poniedziałek, 18 stycznia 2016

Prawie Krzemień

Zaczynają pojawiać się pojedyńcze kropelki deszczu. 
Po kilku minutach zamieniają się w uciążliwą mżawkę. 
Okulary robią się całkiem nieprzejrzyste i przeszkadzają w marszu – do kieszeni więc z nimi.
    Zastanawiam się, czy nie zakładać peleryny. Jest pod ręką, bo siedzi w kieszeni przy kolanie. Zwlekam, nie lubię chodzić w pelerynie.....
Jednak czuję się coraz bardziej wilgotny.
Już mam sięgnąć po okrycie, kiedy mżawka w jednej chwili znika.
Zrywa się silny ciepły wiatr i suszy ubranie w kilkanaście minut. Fantastyczne są te gwałtowne zmiany pogody.


Pojawia się znowu to niecodzienne dzisiejsze światło: - jestem wyraźnie na pierwszym planie, który jest mocniej oświetlony w porównaniu z niedalekim tłem.
 



Rozglądam się: - turystów całkiem wymiotło, na szlaku nie ma nikogo.
W tle znajome siodło przełęczy pod Tarnicą. I maleńkie figurki ludzików na szczycie. Tłum ludzików przybył do żelaznego krzyża.
Ja tam wolę być w odtłumieniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz