Całe
życie jest metaforyczną wędrówką, natomiast w tej części
naprawdę na piechotę, buty są niezbędne.
Można
w nich zawędrować aż do Ogrodów Edenu.
Każdy
nosi przecież w sobie jakiś wymarzony obraz Ogrodów Edenu.
A
jak już tam dojdziesz, w tych zielonościach, można buty zzuć i
łapać kontakt bezpośredni z Matką Ziemią.
Po
kilku miesiącach chodzenia boso, skóra na stopach twardnieje i
zdarzyło się, że na bosaka szedłem z Gorlic na Łemkowską Watrę w
Żdyni!
To
był taki symbol powrotu do Natury – Bosa Pielgrzymka
Niekościelna.
Buty
to są buty stare jak światweszły w niejedną życia kałużę
potyczki znają małe i duże
biegły po śniegu deptały trawę
witały inne buty ciekawe
czasem do kąta stawiane były
i nie dlatego że coś zbroiły
niemi świadkowie różnych wydarzeń
smutku radości spełniania marzeń
czułości chwilek płaczu i kłótni
dwaj przyjaciele dziś trochę smutni
trochę dziurawe ciut popękane
jak czyjeś życie trochę zdeptane
to są buty stare jak świat
W
Bieszczadach szlaki są kamieniste.
I
po deszczu gliniaste.
Intensywnie
używane buty mają tu krótki żywot.
Rano
rosa..... Bieszczadzka rosa nie ma sobie równych..... Mam na
myśli brodzenie po łące o letnim świcie......
Potem
dajmy na to idę na grzyby, a właściwie po grzyby.
Bo
„na grzyby” idzie się wtedy, gdy nie wiadomo, czy coś
przyniesiemy.
Natomiast
„po grzyby” to jak iść po gotowe.
Więc
idę po gotowe.
Wola
Michowa – Wchodzę w las drogą wyjeżdżoną przez leśnych.
Cały tydzień ściągali tędy dłużyce. Droga rozmaślona, błoto
specyficzne, bieszczadzkie, tłuste. Łapczywie łapie za but.
Łapie?
Wyciągaj!
I
idzie się dalej.
Pod
górę idzie się drogą, bo po obu bokach las gęsty, zarośla
kolczaste.
Godzina
i plecak pełen. Wracam.
Po
drodze potok, a buty zabłocone. To potokiem! Prosto potokiem, albo
wężykiem dla zabawy.
Teraz
przed chałupą zzuć buty i dalej już do wieczora kręcę się
boso! Niech stopa odpocznie.
A
buty suszymy w cieniu – dłużej posłużą. Druga para (wczoraj
mokra) dziś sucha - gotowa czeka.
Po
każdym kolejnym tygodniu wędrówki, na butach pokazują się coraz
większe objawy starzenia.
Zwykle
wytrzymują (lub nie wytrzymują) jeden sezon. Czasami dwa sezony.
Przecież
one mają służyć i to są tylko buty.
Kiedy
jednak są używane dwa sezony.... wtedy stają się butami z duszą.
Jakby
stanowiły część ciała wędrowca.
Są
popękane, czasami wystaje palec, azaliż tu nie pokaz mody – nikt
nie patrzy – chwilowo można but podreperować sznurówką, albo
drutem.
Aby tylko dojść do domu.
Aby tylko dojść do domu.
Zakończyły
swoją służbę, ale …. tyle przeszliśmy razem!
Nadeszła
chwila rozstania – więc chwila zadumy i można im podziękować.
Na drzewie ze znakiem szlaku, w niedalekiej odległości od cerkwiska w miejscu na mapie, gdzie kiedyś była łemkowska wieś Zubeńsko, wisiała sobie para butów.
Para
butów Nieznanego Wędrowca. Jeden but miał pękniętą
zelówkę.
Buty
wisiały już dość długo, bo zaczęły mocno porastać mchem.
Pisałem
już o tym miejscu.
Kiedy
trafiły się następne buty do wyrzucenia, przywiozłem je do tego
Drzewa Wędrowca i sfotografowałem.
I
w ten oto sposób dzięki fotografii, na koniec swego żywota przeszły
do historii:
-
Buty Staszka.
-
Buty Zbyszka.
-
Buty Nieznanego Wędrowca.
Buty z dusza to takie które wiele przeżyły :)
OdpowiedzUsuńMam takie które kiedyś kupił na eobuwie i mam je do dzisiaj.
;
OdpowiedzUsuń