poniedziałek, 14 stycznia 2019

Buty z duszą

Całe życie jest metaforyczną wędrówką, natomiast w tej części naprawdę na piechotę, buty są niezbędne.
Można w nich zawędrować aż do Ogrodów Edenu.
       Każdy nosi przecież w sobie jakiś wymarzony obraz Ogrodów Edenu.
A jak już tam dojdziesz, w tych zielonościach, można buty zzuć i łapać kontakt bezpośredni z Matką Ziemią.

    
Po kilku miesiącach chodzenia boso, skóra na stopach twardnieje i zdarzyło się, że na bosaka szedłem z Gorlic na Łemkowską Watrę w Żdyni!
To był taki symbol powrotu do NaturyBosa Pielgrzymka Niekościelna.


Buty

to są buty stare jak świat
weszły w niejedną życia kałużę
potyczki znają małe i duże
biegły po śniegu deptały trawę
witały inne buty ciekawe
czasem do kąta stawiane były
i nie dlatego że coś zbroiły
niemi świadkowie różnych wydarzeń
smutku radości spełniania marzeń
czułości chwilek płaczu i kłótni
dwaj przyjaciele dziś trochę smutni
trochę dziurawe ciut popękane
jak czyjeś życie trochę zdeptane
to są buty stare jak świat


W Bieszczadach szlaki są kamieniste.
I po deszczu gliniaste.
Intensywnie używane buty mają tu krótki żywot.
        Rano rosa..... Bieszczadzka rosa nie ma sobie równych..... Mam na myśli brodzenie po łące o letnim świcie......
Potem dajmy na to idę na grzyby, a właściwie po grzyby.
Bo „na grzyby” idzie się wtedy, gdy nie wiadomo, czy coś przyniesiemy.
Natomiast „po grzyby” to jak iść po gotowe.
       Więc idę po gotowe.
Wola Michowa – Wchodzę w las drogą wyjeżdżoną przez leśnych. Cały tydzień ściągali tędy dłużyce. Droga rozmaślona, błoto specyficzne, bieszczadzkie, tłuste. Łapczywie łapie za but.
Łapie? Wyciągaj!
I idzie się dalej.
Pod górę idzie się drogą, bo po obu bokach las gęsty, zarośla kolczaste.
Godzina i plecak pełen. Wracam.
Po drodze potok, a buty zabłocone. To potokiem! Prosto potokiem, albo wężykiem dla zabawy.

Teraz przed chałupą zzuć buty i dalej już do wieczora kręcę się boso! Niech stopa odpocznie.
A buty suszymy w cieniu – dłużej posłużą. Druga para (wczoraj mokra) dziś sucha - gotowa czeka.

Po każdym kolejnym tygodniu wędrówki, na butach pokazują się coraz większe objawy starzenia.
Zwykle wytrzymują (lub nie wytrzymują) jeden sezon. Czasami dwa sezony.
        Przecież one mają służyć i to są tylko buty.
Kiedy jednak są używane dwa sezony.... wtedy stają się butami z duszą.
Jakby stanowiły część ciała wędrowca.

Są popękane, czasami wystaje palec, azaliż tu nie pokaz mody – nikt nie patrzy – chwilowo można but podreperować sznurówką, albo drutem. 
Aby tylko dojść do domu.
          Zakończyły swoją służbę, ale …. tyle przeszliśmy razem!
Nadeszła chwila rozstania – więc chwila zadumy i można im podziękować.

Na drzewie ze znakiem szlaku, w niedalekiej odległości od cerkwiska w miejscu na mapie, gdzie kiedyś była łemkowska wieś Zubeńsko, wisiała sobie para butów.



Para butów Nieznanego Wędrowca. Jeden but miał pękniętą zelówkę.
Buty wisiały już dość długo, bo zaczęły mocno porastać mchem.
       Pisałem już o tym miejscu.
Kiedy trafiły się następne buty do wyrzucenia, przywiozłem je do tego Drzewa Wędrowca i sfotografowałem.
I w ten oto sposób dzięki fotografii, na koniec swego żywota przeszły do historii:
- Buty Staszka.
- Buty Zbyszka.
- Buty Nieznanego Wędrowca.

2 komentarze: