Kiedy
rozpadły się malowniczo moje kolejne buty, bardzo się ucieszyłem!
Ucieszyłem się bardzo, ponieważ od jakiegoś czasu myślałem o powiększeniu kolekcji na
Drzewie Wędrowca w Zubeńsku.
Ranek
31 grudnia był bardzo mroźny.
Oto jeden z ostatnich rydzów, który
zastygł w objęciach dziadka Mroza.
Zimowe
Bieszczady, ale bez śniegu, a więc pojadę rowerem, będzie
szybciej. Zawiesiłem te zniszczone buty na kierownicy i zaraz po
wschodzie słońca zjechałem w stronę szosy.
Nie
jeździłem jeszcze w Bieszczadach na rowerze przy tak niskiej
temperaturze.
W
lecie i jesieni wycieczki rowerowe to ogromna frajda. Można także
popróbować wegetariańskiego jedzenia......
Ogólnie
ubrany byłem ciepło, ale do wędrówki pieszej, do której nie
zakładam kalesonów nawet w zimie......
Zjeżdżałem
szybko, jak zwykle. Było pewnie minus dwadzieścia.
(z
drugiego na trzeciego stycznia było minus trzydzieści).
Sztywniałem
momentalnie.
Poderwałem
się z siodełka, bo zdawało mi się, że siedzę gołym tyłkiem na
lodzie. Gdy zjechałem te kilkaset metrów do szosy, byłem już
całkiem elegancko sztywny. Tak zmarzłem, że z trudem zsiadłem z
roweru.
Wrócić?
To byłoby nieambitnie.
Oraz niehonorowe. Znaczyłoby, że wymiękłem.
Więc co tam kalesony! Pobiegnę.....
Biegnę obok roweru, aby się choć trochę rozgrzać.
Oto
drobny przystanek, w tle widoczny pomnik „utrwalaczy władzy
ludowej” - na nim trzy nazwiska wyssane z palca.
Ciekawe
kiedy władze zdecydują się usunąć ten pomnik.
Być
może kiedyś w tym miejscu przeczytamy: - „Chwała Łemkom,
którzy walczyli z komunistami w obronie swojej ziemi.
Maguryczne
1945 – 1947”
Pobiegłem
dalej.
Tak
się rozgrzewałem, aż dobiegłem do Małej Woli, to jest aż
za mostem, gdy mija się cerkwisko położone na brzegu Osławy.
Dopiero
tam byłem w stanie ponownie wsiąść na rower.
Przystanek
po drodze.
Już na miejscu: - Zubeńsko i Drzewo Wędrowca. Drzewo okazało się
niestety puste.
Czyli
znowu wisi na nim tylko jedna para zniszczonych butów i czeka na
towarzystwo.
Po
powrocie do Woli dowiedziałem się, że buty zdjął gajowy
Marucha. Być może mogli z nich skorzystać imigranci?
W
każdym razie po powrocie zameldowałem prezesowi Henrykowi: -
„Panie prezesie, zadanie wykonałem. Gdybym teraz poległ z
przeziębienia po tej wyprawie Zubeńskiej, proszę pochować
mnie na Wawelu, bo tak sobie wymarzyłem”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz