piątek, 15 stycznia 2016

Sikanie pod wiatr

Pomału zbliżam się do Krzemienia, gdzie mam zamiar nocować.

Idę i myślę, że tak często słyszę: - "Tobie to dobrze, ja nie mogę tak żyć, bo nie mam czasu".
        Może i racja.
To ja przepraszam, że mam czas tak żyć.
Po swojemu i jak chcę. I dziękuję za to memu Aniołowi.
Może faktycznie to sprawa szczęścia?
Ale też od razu przypomina mi się anegdota o drwalu:

Był sobie drwal.
Ten drwal chodził permanentnie zmęczony, nigdy nie udało mu się porządnie odpocząć, aż w końcu umarł.
Po jego śmierci okazało się, że rąbał drzewa tępą siekierą, bo nie mógł znaleźć czasu, aby ją naostrzyć.


Na trasie jest niewielu turystów. Mijają mnie kolejne dwie osoby. Pewna prawidłowość: - spora część ludzi posuwa szybko naprzód w ciszy i ma przy tym poważne oblicza, oraz spojrzenia skierowane pod nogi, a część idzie przez te piękne tereny i non stop gada o smutkach. To wnoszę z zasłyszanych strzępków rozmów.
     Jeśli ktoś musi się spieszyć, to być może nie będzie miał także czasu aby umrzeć. Czyli stanie się nieśmiertelny.
No, to jest jakiś argument przemawiający za pośpiechem.
Na szczęście zdarzają się także osoby zadowolone z życia, gdyż uśmiechnięte, oczarowane widokami.
I mają czas zamienić z samotnym wędrowcem nawet kilka ciepłych zdań.



Idę niespiesznie tą kamienistą ścieżką w uroczystej samotności i czuję się jakbym był otwartym oknem. I jednocześnie otwartymi drzwiami. Powstał przeciąg i wymiótł wszystkie śmieci z umysłu.
    Zero skupienia, zero koncentracji. 
Jestem całkowicie dostępny.
Zmysły są jakby wyostrzone i silniej niż zwykle odbierają to, co wokół.
W zadowoleniu, które mnie obejmuje, dopuszczam wszystko. Wiatr może nadchodzić z dowolnej strony.
       Idę i roztapiam się.



Kiedy człowiek wejdzie w stan roztopienia, rozproszenia, albo jedności z otoczeniem, staje się lampą świecącą we wszystkich kierunkach.
Bo stan koncentracji, skupienia, jest stanem przeciwnym, jest ograniczeniem. 
     Koncentrację można porównać do snopa światła z latarki. Koncentracja jest odrzuceniem, wymuszeniem.
Aby zapanować nad myślami, nauczyłem się stosować chwilę koncentracji na oddechu. Ta chwila jest jak przycisk zapalający lampę.
Pstryk – i już się świeci. Wtedy skupienie zostawiasz za sobą, nie jest już potrzebne – wchodzisz na poziom jedności, swobodnej radości.
    W tej swobodnej radości wiatr może wiać ze wszystkich stron.
    W tej swobodnej radości obejmuje człowieka wielka błogość i specyficzne poczucie humoru. 
Przychodzą do głowy nietypowe pomysły. 
Na przykład: - Sikanie pod wiatr. 
       
Stajesz się wesołym, psotnym dzieckiem. Pomyślisz: - Nie będę sikał z wiatrem, przecież takie sikanie jest nieambitne!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz