Ląduję
w ukochanych Bieszczadach.
W
Polańczyku w karczmie wdaję się w zdawkowe rozmowy ze zwykłymi
Kowalskimi, którzy widząc plecak z namiotem, stawiają sławne
pytanie:
-
To pan się nie boi?
-
Czego?
-
No wilków, żmij, niedźwiedzi …...
Wydawało
mi się, że się nie boję, jednak po wędrówkach 2018 nieco
zmieniłem zdanie co do niedźwiedzi.
Zdania
nie zmienia bowiem jedynie martwy albo głupi.
Jak wspominałem, w czasie ubiegłorocznego biwakowania dwa razy miałem przygodę z
niedźwiedziem.
Pierwsze
spotkanie było na huczwickich łąkach, tam, gdzie jesienią kwitną zimowity.
Czerwcowa
niedziela.
Piękny poranek, przede mną przestrzeń aż po garb Tarnicy na horyzoncie, powietrze kryształ, ptaki pitolą....
Piękny poranek, przede mną przestrzeń aż po garb Tarnicy na horyzoncie, powietrze kryształ, ptaki pitolą....
Wczoraj dozorca z Młyna Kamieni pojechał na chrzciny,
studentów w bazie Rabe ani na lekarstwo – a przechodziłem obok wracając z
Maniowa już późnym wieczorem, więc prawdopodobnie o tej porze w promieniu wielu kilometrów jestem jedynym naturalistą miejscowym.
Oto
jestem po śniadaniu, siedzę sobie przy namiocie i kontempluję ten dziki, naturalny świat.
Trwa to jakiś czas, a chociaż mam czas, o niczym specjalnym nie myślę, tylko siedzę i się gapię, bo bardzo przepięknie jest.
Siedziałem przed jałowcem widocznym po prawej i patrzyłem w dół.
Trwa to jakiś czas, a chociaż mam czas, o niczym specjalnym nie myślę, tylko siedzę i się gapię, bo bardzo przepięknie jest.
Siedziałem przed jałowcem widocznym po prawej i patrzyłem w dół.
Naraz, na drodze poniżej namiotu, w prześwicie krzak – krzak, jakieś 40 metrów ode mnie, widzę jak powoli przemieszcza się coś dużego, z ciemnobrązową, potarganą sierścią.
W pierwszej chwili odczułem tylko ciekawość, bo uznałem, że to żubr się przemieszcza, a to, co widzę, to grzbiet owego zwierza.
Siedzę
więc spokojnie, a zza wysokich traw wystaje mi tylko głowa z kapeluszem zielonym.
Poruszająca
się kupa kłaków zniknęła na moment za krzakiem, aby po chwili
ukazać się w większym prześwicie między krzakiem a kępą olch (Na zdjęciu kępa na wprost przed namiotem).
I ukazała się.......
O
kurza twarz!!!! Niedźwiedź! I do tego olbrzym!
Ale czemu on idzie tak blisko?!!!
Ale czemu on idzie tak blisko?!!!
W
mgnieniu oka zesztywniałem!
Opisując rzecz delikatnie - zaniepokoiłem się nieco, jednak bliższe prawdy będzie, że na kilka sekund sparaliżowało mnie ze strachu i z
tego powodu nie byłem w stanie zrobić najmniejszego ruchu.
A
od dołu, od niedźwiedzia, lekki podmuch wiatru przyniósł …. no
zapach ostry, specyficzny.
Co
bez owijania w bawełnę znaczy: - zaśmierdziało niedźwiedziem po
prostu.
Siedzę
więc struchlały, a myśl – błyskawica zapodaje: - wierzę w
siebie i mego Anioła - natychmiastowo więc pojawia się
imię Jego i wołam (w myśli) - SITAELU!!!.
(Czytelniczko,
tudzież Czytelniku... czy wiesz, jakie jest imię Twego Anioła?)
I
zaprawdę, powiadam wam, w czasie onym sekundy wydawały się
minutami......
Aż
niedźwiedź kolebiąc bokami przeszedł i skrył się za kępą
olch.
Niedobrze!
Droga za olchami skręca pod górę - czyli w moją stronę i biegnie 20 metrów od namiotu!
Jeśli niedźwiedź pójdzie drogą .......
Niedobrze ojej!!!!
W głowie odezwał mi się wierszyk, być może podesłany przez Anioła, ku pokrzepieniu serca: - Idzie drogą brudny miś, znamy misia nie od dziś.....
Droga za olchami skręca pod górę - czyli w moją stronę i biegnie 20 metrów od namiotu!
Jeśli niedźwiedź pójdzie drogą .......
Niedobrze ojej!!!!
W głowie odezwał mi się wierszyk, być może podesłany przez Anioła, ku pokrzepieniu serca: - Idzie drogą brudny miś, znamy misia nie od dziś.....
Wierszyk wierszykiem, ale zarówno wewnętrznie, jak i
zewnętrznie czułem się w chwilach tych mocno skurczony w całym
człowieku.
Teraz
piszę na wesoło, ale wtedy …... Nie było mi do
żartów.
Minęła
pierwsza, najdłuższa minuta!
Potem
druga... piąta, uff!
Niedźwiedź
nie pokazuje się zza olch.
A
może to uprzejmy niedźwiedź jest, przyjaźnie nastawiony do świata
i sobie poszedł?
Wierszyk
nie odpuszcza: - Idzie drogą brudny miś.....
- A jeśli on, ten zwierz, jeszcze nie jadł śniadania? - W głowie natłok myśli - nie odpuszcza także bojenie. (A cóż to za piękne słowo?)
Najlepiej
będzie, jak jeszcze sobie tu trochę posiedzę bez ruchu –
doszedłem do jedynego rozsądnego wniosku.
I
jeszcze posiedziałem.....
Instynkt bywa pomocny - gdybym się ruszył – a zwierzęta są czułe na ruch – wtedy niedźwiedź by mnie zobaczył i wydaje mi się, że mógłby sprawdzić, co to się za trawami rusza.
W
każdym razie jego reakcja byłaby zagadką.
Dopiero
po kilku godzinach odważyłem się przejść te marne 700 metrów po
wodę do źródła.
Nie
będę ściemniał: - idąc, rozglądałem się czujniej niż zwykle.
Strach
ma wielkie oczy – dlatego jest taki uroczy.
Na
polnej drodze którą przechodził misio, został wyraźny ślad
łapy.
Minął
dzień i o niedźwiedziu myślałem krótko: - Iii tam..... ale lepiej niech tu już nie przychodzi!
Tu
wypada dodać zdjęcia misia w całej krasie, a więc na przykład z galerii
Wojtka Judy.
Z Huczwic do Balnicy, gdzie on mieszka, jest w locie ptaka 15 kilometrów. Za fotografie wilków i niedźwiedzi Wojtek dostał nagrodę National Geographic.
Z Huczwic do Balnicy, gdzie on mieszka, jest w locie ptaka 15 kilometrów. Za fotografie wilków i niedźwiedzi Wojtek dostał nagrodę National Geographic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz