środa, 27 stycznia 2016

Gajowy Marucha



Kiedy rozpadły się malowniczo moje kolejne buty, bardzo się ucieszyłem! Ucieszyłem się bardzo, ponieważ od jakiegoś czasu myślałem o powiększeniu kolekcji na Drzewie Wędrowca w Zubeńsku.

Ranek 31 grudnia był bardzo mroźny. 


Oto jeden z ostatnich rydzów, który zastygł w objęciach dziadka Mroza.

Zimowe Bieszczady, ale bez śniegu, a więc pojadę rowerem, będzie szybciej. Zawiesiłem te zniszczone buty na kierownicy i zaraz po wschodzie słońca zjechałem w stronę szosy.
Nie jeździłem jeszcze w Bieszczadach na rowerze przy tak niskiej temperaturze.
    W lecie i jesieni wycieczki rowerowe to ogromna frajda. Można także popróbować wegetariańskiego jedzenia......
Ogólnie ubrany byłem ciepło, ale do wędrówki pieszej, do której nie zakładam kalesonów nawet w zimie......
     Zjeżdżałem szybko, jak zwykle. Było pewnie minus dwadzieścia.
(z drugiego na trzeciego stycznia było minus trzydzieści).
Sztywniałem momentalnie.
Poderwałem się z siodełka, bo zdawało mi się, że siedzę gołym tyłkiem na lodzie. Gdy zjechałem te kilkaset metrów do szosy, byłem już całkiem elegancko sztywny. Tak zmarzłem, że z trudem zsiadłem z roweru.
Wrócić?
    To byłoby nieambitnie.
    Oraz niehonorowe. Znaczyłoby, że wymiękłem. Więc co tam kalesony! Pobiegnę.....
Biegnę obok roweru, aby się choć trochę rozgrzać.

Oto drobny przystanek, w tle widoczny pomnik „utrwalaczy władzy ludowej” - na nim trzy nazwiska wyssane z palca.

Ciekawe kiedy władze zdecydują się usunąć ten pomnik.
Być może kiedyś w tym miejscu przeczytamy: - „Chwała Łemkom, którzy walczyli z komunistami w obronie swojej ziemi.
Maguryczne 1945 – 1947

Pobiegłem dalej.
Tak się rozgrzewałem, aż dobiegłem do Małej Woli, to jest aż za mostem, gdy mija się cerkwisko położone na brzegu Osławy.
Dopiero tam byłem w stanie ponownie wsiąść na rower.

Przystanek po drodze.

Już na miejscu: - Zubeńsko i Drzewo Wędrowca. Drzewo okazało się niestety puste.
Czyli znowu wisi na nim tylko jedna para zniszczonych butów i czeka na towarzystwo.

Po powrocie do Woli dowiedziałem się, że buty zdjął gajowy Marucha. Być może mogli z nich skorzystać imigranci?
W każdym razie po powrocie zameldowałem prezesowi Henrykowi:

„Panie prezesie, zadanie wykonałem. Gdybym teraz poległ z przeziębienia po tej wyprawie Zubeńskiej, proszę pochować mnie na Wawelu, bo tak sobie wymarzyłem”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz