niedziela, 24 stycznia 2016

Załamanie pogody na Krzemieniu

Znowu sam, czyli w swoim żywiole: - nikogo na ścieżce. 
Zbiegam w dół i wio pod górę do Krzemienia!
Pochmurno, a we mnie świeci wewnętrzne światło!
Już się oczyściłem po rozmowie z księdzem i teraz napełniam się światłem, napełniam się zachwytem wchodząc wąską ścieżynką ostro pod górę.
       Pokrzykiwania ze skał ucichły.
Wspinam się dziarsko, docieram na górę bez odpoczynku, ale przy drogowskazie „Pszczeliny-Widełki” język wychodzi mi do pasa.

Wchodzę między skały: - nie ma tych dwóch krzyczących, poszli sobie.
Albo..... coś ich przegoniło, jak sobie życzyłem w Intencji!
Plecak zdjęty, chwila oddechu.
Tyle razy byłem na Krzemieniu, mam z tego miejsca multum zdjęć przy każdej pogodzie chyba. Chyba przy każdej? A może nie przy każdej?

Aniele, zadziałaj, żeby było coś ciekawego do sfotografowania!
Tylko zdążyłem tak pomyśleć, pobiegłem po skałach na południe, wróciłem na północ......Tym razem Anioł zadziałał błyskawicznie!

     Załamanie pogody

Światło się zmienia, ogólnie robi się nieco dziwnie.
Patrzę na północ, i już wiem, co przegoniło tych dwóch:
Nadciąga chmura - mgła. 
Ściana gęstej mgły. Bardzo szybko nadciąga i pochłania kolejne skrawki świata. Ta chmura mgły jest tuż tuż.






Chmura jest przy mnie w ciągu dwóch – trzech minut. Widać jak z niej wysuwają się kosmyki – palce.




Seria zdjęć zrobiona.
Aniele... dziękuję!

I już jestem otoczony mgłą.
Zaczyna wiać. Temperatura spada gwałtownie. Robi się bardzo ciemno oraz nieprzyjemno....




Pojawia się dokuczliwa, zimna mżawka – jak to w górach.
Chronię się za skałą.
Skała osłania od wiatru i deszczu, ale co dalej?
Jest niby fajnie: dostałem od Anioła coś, co chciałem dostać, czego na Krzemieniu jeszcze nie przerabiałem - wykonałem serię ciekawych zdjęć. Oraz jestem samotny na górze we mgle. Do tego miła niespodzianka: - pada deszcz. Lecz samotność na górze we mgle przerabiałem już kilka razy. Nie na tej górze co prawda, ale już to znam.

Siedzę więc i myślę. 
(A myślę, bo mam czas)
Myślę: - jest coraz zimniej. Mam na sobie kurtkę i zimową czapkę, a pomimo to zaczynam dygotać. Jest może 10 stopni?
Miałem zamiar tu spać....

             Dalszy ciąg nastąpi.

PS. Część czytelników jest już zmęczona opisami wędrówki w tym jednym dniu czerwcowym. Zostawiamy więc na jakiś czas wątek myślącego autora, usadowionego w zimnie za skałą na Krzemieniu.
Od jutra zacznę przerywnik ze zdarzeń nieco bardziej bieżących.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz