Zapora). Kiedyś postanowiłem przejechać tam rowerem i wpadłem w dziwną, gęstą mgłę. Diabeł (?) zwodził mnie ponad godzinę, mimo że droga wydawała się prosta.

    OdpowiedzUsuń