Chwila
odpoczynku przy wiacie, wypijam resztę wody i wio w górę.
Pochmurno,
ale światło ciekawe. Wiatr zawsze obecny na połoninach faluje
trawami.
Przestrzeń
i cisza.
Zbliża
się południe w tym pochmurnym dniu, pewnie dlatego na szlaku nie ma
nikogo. A to mi się bardzo podoba, i już tylko z tego powodu jestem
zadowolony.
Również
akceptuję każdą pogodę, bo przecież ona nie będzie inna niż
jest.
Żółte
czerwcowe kwiaty, widoczne na zdjęciach, podobne do mleczy, to
prosieniczniki jednogłówkowe.
Idzie
się fantastycznie po tym dachu lokalnego świata. Mój przyjaciel
wiatr czesze trawy.
Idę
i wypatruję okazji do kolejnych zdjęć.
Wiatr
i przestrzeń.
Dziś
połoniny są na dachu lokalnego świata, a kiedyś, miliony lat
temu, były dnem Oceanu Tetydy. Uświadamiam sobie ten bezmiar
czasu, i zestawiam z nim przeciętną długość życia człowieka.
Tak, życie ludzkie to tylko drobny ułamek sekundy na kosmicznym
zegarze.
Idzie
się.
Idzie
się wąską ścieżką.
Idzie
się wąską ścieżką po grzbiecie połonin.
Idzie
się wąską ścieżką po grzbiecie połonin w cudownej samotności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz