sobota, 30 stycznia 2016

Parapsychiczny Spadochroniarz

Według publicznych oświadczeń CIA i Pentagonu wszelkie próby opracowania i zastosowania sił parapsychicznych do celów militarnych, były w najlepszym razie krótkotrwałymi eksperymentami bez udowodnionej wartości.
Kiedy w grudniu 1995 roku pojawiła się wiadomość, że Pentagon jednak sięgał po metody jasnowidzenia, i wydano na to według „oficjalnych” danych 20 mln. dolarów w ciągu 20 lat, potwierdziły się podejrzenia tych, którzy nie wierzą w rządowi.
Postawmy tylko jedno pytanie: - dlaczego po tylu latach marnotrawienia pieniędzy podatników i utrzymywania programu w ścisłej tajemnicy, CIA postanowiła w końcu przyznać się do tego?

Na to pytanie dostajemy odpowiedź w książce Parapsychiczny Wojownik – Davida Morehouse'a.
Morehouse był wielokrotnie odznaczanym oficerem piechoty i spadochroniarzem. Nie wykazywał żadnych oznak jasnowidzenia, ani to go nie interesowało.
Wszystko zmieniło się od chwili, kiedy na Bliskim Wschodzie dostał postrzał w głowę. Przed śmiercią uchronił go hełm.
Kula, która ugodziła Morehouse'a, uruchomiła jednak jakiś uśpiony mechanizm w jego umyśle.
Spadochroniarz nabył umiejętność widzenia na odległość.
Ten mechanizm armia zaczęła wykorzystywać dla potrzeb wywiadu.
Morehouse'a zatrudniono przy wojskowym projekcie Promień Słońca (Sun Streak), znanym także jako Star Gate, w bazie Fort Meade w stanie Maryland.
Po kilku latach tej pracy, autor książki zaczął myśleć o zerwaniu z armią. Nie był naiwny – wiedział, że taka próba może pozbawić go życia. Wymyślił więc przedtem system zabezpieczenia: - opisał wykorzystanie przez rząd zespołu ludzi widzących na odległość w misji o kryptonimie Miska Ryżu.
To kryptonim zakończonej fiaskiem próby odbicia zakładników w Iranie, w ostatnich dniach administracji Cartera.
Sporządził kopie i rozesłał do zaufanych osób. Kopie te mogły być ujawnione w razie potrzeby.
Dopiero po takim zadziałaniu wyraził chęć wystąpienia z armii.
Tak, jak przewidywał, nie było to proste.
Został postawiony przed sądem, armia postanowiła go zdyskredytować.
Proces doprowadził Morehouse'a na skraj szaleństwa, ale w końcu zwyciężył, odszedł z armii i napisał książkę.
Z pewnością żyje dzięki swym „listom bezpieczeństwa”.

W książce pojawiają się dwaj fizycy z RSI (Research Stanford Institute) w Kalifornii, oraz pada nazwisko Ingo Swanna!
Pisałem o książce Ingo Swanna – Penetracja.

Widzenie na odległość stanowi ważne narzędzie wywiadowcze, a na badania nad nim przeznacza się znacznie większe środki, niż te, do których władze się przyznają.
Nie jest to metoda doskonała. Jej dokładność wynosi od 60 do 80%. „Nie jest dokładna w 100%, nigdy nie była i nigdy nie będzie”.
Żadna misja nie została też nigdy zaplanowana wyłącznie na podstawie widzenia na odległość.

Każdy cel operacyjny jest opracowywany przez kilku jasnowidzących, którzy nie kontaktują się ze sobą. Dane są zestawiane w połączeniu z fotografią, nasłuchem itd. Widzenie na odległość jest tylko jednym z elementów układanki”.
Każda metoda wywiadowcza ma wady.
Satelitarna fotografia dachu jakiegoś budynku w Rosji, nie mówi nic na temat tego, co znajduje się w środku.

Jednak widzenie na odległość ma wielką zaletę. Jest nią bezpieczeństwo agenta. Ta metoda nie niesie ze sobą żadnego zagrożenia. (No, nie powiem, że tak jest. Przypomnijmy sobie perypetie Ingo Swanna z namierzaniem Obcych na Księżycu)
Morehouse był szkolony, lecz nie przez Ingo Swanna.
Swann trenował innych jasnowidzących.
Trening polegał między innymi na odczytywaniu współrzędnych geograficznych w zamkniętych kopertach. Ten trening był następnie wykorzystywany do „wróżenia z map”.
Jest to metoda polegająca na identyfikowaniu ukrytych lokalizacji przy użyciu instrumentów i map.
Największe możliwości daje jednak zjawisko „wpływania na ludzi na odległość”.
Służby wielu krajów stosują tę metodę. KGB wpompowało miliony w badania parapsychiczne i to wiele lat wcześniej, niż zrobiono to w Ameryce – pisze Morehouse.
Podobnie działali Chińczycy i Izrael.
Spadochroniarz opisuje czujniki – wykrywacze widzenia na odległość, zainstalowane na Kremlu. Uważa także, że Rosjanie zbudowali broń psychotroniczną, mogącą kierować w wybrane miejsca epidemie i trzęsienia ziemi.
Dalej pisze tak: - nigdy nie starałem się o jakieś szczególne przeżycia umysłowe, nie interesowałem się starożytnymi religiami, ani mistyką.
Jestem żołnierzem, który dostał postrzał w głowę i zaczął mieć bardzo dziwne doświadczenia.
Od samego początku byłem sceptyczny wobec tych moich doświadczeń, a to nie jest dobre, teraz to wiem.
Bo od sceptycyzmu jest tylko krok do ignorancji. A ignorancja to zamknięty umysł.
Morehouse opisuje działania swego przyjaciela – Uri Gellera (słynne izraelskie medium) agenta Mossadu.
Geller został wysłany do USA, gdzie w RSI pracował nad projektem Skanowanie – wpływanie parapsychiczne na ludzi negocjujących traktat pokojowy.

Jednym z zadań jednostki w Fort Meade była identyfikacja podwójnych agentów wśród ważnych polityków amerykańskich.
Morehouse napisał także wspólnie z Jimem Marrsem książkę: Spisek, który zabił Kennedy'ego.
Przygotowując tę książkę Marrs zebrał wiele wywiadów, między innymi z Ingo Swannem, który przyznał, że wyszkolił nie tylko wielu widzących na odległość, ale również specjalną grupę do znacznie bardziej tajemniczych zadań.

Akcje operacyjne Parapsychicznego Spadochroniarza to:

podróż na pokład samolotu Pan Am 103 w czas sporo przed wybuchem, ponowna podróż w chwile tuż przed wybuchem.
Przeszukiwanie mentalne statków przemytników narkotyków.
Poszukiwanie podpułkownika Higginsa w Libanie.
Wizyty na innych planetach, w tym na Marsie.

Zebrane doświadczenia przekonały w końcu Morehouse'a, że widzenie na odległość ma zbyt wielką wartość dla ludzkiej rasy i nie powinno być zawłaszczone przez Departament Obrony.


PS. W innych państwach (Rosja, Chiny) jakoś nie słychać o podobnych do Morehouse'a ludziach, i nie ukazują się tam książki z podobnymi sensacjami......
Tu działa prosta zasada: - najlepszy świadek, to świadek martwy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz